Jarosław Kaczyński na postulaty Zbigniewa Ziobro, dotyczące rozliczenia sposobu prowadzenia kampani do europarlamentu, nakazał mu zabrac się za nauke języka angielskiego, w przeciwnym razie będzie eurposłem (jak to wyraził J.K.) czwartej kategorii. Jak widać krytyka wodza (a właściwie jego otoczenia) nie uchodzi, nawet tak popularnemu politykowi. Czyżby Jarosław Kaczyński czuł zagrożenie ze strony byłego ministra sprawiedliwości?. Parlament europejski (z niewielkimi wyjątkami) nie jest droga do dalszej kariery politycznej w kraju, raczej to miejsce, w którym rozgrywana jest polityka bez przełożenia na popularnośc w kraju. Od początku uważałem, że pomysł wysłania Ziobry do Europarlamentu to tzw. kop w góre mający na celu pozbycie się ewentualnego konkurenta, a nie wykuwanie nowych kadr.
Zresztą stwierdzenie Jarosława Kaczyńskiego doskonale pokazuje wartość merytoryczną kandydata, a właściwie juz posła - jeżeli dopiero musi uczyc się angielskiego. A przecież wszyscy mięli być świetnie przygotowani. Nie dziwię się wypowiedzi pani Róży Thun, twierdzącej że nie wie co Ziobro miałby w Brukseli robić. Chyba, że ten weźmie przykład z posła Pęka, ten też z językami obcymi sobie nie radzi ale w telewizji go pokazywali np. jak walił pięścią w blat albo spiewał międzynarodówkę.
Inne tematy w dziale Polityka
