gschab gschab
335
BLOG

"Chin i Sienkiewicza mam już dość"

gschab gschab Polityka Obserwuj notkę 2

 

Tytułowe słowa miał ponoć wypowiedzieć Henryk Sienkiewicz w roku 1900, kiedy cały kraj obchodził jubileusz pracy pisarza, a w prasie przeplatały się głównie wiadomości o wojnie w Chinach i o organizowanych na cześć Sienkiewicza uroczystościach. Jak byśmy to dziś zgrabnie ujęli – podstawowe newsy.

U nas od jakiegoś czasu podobnie i choć wieści o wojnie w Państwie Środka, i jubileuszu pisarza zastąpiła wizyta w Polsce prezydenta USA – szum medialny taki sam (a biorąc pod uwagę nowe – w stosunku do początku wieku XX, środki przekazu) jeszcze większy. USA, Stany Zjednoczone, Barka Obama, prezydent i co tam jeszcze komu do głowy przyjdzie odmieniane są przez wszystkie możliwe przypadki, a znaczenie wizyty w naszym kraju komentatorzy (przynajmniej ich spora część) podnoszą w każdej swojej wypowiedzi. Głosy rozsądku przedstawiające realne skutki nadchodzącej wizyty, czy też wskazujące dotychczasowe ignorowanie Polski przez administrację USA, przechodzą prawie bez echa.

Oczywiście w pełni rozumiem, że przyjazd najważniejszego (przynajmniej za takiego jest uważany) światowego polityka jest dla mediów tematem numer jeden, jednak te komentarze przedstawiające nasze znaczenie na arenie międzynarodowej, które zostało tą wizytą podkreślone (ciekawe dlaczego Obama nie podkreślił nas przez dwa i pół roku swojej prezydentury tylko dopiero teraz?) to już jakaś megalomania. Musimy sobie wreszcie uzmysłowić, że ciągle (mam nadzieję, że to się wreszcie zmieni) jesteśmy peryferyjnym krajem Europy, mającym duże aspiracje lecz nie poparte „armatami”. Wizyta taka jak obecna jest wyłącznie kurtuazyjna i wynika z zapotrzebowania Polski i Polaków na jakiś gest ze strony Stanów Zjednoczonych, gest pokazujący wiernemu sojusznikowi, zaangażowanemu w działania USA i udzielającemu im poparcia na europejskiej scenie politycznej, że Polska jest ważnym i cenionym sojusznikiem i zajmuje należne jej miejsce (ciekawe jakie) w sercach i umysłach Amerykanów.

Wizyta kojarzy mi się z objazdem jaśnie pana po włościach, pogada z ekonomem, spotka się z zarządcą, zajrzy do czworaków, pogłaszcze po główkach dzieci, sypnie cukierkami i odjedzie do swoich spraw, a chłopstwo podbudowane zainteresowaniem wielmoży pod czujnym okiem zarządców jeszcze sprawniej weźmie się do roboty. Problem polega na tym, że dla nas przeznaczona jest rola chłopstwa.

Oczywiście nie od razu Kraków zbudowano, jesteśmy krajem na dorobku i dużo jeszcze przed nami pracy. Mamy szansę i wierzę, iż ją wykorzystamy aby stać się za jakiś czas krajem o gospodarce znaczącej w Europie (a co za tym idzie w świecie) dzięki czemu nasze znaczenie polityczne będzie zupełnie inne – zyskamy wspomniane wcześniej przeze mnie „armaty”. Dziś niestety wypowiedzi na temat tego jacy to jesteśmy ważni, że przyjeżdża do Polski sam prezydent USA są po prostu śmieszne i zakłamują rzeczywistość.

Wizyta Baraka Obamy w Polsce nie przyniesie nam nic, może jakiś mało znaczący gest ale bez wątpienia żadnych konkretów. Jedynie politycy, z którymi Obama się spotka będą się puszyć jacy są ważni i jaki mają wpływ na bieg spraw na świecie. I to wszystko czego możemy się po wizycie prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej spodziewać.

Henryk Sienkiewicz dostał chociaż Oblęgorek.

 

Zapraszam wszystkich do głosowania na mój wpis "Proszę więc o dokument, że jestem Polakiem" , który został zgłoszony w kategorii polityka do konkursu na dziennikarza obywatelskiego 2010.

 

gschab
O mnie gschab

Wielbiciel rocka, piosenek Jacka Kaczmarskiego i żeglarstwa. Sybaryta

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka