Do Wigilii miesiąc niecały, czas więc najwyższy na tradycyjne umieszczanie przepisów kulinarnych na święta Bożego Narodzenia. Każdy ma jakieś potrawy, które od dziecka kojarzą mu się ze świętami i które już jako dorosły przenosi na swój domowy stół. Często sa to perełki rzadko spotykane gdzie indziej, a których genealogia jest typowo regionalna lub nawet nie znana. Często potrawy są teoretycznie te same ale sposób przygotowania, a co za tym idzie efekt końcowy zupełnie inny.
Od dziś będę (w miarę możliwości codziennie) podawał mójprzepis na jakąś potrawę bożonarodzeniową (w tym wigilijną).
Wszelkie uwagi, sugestie i komentarze mile widziane. Na początek klasyka – barszcz wigilijny.
Składniki:
- włoszczyzna;
- 1 suszony kapelusz borowika – spory;
- 1,5 kg buraków;
- 2-3 ząbki czosnku;
- liść laurowy;
- otarty majeranek;
- oliwa;
- ocet (zwykły nie żaden winny);
- pieprz, sól, cukier;
- 2-3 świeże liście lubczyku lub jak komuś nie przeszkadza kostka warzywna lub maggi albo cos podobnego.
Namaczamy na kilka godzin suszonego grzyba, po czym – wraz z wodą, w której pływał, wrzucamy go do jednego garnka z obraną włoszczyzną (ja używam takiej bez kapusty), zalewamy wodą, dodajemy liść (lub dwa) laurowy lekko solimy i gotujemy do miękkości warzyw – zawsze sprawdzam marchew gdyż jest najtwardsza. Jeżeli używamy lubczyku to mniej więcej w połowie gotowania wrzucamy do garnka lekko starte w palcach liście.
Kiedy już warzywa się ugotują, wyciągamy je i albo wyrzucamy albo wykorzystujemy do innych rzeczy. /Odlewam część wywaru i zostawiam marchewkę gdyż posłużą mi potem do przygotowywania karpia w galarecie/.
Wywar na barszcz zostawiamy aż całkiem się schłodzi – im zimniejszy tym lepszy.
Buraki obieramy i kroimy w równe dosyć cienkie plastry. Wkładamy je do zimnego wywaru i doprowadzamy do zagotowania całości na stosunkowo małym gazie (chodzi o czas im dłużej tym lepiej). I teraz ważne – nie gotujemy, gdy zaczyna „bulgotać” wyłączamy. Gotujące się dłużej buraki tracą kolor, a barszcz robi się różowy zamiast czerwonego.
Po wyłączeniu doprawiamy wg uznania solą, pieprzem, majerankiem, cukrem oraz wsypujemy drobno posiekany czosnek. Teraz również dodajemy ewentualnie kostki lub maggi. Wlewamy 2 łyżki oliwy, od 1 do 3 łyżek octu (wg uznania) i odstawiamy na kilka godzin.
Po tym czasie ponownie doprowadzamy do zagotowania i wyłączamy. Wówczas można już sprawdzić czy wszystko się ładnie „przegryzło” i ewentualnie jeszcze przyprawić. Dosypujemy majeranek (tym razem już bez gotowania) i odstawiamy na parę godzin – niech się do końca „przegryzie” i nabierze pięknego koloru.
Smacznego.
Następny będzie farsz do pierogów lub kulebiaka oraz sam kulebiak
Inne tematy w dziale Rozmaitości