Większość osób obserwujących i komentujących naszą scenę polityczną, słusznie zauważa, iż istniejący w Polsce dualizm partyjny (PSL i SLD to jednak margines) nie jest dobry dla kraju. Przy takim podziale ciężko o rzeczowe argumenty, a nawet jeżeli się pojawiają to i tak są spychane na dalszy plan przez emocje i sympatie dzielące nasze społeczeństwo. W ogólnym rozrachunku istotniejsze jest to, że po jednej stronie stoi Tusk, po drugiej Kaczyński, a podstawą wyboru jest wyobrażenie jakie Polacy maja o obu panach, nie to co robią tylko to jak są postrzegani.
Jak pokazują różne afery oraz próby zmiany wizerunku ten schemat się utrzymuje bez względu na to co dzieje się wokół partii i w nich samych. Co najwyżej mogą się zmienić procenty ale dominacja POPISU wydaje się dosyć trwała.
Co sprawia, że ewidentne kłamstwa polityków (np. w sprawie służby zdrowia) czy afery (tych by trzeba wymienić całkiem sporo) nie wpływają na nasze sympatie czy wręcz nie zmiotą ze sceny poszczególnych polityków i nie mają wpływu na całe formacje, jednocześnie otwierając możliwości przed ugrupowaniami, które do tej pory działały na marginesie bądź całkiem nowymi? Dlaczego nas, liczonych jako ogół społeczeństwa to nie wzrusza?
Kartka wyborcza jest (oprócz rewolucji) najsilniejszą bronią obywatela, bronią przed którą ulegnie każdy polityk – czemu z niej nie korzystamy? Czemu prawie każdy narzeka, a jednocześnie jak przychodzi do wyborów to utrzymujemy status quo? Zdajemy sobie sprawę z problemów jakie stoją (i staną) przed Polską i Polakami, a jednocześnie nie czynimy nic aby zmusić osoby za taki stan rzeczy odpowiedzialne do wprowadzenia reform i stosowania środków zaradczych.
Czy jesteśmy mądrzy indywidualnie, a jako naród okazujemy się zbiorem idiotów, a w najlepszym razie ignorantów. A może brak alternatywy? – jednak istnieją programy i politycy (z różnych opcji) pokazujący remedium na wiele z istniejących problemów, więc to chyba nie to.
A może to po prostu brak wiary w to, że można cokolwiek zmienić, dawny podział na „my i oni” wraca ze zdwojoną siłą tylko punkt odniesienia jest inny? I dopóki ktoś nie uczyni czegoś co w istotny i co ważne, natychmiastowy, sposób narazi nasze interesy będziemy głosować sobie spokojnie na istniejący układ, co najwyżej raz jednym, raz drugim odejmując bądź dodając procentów.
Istniejący w Polsce system dwuwładzy – samorządowa i centralna pokazuje wyraźnie, że jednak jesteśmy zainteresowani tym co się dzieje. Wybory samorządowe ujawniają osoby, którym jesteśmy gotowi zaufać nie za to, że są tylko za to co robią. Tu podziały partyjne mają mniejsze znaczenie (choć oczywiście również występują), istotniejsze dla przeciętnego Kowalskiego jest to aby miał wyasfaltowana drogę niż fakt, że co dwadzieścia lat będzie wbijał zęby w ścianę z powodu głodowej emerytury. Samorządowa kampania wyborcza odznacza się niejednokrotnie większą dynamiką niż parlamentarna i często wzbudza większe emocje. Jak sprawić aby te zainteresowanie przełożyło się politykę ogólnokrajową? Aby takie sprawy jak podatki, emerytury, stan państwa itd. były oceniane i miały wpływ na wybory Polaków, aby za tekst typu „ciemny lud to kupi” lub „Mira i Zdzicha” lądowało się w politycznym niebycie.
Sporo pytań – brak odpowiedzi.
A może to tak jak w poniższej historyjce:
Biblijny Noe wypiwszy któregoś dnia zbyt dużo wina, zaniemógł i zasnął pod krzakiem. Kiedy zobaczyli go synowie, śpiącego, którego twarz obsiadły roje much, zrobiło im się żal ojca i odgonili owady. Noe obudził się i spytał – i po coście to zrobili? – one już były najedzone.
Inne tematy w dziale Polityka