Jako liberał jestem otwarty na sprawy związane z obyczajowością oraz równym traktowaniem osób homo i heteroseksualnych. Jednak jako liberał całkowicie zgadzam się minister Radziszewską w sprawie zatrudniania homoseksualistów w szkołach wyznaniowych.
Jednym z filarów liberalizmu jest prawo do prezentowania swoich poglądów, a co za tym idzie wolność zrzeszania się oraz tworzenia organizacji poglądy te wspierające. Szkoła wyznaniowa z założenia jest instytucją mającą wspierać i promować pewien pogląd na świat, pogląd który jest zgodny z kanonami religii przez tę szkołę reprezentowanymi. W związku z tym należy oczekiwać, iż rodzice dzieci które do takiej szkoły trafiają spodziewają się przekazywania tymże dzieciom wartości zgodnych z religią, którą wyznają – oczywiście wszystko to nie może być poniżej minimum programowego ustalonego dla szkoły o danym profilu – czyli nie można zastąpić np. teorii ewolucji kreacjonizmem, choć można kreacjonizm przedstawić na innej lekcji jako uzupełnienie.
O tym czy taka szkoła istnieje powinni decydować rodzice poprzez wysyłanie do niej swoich dzieci, fundatorzy dając pieniądze oraz kuratorium kontrolując czy placówka spełnia podstawy programowe. Natomiast mając w założeniu promowanie pewnych wartości (homoseksualizm jest akurat z nimi w sprzeczności) dyrekcja szkoły ma prawo oczekiwać od swoich pracowników aby tych wartości przestrzegali, w związku z czym ma całkowite prawo nie zatrudnić osoby, która deklaruje swój homoseksualizm.
Zupełnie czym innym jest przeniesienie takiej sytuacji do placówki publicznej, która ma obowiązek równego traktowania wszystkich obywateli, bez względu na orientację seksualną. Tu stawianie wymagania aby nauczyciel był hetero jest dyskryminacją i działaniem niezgodnym z prawem.
Należy rozgraniczyć sferę publiczną i prywatną, to co jest absolutnie nie dopuszczalne w przestrzeni publicznej może być akceptowane w instytucjach prywatnych, a nawet jest wyznacznikiem prawa do wyrażania własnych poglądów.
Inne tematy w dziale Polityka