Przeczytałem właśnie informację o wyborach miss USA, a właściwie nie o samych wyborach lecz o wypowiedzi jednej z kandydatek. Otóż Miss Kalifornii, prowadząca w wyścigu do korony na pytanie o małżeństwa osób tej samej płci - zgodnie ze swoim sumieniem, powiedziała, że dla niej małżeństwo dotyczy kobiety i mężczyzny. No i się zaczęło.... Miss USA nie została, a głosy oburzenia dobiegały ze wszystkich stron. Szczerze mówiąc to mało mnie interesują (chyba że jako ciekawostka) idiotyzmy z Ameryki Północnej, niestety to co u nich dziś u nas jutro, najdalej za dwa dni. Hipokryzja politycznej porawności jest tak wielka, że zaczęli dostrzegać ją nawet Amerykanie, tylko że kiedy oni sobie jakoś z tym poradzą (za parę lat) to u nas pewnie akurat rozkwitnie w całej krasie.
I żeby sprawa była jasna, uważam że osoby tej samej płci powinny mieć mozliwość brania ślubu, za nazwanie kogoś "czarną małpą" waliłbym w pysk, a tekst "Żydzi na Madagaskar" uważam za głupie. Ale jeszcze głupsze jest niedopuszczanie do wyrażania własnego zdania, nazywanie kogoś Afroamerykaninem - tu jeszcze rozumiem konotację historycznę ale już sprawny inaczej (w odniesieniu do inwalidy) to już cyrk. Tak samo nie uważam aby krytyka postępowanie izraelskiego rządu była utożsamiana z antysemityzmem. Porównywalnie - pisanie o szmalcownikach nie jest antypolonizmem.
Każdy ma prawo do przedstawiania swoich opinii, dopóki nie obraża innych a jedynie przedstawia swoje zdanie. Jedynie zdrowy rozsądek chroni nas przed zalewem politycznej porawności, tej poprawności która w założeniu miała wspierać wolność mniejszości, a obecnie jest dyktatem zniewalającym większość.
Pamiętajmy co mówił Wolter - Nie zgadzam się z tym co mówisz ale oddam życie abyś miał prawo to powiedzieć.
Inne tematy w dziale Polityka