Musiało minąć od tragedii smoleńskiej trochę czasu abym odważył się przelać na papier myśli, które nasunęły mi się bezpośrednio po oświadczeniach premiera i innych urzędników państwowych. Czas był potrzebny gdyż sam nie czułem się komfortowo z odczuciami na temat odszkodowań i pomocy dla rodzin ofiar katastrofy. Z jednej strony zrozumiała jest chęć wspomożenia rodzin osób które zginęły, z drugiej rzuca się w oczy rażąca niesprawiedliwość.
Jednorazowe wypłaty w wysokości 40 tysięcy złotych, stypendia dla dzieci, pomoc samorządów itd. – to naprawdę bardzo szlachetna i jak najbardziej uzasadniona pomoc, jednocześnie nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ta szlachetność wynika w znacznym stopniu z faktu, że dotyczy osób z pierwszych stron gazet, osób które nie były obojętne decydentom. Na jaką pomoc państwa mogły liczyć rodziny ofiar innych tragedii, które (co prawda nie na taką skalę) zdarzyły się w ciągu ostatnich kilku lat.?
Stawiam sprawę jasno, nie chcę ograniczać (czy tym bardziej zabierać) udzielonej pomocy, interesuje mnie jednak równość obywateli i jakoś w zaistniałej sytuacji jej nie dostrzegam. Nie posądzam również naszych rządzących o świadome, lepsze traktowanie rodzin ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, jednak dysproporcja w podjętej pomocy jest i może wynikać z mimowolnego nawet działania w myśl zasady, iż bliższa jest koszula ciału.
Całkowicie osobną i podstawową kwestią w tej sprawie jest również fakt braku ubezpieczenia rządowego lotu, choć zgodne z prawem jednak nierozważne.
Inne tematy w dziale Polityka