No może jeszcze nie wyszło gdyż dopiero cały ten cyrk się rozpocznie ale daję sobie obciąć głowę wraz z przyległościami, że będzie klapa. Choć rząd pewnikiem odtrąbi wielki sukces.
A o co chodzi? - o plany naszego ministewrstwa szkolnictwa dotyczące edukacji dzieci od lat sześciu. Z jednej strony obietnice pani minister, z drugiej protesty rodziców. Pomijam argumenty mówiące o zabieraniu dzieciństwa, bo uważam je po prostu za głupie ale przyjrzyjmy się tym merytorycznym.
Niewątpliwie zdolność percepcji i przyswajania wiedzy u 6 i 7 latków jest ta sama, również rozwój fizyczny jest na poziomie zblizonym. Tu nic nie stoi na przeszkodie aby dzieci młodsze posłac do szkoły. Istnieją również argumenty ekonomiczne (perpektywicznie) osoby zaczynające wcześniej naukę szybciej wejdą na rynek pracy i będą (przynajmniej w teorii) pracować o rok dłużej - pewnie już ktoś policzył ile to miliardów złotych oszczędności. Same zalety, czego więc chcą ci "durni" rodzice? Ktos kto ma dieci w wieku szkolnym i zdarza mu sie wejść do szkoły zdaje sobie sprawę z tłoku, dołożenie dodatkowego rocznika tylko go zwiększy. Łaczenie w jednej klasie siedmiolatków po zerówce oraz dzieci o rok młodszych - bez przygotownia w formie zerówki powoduje na samym starcie różnice edukacyjne i problemy psychologiczne u dzieci. W bardzo wielu szkołach podstawowych mieszczą się również gimnazja, dokładając dzieci jeszcze młodsze mieszamy niebezpiecznie dzieci o różnym stopniu rozwoju. Pomijam oczywiście takie drobiazgi jak koniecznośc zwiększenia kadry nauczycielskiej w pierwszym roku tej reformy, kadry która później, w kolejnych latach nie będzie juz potrzebna, dodatkowe pieniądze na wyposażenie itd.
Uważam, że pomysł sam w sobie jest bardzo dobry - im wcześniej tym lepiej. Jednak jestem przekonany, że na chęciach się skończy, dzieci pójdą do szkoły rok wcześniej bez przygotowania placówek itd., a po jakimś czasie wszystko się "uklepie" i tylko ten podwójny rocznik 6 i 7 latków będie odczuwał na swojej skórze (podwójna ilość młodzieży do gimnazjum, liceum na studia) skutki źle wykonanego dobrego pomysłu. Bardzo wątpię - przynajmniej nikt na ten temat nic nie mówi aby nasz rząd pomyslał co będzie gdy ta zwiększona ilośc dzieci zacznieiśc do gimnazjum, czy te dostaną jakięś wsparcie. Poza moralnym i obietnicami.
Inne tematy w dziale Polityka