Muszę przyznać, że akcja Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Prokuraturze Generalnej mnie zadziwia. Nie, nie dlatego, że się odbyła – ludzie Wojtunika wchodzili do ministerstw i rządowych instytucji, mogli i tam. Zadziwia mnie, że nikt jej nie skojarzył z platformerskim skokiem na instytucje państwa. Najpierw przepychana kolanem ustawa o Trybunale Konstytucyjnym, teraz Seremet trzepany przez agentów, a jutro?
Nie mam zdolności do prekognicji, ale na miejscu prezesa profesora Marka Belki zacząłbym się bać...
Patrzę sobie swoim mało wprawnym okiem i wygląda mi na to, że Platforma Obywatelska już wie, że jesienią zejdzie do głębokiej opozycji i teraz robi wszystko, by zabezpieczyć dla siebie stołki w newralgicznych instytucjach. Trybunał Konstytucyjny, Prokuratura Generalna, Narodowy Bank Polski – jeżeli tam siedzieć będą ludzie wrogo nastawieni do przyszłej koalicji (jakakolwiek by ona nie była) to rządzenie krajem będzie bardzo utrudnione, jeżeli w ogóle możliwe. Przynajmniej skuteczne i płynne rządzenie.
I wydaje mi się, że właśnie o to koalicji robotniczo – chłopskiej chodzi...
Plan jest prosty. Nawrzucać odpowiednią ilość kłód pod nogi następców, a potem punktować im każde potknięcie przy pomocy sojuszniczych mediów by za cztery lata (albo i wcześniej) objawić się jako jedyny ratunek dla rujnowanego państwa. Platforma Obywatelska musi przegrać, żeby mogła wygrać – to wydaje się dziś być jasnym jak Słońce na niebiosach – a politycy tej partii doskonale zdają sobie z tego sprawę udając tylko głupków przed opinią publiczną.
I robią to doskonale...
Ta strategia może się okazać bardzo skuteczna, wyborcy nie widzą przyczyn, widzą efekty. Nie dostrzegą kłód, będą widzieć tylko potykającego się o własne nogi zawodnika, na którego postawili pieniądze u bukmachera. I będą wściekli.
A za pięć lat triumfalnie powracający z Brukseli Donald Tusk zamieszka w pałacu na Krakowskim Przedmieściu...