Jak już dotarło do powszechnej świadomości - mamy kryzys. I to nie tylko na świecie ale również w Polsce. Nie jest (na razie) tragicznie ale na skutek wieloletnich zaniedbań grozi nam zapaść finansowa, a w najlepszym razie drastyczne zaciskanie pasa. Teoretycznie wyglądamy na tle innych krajów naszego regionu całkiem nieźle ale w dużej części jest to zasługą przerzucania wydatków (w dużym uproszczeniu) na następne lata. W zasiegu rządu jest kilka mozliwości, które spowodowałyby ustabilizowanie finansów państwa. Niestety nawet jeżeli o nich się mówi to na mówieniu się kończy.
- KRUS - worek bez dna, jak każda tego typu instytucja jest w stanie pochłonąć każdą ilość pieniędzy. Przy ilości rolników w Polsce stanowi ogromne obciążenie dla budżetu. Jednocześnie umozliwiając kombinacje ubezpieczeniowe (np rolnik - taksówkarz) zmniejsza wpływy do ZUS i budżetu bądź nie rozróżniając rolnika od przedsiębiorcy (jak ktoś ma 500 ha czy 1000 krów to juz raczej nie prowadzi rodzinnego gospodarstwa) tworzy nierówne zobowiązania wobec prawa oraz zmniejsza ewentualne wpływy. Kwota kilkunastu miliardów rocznie stanowi niebagatelna pozycję w budżecie. Niestety dopóki PSL jest koniecznym koalicjantem rzecz nie do ruszenia.
- Służba zdrowia, również ogromy koszt. Pisałem juz o tym wcześniej dlatego nie będę się powtarzał.
- ZUS, państwo w państwie, z którym nikt nie może sobie poradzić. Z jednej strony tysiące "lewych" rent, z drugiej osoby ewidentnie pokrzywdzone. Oczyszczenie tej stajni Augiasza może nie wpłynie na aktualny wynik finansowy ale zdecydowanie uzdrowi sytuację w tej instytucji oraz da potencjalnym klientom (czyli nam wszystkim) jasne i klarowne zasady funkcjonowania. W perspektywie przełoży się to niewątpliwie na pieniądze. Zresztą reforma ZUS-u jest koniecznością gdyż za parę lat nie będzie pieniędzy na renty i emerytury, a jednocześnie opłaty ubezpieczeniowe stanowią istotna barierę w zwiększaniu zatrudnienia co przekłada się na dochody budżetu. Niestety nie wierzę aby rząd zrobił cokolwiek w tej sprawie, ostatecznie nie jest pod tym względem lepszy bądź bardziej zdesperowany od poprzednich.
- Emerytury. Podjęta próba ograniczenia emerytur pomostowych okazała się niewypałem - ale chwała i za to. Natomiast z punktu widzenia logiki i ekonomi powinno się podnieść wiek emerytalny co dałoby bardzo wymierne korzyści budżetowe, jednocześnie dzięki dłuższemu stażowi pracy emeryci uzyskaliby wyższe świadczenia co poprzez zwiększenie ich siły nabywczej miałoby wpływ na popyt wewnętrzny. Tutaj niestety nie widzę chęci ze strony rządu. Ostatecznie u nas politykę kreuje się od wyborów do wyborów, a te juz niedługo.
- Środki unijne na inwestycje. Jedni twierdzą, że kryzyst to nie czas aby inwestować, drudzy wręcz przeciwnie. Spadają ceny, łatwiej jest "dyktować warunki", łatwiej o ludzi do pracy. Maksymalne mozliwe wykorzystanie środków unijnych pobudzi rynek wewnętrzny, zaktywizuje firmy, pracowników. Jednocześnie efekty inwestycji wpłyną pozytywnie na infrastrukturę naszego kraju co w sposób pośredni wpływa na inwestycje bezpośrednie. Po prostu stajemy się bardziej atrakcyjni dla potencjalnego inwestora. Niestety patrząc na to jak rząd nic nie robi np. w sprawie autostrad (i nie ma się co cieszyć, że podpisano umowę na jeden odcinek A2, bo to farsa) nie wierzę aby zwiększono środki na obsługę inwestycji. Bo przecież trzeba by je komus zabrać, a przecież w perspektywie wybory.
To pomysły gospodarcze, o których zarówno miłościwe nam panujący jak i ich poprzednicy doskonale wiedzą ale których (moim zdaniem) nie wprawadzą.
Są oczywiście jeszcze inne środki, które mozna by zastosować, niektóre dosyć kontrowersyjne jak np. opodatkowanie tranzakcji sprzedaży akcji (nie wliczałoby się tego w dochód) np na poziomie 0,2%, czy też (postulowany swego czasu przez PO) VAT na poziomie 15% - ale od wszystkiego.
Dramatem polskiej polityki jest krótkowzroczność rządzących. Kiedy ktoś wygra wybory to bieże się tworzenie rozwiązań, które mają służyć społeczeństwu i gospodarce. Niestety część z tych rozwiązań dla tegoż społeczeństwa nie jest miła, przynajmniej na początku. W związku z czym (bo przecież w perspektywie są wybory) nie dokonuje się działań często drastycznych i niepopularnych. A przecież na to jest również sposób. Wszystkie tego typu ustawy przeprowadza się zaraz na samym początku rządów, potem - w drodze do następnych wyborów, odzyskując utraconą popularność i korzystając z rozłozonych w czasie pozytywnych efektów przeprowadzonych działań. Ale do tego potrzeba wizji i determinacji wykraczającej poza determinację wygrania nastepnych wyborów.
Inne tematy w dziale Polityka