Nasi parlamentarzyści - bez podziałów partyjnych, wystosowali list potepiający zachowanie pracowników Lufthansy oraz niemieckiej policji wobec J.M. Rokity. Przypominam słynny okrzyk byłego "premiera z Krakowa" - "ratujcie, Niemcy mnie biją". Nasi parlamentarzyści nie słyną z nadmiernego przemysliwania swoich decyzji ale teraz to juz przesadzili. Były poseł zachował się - wg opisu świadków - co najmniej niegrzecznie i nie chciał poddać się decyzjom obsługi samolotu. W każdej linii lotniczej świata byłby potraktowany tak samo. To że pan Rokita wzbudzał swoim zachowaniem popłoch na naszych krajowych lotniskach (realacje jego kolegów z parlamentu bezpośrednio po opisywanych wydarzeniach) nie musi oznaczać, że przedstawiciele innych krajów też będą traktować go jak "świętą krowę".
W prawie każdym locie znajdą się osoby, których zachowanie może byc uznane co najmniej za kontrowersyjne, czasem są tylko upominane czasem relegowane z samolotu. Ale dzieje się tak bo swoim zachowaniem naruszyły przepisy, a nie dlatego bo nie lubi się Niemców, Polaków, Rosjan itd. Tak zostały skonstruowane przepisy dotyczące przewozów lotniczych, szczególnie zaostrzone po 11.09.
Czym zasłużyła sobie "osoba prywatna" taka jak Jan Maria Rokita na to, że nasi parlamentarzyści kompromitują się wystosowując swoje pismo?
Inne tematy w dziale Polityka
