No i stało się, Unia Europejska dopuściła do swojej świadomości fakt, że dalsze pompowanie pieniędzy w grecką gospodarkę do niczego dobrego nie prowadzi, co najwyżej zwieksza długi tego kraju. Ponieważ nie ma mozliwości aby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Grecja wyszła na prostą, ustalono coś co nazwano "częściowym bankructwem". Pomimo wyjasnień unijnych ekonomistów termin ten rodzi jednak więcej pytań, niz daje odpowiedzi. Co to jest cząsciowe, wiadomo, że nastąpi redukcja zadłużenia, wiadomo, że obniży sie oprocentowanie pożyczek dla Grecji, to jednak jedyne co wiadomo.
Unia Europejska da nastepne pieniądze ale będzie wymagać i to dużo więcej niż do tej pory. Bez wątpienia konieczna będzie zakrojona na szeroką skalę prywatyzacja, konieczne będą redukcje zatrudnienia w sektorze publicznym (rozdęte do niewyobrażalnych wręcz rozmiarów) oraz ograniczenie przywilejów pracowniczych osób pracujących "na państwowym" - praca w greckiej budżętówce, do tej pory była jedną z lepszych "fuch" w UE. Konieczne będzie również uszczelnienie systemu podatkowego, co nie będzie łatwe w kraju gdzie oszukiwanie fiskusa jest wręcz sportem narodowym.
Nie wiadomo, a w zasadzie (biorąc pod uwagę wydażenia z oststnich miesięcy) to wiadomo jak zareaguje greckie społeczeństwo. Nie ma co liczyć na społeczną aprobatę ostrych cięć i programu oszczędnościowego, nie ma co liczyc również na poparcie dla faktu, że Grecy będą rozliczani przez międzynarodowe instytucje z każdego wydanego euro.
Plan zakłada również wciągnięcie do systemu pomocy firm prywatnych ale brak szczegółów na jakich to miałoby odbyć się zasadach. No ale sam pomysł akceptacji greckiego bankructwa (przez ekonomistów oczywisty od dłuższego czasu) w głowach unijnych urzędników przebił sie dopiero parę godzin temu, istnieje więc spora szansa, że szczegóły zostaną dobrze dopracowane.
Nie wiadomo (brak pecedensu) jak to wszystko odbuje się na kondycji unijnej gospodarki raz wpłynie na euro. W perspektywie bez wątpienia gospodarka Grecji ulegnie wzmocnieniu, co będzie dobrą wiadomością dla całej Unii. Jednak koszt reform może być dla Greków (przyzwyczajonych przecież do luźnego traktowania państwa i przez państwo) nie do zaakceptowania. Mogą wyjść na ulicę i pod hasłem walki z unijnym dyktatem dokonać wręcz rewolucji. Mało kto przyjmuje tam do wiadomości, że do tej pory środki unijne służyły w dużej mierze do pokrycia konsumpcji i finansowania rozlicznych przywilejów. Panuje raczej opinia, że gdyby nie narzucane przez Unię Europejską warunki to gospodarka grecka by kwitła, a obywatele opływaliby w dostatki. Pogląd dosyć typowy, jednak niezbyt prawdziwy. Oligarchiczny (skupiony w rękach kilku rodzin, z rodziną obecnego premiera włacznie) system gospodarczy i polityczny, powoduje tworzenie wzajemnych zobowiązań, które do tej pory były realizowane poprzez obsadzanie swoimi ludźmi wszystkich możliwych stanowisk i to na dodatek nie zwalniając etatów tylko tworząc nowe. Teraz już tak się nie da, a to będzie bardzo trudne do przyjęcia przez większość społeczeństwa.
Bankructwo Grecji może być dla tego kraju ogromną szansą na zreformowanie gospodarki i przywrócenie do stanu względnie normalnego całego systemu gospodarczo-politycznego, może być jednak również pretekstem do bardzo poważnych niepokojów społecznych, które nie wiadomo jak się skończą.
Inne tematy w dziale Polityka