Warto dokumentować elektronicznie dla Kosmitów choroby umysłowe gatunku ludzkiego, które przyczyniły się do zagłady ludzkości w niedalekiej przyszłości.
Jedną z nich jest pazerniactwo. To taka pazerność do sześcianu.
Zaczęło się od tego, że zapchał mi się zlew. Chciałam go przepchać przepychaczką, puściła wyrobiona śruba mocująca odpływ i cała półpłynna zawartość zapchanego zlewu znalazła się pod spodem. Szafka sobie te pomyje szybko wchłonęła jak głody wilk i napuchła.
Zlew ogólnie był do dupy. Zamontowany 20 lat temu, gdy jeszcze rządziła w domu moja mama i robiła wtedy remont. Wyremontowała połowę mieszkania, po czym doszła do wniosku, że ze mną jest nie do wytrzymania i wyprowadziła się w drugi kraniec Polski do kurortu, gdzie kupiła sobie drugie mieszkanie.
Zlew był metalowy, jednokomorowy. Z jednej strony ociekacz, na którym ciągle stała woda i koty łapkami roznosiły ją po całej chałupie. Z drugiej strony komora wielkości kuwety dla chomika, w której nie sposób było obrócić większego garnka, żeby go spłukać podczas mycia naczyń. Klęlam za każdym razem gdy przyszło do mycia większego gara i latałam płukać do wanny. Czekałam okazji, żeby go wyp***lic na śmietnik.
I wreszcie nadarzyła się okazja. Poczułam całą duszą, że nadeszła chwila, gdy z czystym sumieniem można by pozbyć się grata.
Nową szafkę do pięknego kompletu szafek kuchennych miałam w domu, bo gdy mama robiła remont to kupiła o jedną więcej, żeby wstawić ją do wyremontowanego sraczyka, by służyła na buty. A że na wyremontowanie sraczyka nie starczyło jej cierpliwości, to szafka nie odpakowana stała 20 lat raz za jedną szafą, raz za drugą w którymś z pokoi.
Teraz tylko potrzebowałam do niej nowego zlewu. Nakładanego, 90 x 60 cm, dwukomorowego, bez tego cholernego ociekacza.
Przegrzebalam cały internet. Nie ma. Nie dowierzałam. Postanowiłam wybrać się na wycieczkę po sklepach stacjonarnych stolicy.
Na pierwszy i ostatni rzut poszła Castorama.
Weszłam. Patrzę, cała ściana od podłogi do sufitu na 5 m wysokości obwieszona najróżniejszymi figurami geometrycznymi wielkości oczywiście kuwety dla chomika, w większości z cholernymi ociekaczami.
Zaczepiam doradcę klienta:
- Proszę pana, poszukuję normalnego zlewu.
Wskazał mi ręką całą ścianę.
- Nie proszę pana - odrzeklam - to są schizofreniczne dziwactwa, ten, ten i tamten rząd to kuwety dla chomika. A ja potrzebuję dwukomorowy, z głębokimi komorami, 90 x 60 cm.
- To nigdzie już pani takiego nie dostanie.
- Jak to - pytam - nie ma w Polsce normalnych zlewów?
- Nie ma. Pani potrzebuje nakładany na szafkę. A teraz zlewy wpuszcza się w blaty. Nakładane są tylko osiemdziesiątki. Tak jak odchodzi się od ściennych bateri, tak odchodzi się od nakładanych zlewów.
- A co komu przeszkadzały nakładane zlewy ? - pytałam coraz bardziej wk**wiona.
Wzruszył ramionami:
- Taka moda. Niech pani kupi blat, wykroi w środku otwór i wstawi któryś z tych.
- Któryś z tych kuwet dla chomika? Przecież pod kant zlewu będzie podchodzić wilgoć, woda, zaraz zalęgną się żyjątka typu grzyby, bakterie, wirusy, blat napuchnie... Przecież to bomba ekologiczna takie rozwiązanie!
- Ja tak mam i mnie nie puchnie.
- A moim znajomym puchnie. Dobra. Rozumiem, że w Polsce nie dostanę normalnego zlewu i muszę kupić koryto dla świń, żeby mieć wygodę w kuchni.
Skończyłam rozmowę, bo o czym dyskutować z młokosem, który żywi się pizzami z pudełek i nie ma zielonego pojęcia o myciu naczyń?
Wychodząc wkurzona, pierwsze co mi przyszło na myśl to to, że schizolce opanowały produkcję zlewów, a zaostrzyło im się po srowidzie i smiercionkach.
Ale za chwilę mnie tknęło, że to gorsza choroba, bo w uszach dźwięczało mi: "niech pani kupi blat.."
Pazerniactwo!
Przecież kiedyś wystarczyło kupić zlew. A teraz kup blat, wykrój dziurę wielkości 9/10 blatu, wyrzuć to co wykroiles na śmietnik, bo co? Będziesz trzymać za szafą? Kup zlew a do tego silikony, pierdziony i taśmy uszczelniające dziurę oraz płyny do walki z pleśnią...
Produkcja pędzi pełną parą, surowce energetyczne zużywane na potęgę, lasy wycinane w tempie geometrycznym, gotujemy się w morderczych upałach przez coraz więcej miesięcy w roku, bo ocieplenie klimatu, ścieki wylewane do Odry, Wisły i Warty, aż ryby pływają do góry brzuchami, kasa klientowi wycieka z kieszeni szybciej niż woda, a 9/10 blatu wala się za śmietnikiem.
Ale najważniejsze, że producenci wszystkiego dorabiają się pałaców ze złotymi kiblami!
Wkurzona na maxa zadzwoniłam do matki, żeby jej bla bla bla nablablać i się rozładować. A moja staruszka, co to od dekady nie ogląda telewizora, więc nie ma kto jej gwałcić umysłu, ni z gruchy ni z pietruchy:
- No tak wygląda unijna dyktatura Frycow. Dlatego ja Niemców tak nie lubię.
- To może oddajmy się pod zabór Ruskim? - wydarlam się - No bo opozycja u nas prześladowana jak u Ruskich, tego z Agrouni Sasin szczuje ABW, Olszański już siedzi w pierdlu, lekarzy - antyszczepionkowcow pozbawia się prawa wykonywania zawodu... To może pod ruskim zaborem będziemy chociaż mieć normalne zlewy?
Dobra. Co tu dużo gadać. Idzie koniec świata. Pazerniactwo na pałace i złote kible przyczyną zagłady ludzkości. Kosmici się pośmieją w przyszłości, gdy odnajdą nasz ziemski bajzel po tysiącu paru latach.
Ma ktoś do odsprzedania normalny, stary, komunistyczny zlew 90 x 60, nakładany, z dwoma głębokimi komorami takimi jak za komuny?