Kiedy słuchało się tytułowego dialogu prowadzonego w Trójce przez Andrzeja Zaorskiego i Mariana Kociniaka było śmiesznie, momentami nawet bardzo śmiesznie. Kiedy oglądało się „film” z sopocko-gdańskiej Ergo Areny było śmiesznie, momentami nawet bardzo śmiesznie.
I na tym podobieństwa się kończą, czego innego oczekuję od programu satyrycznego, a czego innego od zjazdu największej polskiej partii, mającej premiera, prezydenta, Sejm, Senat i duże szanse na zwycięstwo w nadchodzących wyborach. Nawiązując ponownie do kultowych, emitowanych w Trójce programów rozrywkowych, to gdyby w czasach słusznie już minionych, wyemitowano przemówienia (a przynajmniej ich fragmenty) np. w 60 minutach na godzinę to byłoby słuchaczom do śmiechu – dla tych co nie pamiętają, przypominam, że wówczas mówiło się jedno, a dzięki intonacji, przesadzie, gestom znaczyło zupełnie co innego, wszyscy dopatrywali się drugiego dna, aluzji itd. Ogólnie kabaret można było zrobić ze wszystkiego.
A "momenty" były.
Takie wazeliniarstwo uprawiane przez (mrugnięcie) wobec (mrugnięcie) to byłoby odczytane jako czystej wody krytyka i prześmiewanie się ze wszystkich wymienianych przymiotów.
Albo słowa Wodza do swoich wiernych poddanych, dzięki mediom trafiające do narodu. Biegli w kunszcie kabareciarze z lat 70 – 80 od razu odczytali by jako kpinę i pokazanie narodowi „gdzie jest jego miejsce”.
A już maestrią wykazali się Ci, którzy nagle, w ostatnim czasie stwierdzili, że z dotychczasowymi współpracownikami jest im nie po drodze. Argumenty przez nich używane były prawie rodem z „Księcia” i również można było się pośmiać.
Ot niezły kabaret – chyba, że to było na poważnie…
Inne tematy w dziale Polityka