W czasach kiedy Polacy walczyli o odzyskanie niepodległości, kiedy narastała opozycja wobec komuny i w momencie przełomu kościół katolicki w Polsce był zawsze (i w dużej mierze słusznie) postrzegany jako ten, który działania te wspierał. Zarówno czynnie jak i poprzez wsparcie moralne i duchowe. Kiedy jednak nastała u nas wolna Polska, kiedy zabrakło wroga, wobec którego można było kierować swoje działania ludzie kościoła zetknęli się z nową rzeczywistością. Konieczność działania w sferze finansowej oraz powstałe możliwości sprawiły, że wielu z księży i hierarchów przestało być kapłanami, a stało się biznesmenami. Zaczęły również wychodzić na jaw, skrywane do tej pory skrzętnie skandale obyczajowe oraz sprawy związane ze współpracą niektórych osób ze służbami PRL.
W naszym kraju gdzie ksiądz był zawsze na piedestale, stanowił autorytet moralny i nie jeden raz przedstawiciele kleru życiem i zdrowiem płacili za swoje postępowanie, nagła przemiana (a może po prostu ujawnienie) niektórych z nich była dla wielu Polaków szokiem. Jednocześnie władza wywodząca się z opozycji, która kościołowi zawdzięczała bardzo dużo, na zasadzie chyba rewanżu, obdarzyła go wieloma przywilejami, co spowodowało, że ten nagle stał się w oczach wielu Polaków instytucją pazerną na pieniądze, zaszczyty i „rząd dusz”.
Częściowo jest to oczywiście prawdą ale zdecydowana większość księży jednak nie poddała się trendowi i tak jak dotychczas ciężko pracowała na swoich parafiach, robiąc to co dotychczas tylko w nowych warunkach. Niestety to co złe jest najbardziej widoczne, stad pewnie przeświadczenie, że w polskim kościele dzieje się źle, wszechogarniające zepsucie i pazerność, wszystko byle tylko się nachapać. W oczy kłuła wystawność życia (niektórych) purpuratów jak również ich stanowcze przekonania o własnej nieomylności i słuszności postępowania.
Dla sporej części polskiego społeczeństwa ksiądz jest ciągle utożsamiany z kościołem. Te przekonania podsycają również niektórzy politycy oraz hierarchowie kościelni. Stąd bierze się przekonanie, że krytyka księdza jest krytyką całego kościoła, dla wielu osób nie do pomyślenia jest fakt aby można było zarzucić coś księdzu, przecież to jest zamach na wiarę, a ta jak wiadomo jest jednym z fundamentów polskości. Stąd liczne głosy w obronie biskupa Petza, Wielgusa czy innych mniej znanych. Stąd podnoszona jest kwestia rządowo-kościelnej komisji majątkowej działanie, której daleko odbiegają od standardów prawnych, a wszelka krytyka była traktowana jak atak na kościół ,a nie na pojedyncze osoby czy przepisy. Tak samo jak krytyka krzyża na Krakowskim Przedmieściu dla sporej części polityków oraz społeczeństwa stała się atakiem na kościół katolicki w Polsce.
Nie ma w naszym kraju wyraźnego rozgraniczenia między osobą i jej uczynkami, a wiarą. Stąd krytyka personalna traktowana jest jak atak na cały kościół, takie nie rozgraniczenie tworzy sytuacje patologiczne i miesza ludziom w głowach. Jest to oczywiście dla wielu wygodne ale nie prowadzi do niczego dobrego co pokazały kościelne afery np. w USA, Irlandii czy Wielkiej Brytanii. Od paru lat za sprawą Watykanu (ale niestety również i sądów) trwa odwrót od synonimizacji księdza i kościoła, następuje to jednak powoli i z oporami. Ale miejmy nadzieję, że i u nas ksiądz będzie traktowany jak normalny człowiek i będzie odpowiadał za swoje czyny jako przysłowiowy Kowalski, a nie jako przedstawiciel Pana Boga. I w końcu liczmy na to, że politycy przestaną podpierać się kościołem i wystawiąć cenzurki dotyczące dobrego lub złego katolika.
Inne tematy w dziale Polityka