Internet jest jak komputerowy wirus, ciągle się rozwija, pojawiają się wciąż nowe możliwości i jednocześnie cały czas podejmowane są próby jego ogarnięcia i zapanowania nad tą – wydawałoby się puszczoną całkiem na żywioł, falą. Zawsze jednak globalna sieć jest krok przed urzędnikami, tak jak twórcy wirusów są zawsze krok przed twórcami zabezpieczeń.
Z jednej strony mamy miliardy użytkowników, niczym (teoretycznie) nie skrępowaną wolność umożliwiającą komunikację między zainteresowanymi oraz publikację praktycznie dowolnego materiału na każdy możliwy temat. Dzięki temu powstają – liczone obecnie w setkach milionów) grupy skupiające osoby o podobnych zainteresowaniach (jedną z nich jest salon24). Z drugiej ciągle słyszymy o bardziej lub mniej udanych próbach ocenzurowania internetu i kontroli treści w nim zamieszczanych. Próby te podejmowane są w imię ochrony użytkowników, ich dóbr ale również bardzo często w imię ochrony interesów totalitarnych reżimów, które nie chcą pozwolić aby swobodny przepływ informacji zlikwidował monopol państwa na propagandę i pokazał rzeczywistość inną niż życzyłby sobie rząd. Czasem pod wpływem nacisków udaje się skłonić wielkie firmy do ustępstw na rzecz ograniczenia swobody w sieci (np. Google i Chiny) czasem dzięki monopolowi państwa na sieci telekomunikacyjne udaje się wyłączyć większość (ale jednak nie wszystkich) użytkowników, odcinając ich od informacji.
Zawsze jednak znajdą się osoby i możliwości do obejścia ograniczeń, stąd istnieje jednak w Chinach „wolny internet” czy też dzięki łączom satelitarnym udawało się porozumiewać egipskim rewolucjonistom. Temu również zawdzięczamy przekazywane praktycznie na bieżąco informacje z równych rejonów świata oraz komentarze na ten temat spływające z innych miejsc na kuli ziemskiej, a słuchane i oglądane jeszcze gdzie indziej. Jednocześnie czym (pod względem technicznym i organizacyjnym) różni się flash mob zorganizowany poprzez twittera w centrum handlowym od demonstracji politycznej po np. ambasadą przygotowaną za pomocą tego samego medium?
Każdy nowy nośnik informacji, któremu udało się rozpowszechnić w sposób globalny staje się narzędziem, narzędziem które może być wykorzystywane w sposób różny i przynoszący w zależności od tego różne efekty. Może pomóc w obaleniu reżimu, zorganizowaniu heppeningu na Krakowskim Przedmieściu, upowszechniać informacje dotyczące niszowych produktów kultury jak również wielkich arcydzieł. Może być forum dla pedofilów oraz organizować i pomagać ich ofiarom, może być kanałem szybkiej komunikacji osób chcących się gdzieś spotkać ale jednocześnie może służyć odseparowaniu się od świata zwnętrznego.
Dzięki internetowi mamy natychmiastowy dostęp do informacji, które nas interesują oraz możliwość reagowania na wydarzenia nawet z drugiego końca świata. Jednocześnie mamy dostęp do zalewu informacji, coraz trudniej wychwycić te istotne, a nawet te prawdziwe, tworzy się wokół nas medialny szum powodujący przechodzenie bez echa rzeczy ważnych, jednocześnie (często nie wiadomo nawet dlaczego) na pierwszy plan wysuwają się newsy tak bardzo nieistotne, że nawet nie powinny (teoretycznie) wzbudzić minimalnego zainteresowania, a stają się hitami. Pojawia się coraz częstsze zjawisko – jak czegoś nie ma w internecie to znaczy, że nie istnieje.
Coraz trudniej jest żyć bez dostępu do sieci ale również coraz trudniej jest z niej korzystać, tak aby nie zatracić dotychczasowych wartości i nie zmienić (za bardzo – całkiem jednak się nie da) sposobu kontaktów innymi ludźmi. Coraz trudniej umówić się na piwo, a coraz łatwiej spotkać na facebooku.
Jednocześnie całkowita wolność internatów jest również wolnością całkowicie pozorną. Trzeba być super hakrem aby nie dac się namierzyć, służby specjalne cały czas monitorują wiadomości w internecie przechwytując słowa kluczowe i sprawdzając nadawców i odbiorców. Ciągle zostawiamy po sobie ślady, nawet nie zdając sobie z tego sprawy ale dzięki tym „drobiazgom” chętni - mający odpowiedni sprzęt i wiedzę, bez problemu dowiedzą się co, gdzie i kiedy robiliśmy, jakie są nasze przyzwyczajenia, gusta, poglądy polityczne czy preferencje seksualne itd.
Dzięki sieci coraz więcej informacji jest gromadzonych na serwerach i dostępnych po zalogowaniu, włamaniu się lub całkiem za darmo. Przez to można nie ruszając się z domu podziwiać wschód słońca nad Saharą czy Kaplicę Sykstyńską ale również można dowiedzieć się jak z ogólnie dostępnych materiałów skonstruować bombę. Można skrzyknąć się i rozpocząć rewolucje ale również można stworzyć dysydentowi fałszywy profil i po umieszczeniu go w sieci doprowadzić do aresztowania w innym kraju np. za pedofilię.
Dzięki globalnej sieci można wszystko, nie można tylko zwolnić użytkownika od myślenia okonsekwencji tejże sieci użytkowania.
Inne tematy w dziale Polityka