Właśnie wchodzą w życie e-winiety, sposób na ściągnięcie pieniędzy do budżetu, których ilość będzie zależała od stanu technicznego pojazdu, ładowności oraz liczby przejechanych kilometrów. Dotyczy to oczywiście samochodów o masie całkowitej przekraczającej 3,5 tony ale daję sobie obciąć głowę wraz z przyległościami, że za jakiś czas okaże się, iż pomysł zostanie rozciągnięty również na samochody osobowe.
Niby to nie jest głupie – więcej jeździsz, masz większe obciążenie – więcej płacisz. Pieniądze uzyskane w ten sposób idą na drogi, które są budowane i remontowane, i po których jeździ więcej samochodów, których właściciele płacą… itd. System dobry umożliwiający łatwe ściągnięcie pieniędzy i jednocześnie – teoretycznie – sprawiedliwy. Na razie system ma objąć około 1500 km dróg krajowych, docelowo ma to być ponad 9000 km, po których należy się poruszać posiadając urządzenie elektroniczne, które komunikując się z rozstawionymi po trasie bramkami zlicza przejechane kilometry według określonej dla nas stawki. Można ustawić sobie system przedpłatowy, można płacić „z dołu” – luksus, elektronika i wygoda.
Niestety diabeł jak to zwykle bywa, tkwi w szczegółach. Najpierw trzeba u siebie zainstalować takie elektroniczne urządzonko – oczywiście nie za darmo, a potem dobrze się zastanowić nad doborem trasy gdyż ceny ustalone za przejazd jednego kilometra są kosmiczne i sięgają nawet 56 groszy. A że opłaty dotyczą dróg krajowych, którymi porusza się zdecydowana większość dużych samochodów i które są głównym szlakami towarowymi w Polsce można z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że spora część przewoźników ominie te drogi i będzie jeździć przez miasta zamiast obwodnicami czy też bocznymi lokalnymi drogami. Wszystko to spowoduje wzrost natężenia ruchu w miastach, korki, niszczenie ulic, a na drogach lokalnych obniży poziom bezpieczeństwa na drogach oraz doprowadzi do dewastacji lokalnych szos.
Przy stawkach jakie są pobierane przez przewoźników nie ma możliwości wygospodarowania pieniędzy mogących pokryć e-opłaty, będzie za to musiał zapłacić klient, że koszt transportu przekłada się praktycznie na wszystko, zapłacimy wszyscy, nawet ci którzy poruszają się wyłącznie pieszo lub rowerem. Przy maksymalnej opłacie przewoźnik robiący zlecenie na trasie Gdynia-Katowice-Gdynia (po wprowadzeniu pełnego systemu) będzie musiał dołożyć około 600 zł, a takich zleceń w miesiącu może być dużo. Przy tym nic nie mówi się o sposobie pobierania opłat od samochodów zagranicznych, które przecież też po naszych drogach jeżdżą.
Nie jestem jakimś fanatykiem, rozumiem, że drogi kosztują i użytkownicy powinni jakoś partycypować w kosztach ich utrzymania. Jednak jakiś czas temu – będzie lat chyba kilkanaście, płacony przez wszystkich posiadaczy samochodów podatek drogowy został wliczony w cenę paliwa, tak aby było sprawiedliwie i aby więcej płacili ci, którzy więcej jeżdżą. Uzyskane w ten sposób pieniądze miały być przeznaczone na budowę i remonty naszych polskich dróg.
Obecnie opłaty idące na infrastrukturę drogową pokrywają się ze sobą, a my możemy tylko zgrzytać zębami i płacić. Czym różni się (w założeniu i przeznaczeniu środków) podatek drogowy w cenie paliwa od e-winiet? I dlaczego mamy płacić podwójnie?
Z jednej strony dużo się mówi (trochę też się robi) o autostradach i drogach ekspresowych, z drugiej robi się wszystko aby utrudnićich budowę lub zniechęcić do jazdy nimi. Niech rząd wreszcie zdecyduje co chce robić, na jaki transport stawiać lub powie wyraźnie - nie mamy pieniędzy, to kolejna próba zasilenia budżetu, ale niech jasno sie określi, a nie mydli nam oczu.
Inne tematy w dziale Polityka