I stało się, Sopocianie opowiedzieli się za urzędującym prezydentem Jackiem Karnowskim. Czy to oznacza (jak niektórzy twierdzą) przyzwolenie na malwersacje, korupcje i inne "grzechy główne"?. Czy to oznacza, że większość mieszkańcó dziła w strukturze mafijnej i swojemu nie dadzą zrobioć krzywdy? Nie sądzę. Raczej jest to kwestia wyboru, czy lepiej mieć prezydenta, który się sporawdził i pod którego rządami Sopot się rozwija, czy lepiej mieć wielką niewiadomą. Póki nie udowodniono winy to człowiek jest niewinny, a problemem jest nie to Karnowskiego zarzuty się potwierdzą czy nie, tylko brak alternatywy. Ustawa powoduje, że ktoś kto został (słusznie bądź nie) pozbawiany funkci publicznej w samorządzie, praktycznie odchodzi w nieby polityczny. Wyobraźmy to sobie, Karnowski odchodzi, zanim sprawa sądowa osiągnie swój epilog są następne wybory, w których nie startuje. I teraz czysta spekulacja - zostaje uniewinniony, więc jego odejście było nieuzasadnione. I co? - nic, funkcjonuje już nowa rada z nowym prezydentem, sprawy toczą się dalej ale już bez Jacka Karnowskiego. Tu jest błąd w ustawie gdyż w razie zarzutów, które się nie potwierdzą łatwo jest wyeliminować samorządowca z życia publicznego.
A teraz wracając do Sopotu, oczywiście można mieć lepszego prezydenta ale ten obecny (wg większości) nie jest zły i miasto pod jego rządami się rozwija. Po co więc wymieniać go na "niewiadomą"?
Sopocianie są bardziej racjonalni niż politycy.
Inne tematy w dziale Polityka