Kongres Kobiet walczy o zmianę ordynacji wyborczej, tak aby w następnych wyborach na listach było nie mniej niż 50 proc. kobiet.
Projekt zmiany ordynacji wyborczej, wprowadzający parytet kobiet na listach wyborczych ma w załozeniu ułatwić im dostep do realnego udziału w życiu politycznym naszego kraju. Fakt, przeglądając listy wyborcze można odnieść wrażenie, że społeczeństwo polskie składa się w przeważającej większości z mężczyzn. Oprócz kilku wyjątków, prym na listach wiodą panowie. Projekt zakłada, że jedną decyzją parlamentu ta nierówność zostanie zniwelowana. Piękny zamiar, choć nie jestem całkiem przekonany czy chciałbym w polityce widzeć więcej Kemp, Szczypińskich czy Senyszynów.
Do polityki idą osoby, które chcą się w jakiś sposób udzielać w życiu publicznym, chcą mieć realny wpływ na to co u nas się dzieje (pomijam tzw. niskie pobudki), czy przy układaniu list wyborczych decydenci wycinają panie, które do polityki się garną, a tylko złym mężczyznom należy zawdzięczać fakt, że na listach ich brakuje bądź zajmują miejsca tzw. nie biorące?. Miałem okazję parę razy rać udział przy układaniu list do samorządu i do parlamentu, zasada jest prosta. Na szczycie listy ląduje "lokomotywa", kandydat który pociągnie listę dostarczając jak najwiekszą ilość głosów, pozostałe miejsca zajmują osoby mniej znane w całym okręgu wyborczym (chyba, że partia ma kilka lokomotyw), a później lokalni działacze, ze znikomymi szansami na wybór ale znani w określonym regionie czy też środowisku. Ich zadaniem jest dostarczenie głosów liście, czyli w rzeczywistości pracują na tych co są wyżej. Tak jest we wszystkich ugrupowaniach, prosta arytmetyka wyborcza. Czemu na listach brak kobiet? - po prostu nie garna się do polityki, może spełniają się w innym działaniu, może wolą działać lokalnie, a może po prostu nie chcą. Grunt, że po prostu brakuje pań chętnych do startowania w wyborach. Każda partia bardzo chętnie wystawiłaby nawet na miejscach eksponowanych kobiety, tylko skąd je brać? Może polityka przyciąga osoby o określonym charakterze, może takie działanie paniom nie odpowiada, może chcą być od tego jak najdalej?
Wprawadzenie parytetu spowoduje powstanie niebezpiecznego precedensu, następni w kolejce będą niepełnosprawni, potem może "kochający inaczej" itd. Ale przede wszystkim spowoduje łapankę, z braku chętnych trzeba będzie na siłe szukać kobiet, które będzie można umieścić na listach. Można dać ogłoszenie:
Partia......... poszukuje pani celem jej startu w wyborach do ............... Wiek, wyksztacenie, przebieg pracy zawodowej - nieistotne.
Chyba nie o to w ty chodzi? byłbym zadowolony gdyby kobiet wpolityce było więcej, nie stanowiłaby dla mnie problemu lista składająca się z samych pań. Jednak parytet jest czymś sztucznym, dającym niepotrzebny przywilej jednej płci, ewidentnie dyskryminując drugą. W sytuacji gdy 50% osób na listach muszą stanowić kobiety, bardzo prwdopodobne jest, że nie znajdą się na nich mężczyźni, którzy mogliby być cennym nabytkiem w polityce. Niech kobiet będzie jak najwięcej ale o wyborach niech decyduje wiedza, mądrość, uczciwość itd, a nie przepis o płci.
Inne tematy w dziale Polityka