Halo Halo
255
BLOG

Kochani! Gorąca prośba!

Halo Halo Społeczeństwo Obserwuj notkę 25

Nie wiem od czego zacząć i jak sklecić notkę, bo... bardzo mi zależy. A gdy mi na czymś bardzo zależy, to urywa mi się "gadane". Zatem po prostu... zacznę. Może jakoś poleci?


Więc...

Wspaniali ludzie jakich w Polsce mało, tacy z wielkim sercem i ochotą do działania, wzięli się za przedsięwzięcie, bo trafiła się okazja.


Chodzi o ratowanie cudownych i bardzo pokrzywdzonych przez Stwórcę tego świata istot jakimi są koty. Koty, na które Bóg wymyślił koszmarną broń do ich unicestwiania - wirusa FeLV.

Parszywy, podstępny wirus długie lata siedzi w kocie utajony, ale przenosi się na inne. A potem...wyniszcza układ krwiotwórczy, odporność, robi stany zapalne. Potrafi rzucić się na każdy układ lub narząd, obrócić go w perzynę i zmieść istotę z tego świata.

Koty w schroniskach z testem pozytywnym są od razu usypiane a przecież mogłyby jeszcze pożyć w dobrym zdrowiu przez kilka lat zanim wirus uaktywni się i skosi zwierzaka.


Jedna z fundacji podjęła się zadania stworzenia dla takich biedaków osobnego ośrodka. Znaleźli bardzo tanie lokum do remontu i potrzebują pieniędzy:


https://www.ratujemyzwierzaki.pl/marzeniekotow



Dlaczego bardzo mi zależy, by dobrzy ludzie tacy jak Wy, drodzy moi Czytelnicy, otworzyli swe serca i wsparli przedsięwzięcie?

Bo... widzę ratunek i szansę, bo wiem, że gdy okrutny Bóg wyciąga przeciw komuś swoją broń, wymierza nią i strzela, zawsze ale to zawsze kładzie w pobliżu broń dla swojej ofiary - czasem silniejszą, że jesteś w stanie wygrać niejedną bitwę a nawet całą wojnę! Tę broń trzeba tylko znaleźć i użyć. Czasu jest jedynie mało.


Od 2019 roku toczę taką wojnę z Bogiem, a od roku On pozwala mi ją wygrywać. Przegrałam 3 bitwy, ale kolejne wygrywam. Znalazłam broń...


Zaczęło się od tego, że byłam gotowa odejść z tego świata. Zmęczenie wieloletnią, postępującą chorobą mięśni, beznadzieja życia wśród ludzi - tych porąbanych oczywiście, a normalnych jakoś nie było widać na horyzoncie - spowodowały, że kombinowałam w myślach jaki byłby najlepszy transport na tamten świat.

Jednak najwyraźniej Bóg nie chce, żebym z "taką dupą" tam do Niego... wiecie, wedle powiedzenia. A że dobrze mnie zna i wie, w którą strunę uderzyć, to przygotował misterny plan wojny na długie lata, by mnie na tym padole przytrzymać. Wie, że nie pójdę do Niego tam, zanim tu na ziemi nie pokażę mu, że ze mną nie tak łatwo. Taka jestem. Taką mnie stworzył. Zatem było to tak:


Gdy jeszcze nieźle mi się żyło i miałam trochę możliwości życiowych, zaczął podrzucać mi pod nogi koty, które... jeden tamto, drugi sramto, trzeci owamto (co się będę rozwodzić?)... każdy wymagał pomocy, bo na wolności nie poradziłyby sobie. Przygarnialam, odrestaurowywalam. No ale gdy spełni się ludzki obowiązek i pomoże, to odrestaurowanego kota zawsze można oddać w dobre ręce i pakować manatki na tamten świat.


Gdy już byłam psychicznie gotowa zaczęło się niewinnie u jednego z kotów wodnistym katarkiem bez temperatury. Przed majówką 2019. Pokichal sobie kocina, polezal, dostał coś na alergię od weta, przycichło.

I nagle  łubudu wywaliło z granatnika! Nie, nie, to jeszcze nie bomba atomowa!

Koci katarek pod koniec maja zaczął się roznosić na stado i wyglądało to coraz groźniej. Konieczny był weterynarz. Nie ulegało wątpliwości, że to coś wirusowego, bo jedna z kotek dostała wysokiej gorączki. Reszta nie, ale co którego dopadło - słabł w oczach. Poszły w ruch antybiotyki, żeby zabezpieczyć przed powikłaniami bakteryjnymi.

I... dramat dwóch staruszków - 16 i 18 lat. Jednen antybiotyk nie zapobiegł powikłaniom, drugi nie pomógł, trzeci u jednego z nich też nie... Osiemnastolatka dostała udaru w przebiegu infekcji. Szesnastolatek dusił się na masywne, ropne zapalenie płuc. Gdy nie zadziałała gentamycyna a kot zaczął toczyć pianę z pyszczka podjęliśmy z wetem decyzję o eutanazji... :(

Młodsze osobniki lepiej sobie radziły. Jeden z nich też dostał ropnego wycieku z noska ale po 10 dniach stanął na chwiejne łapy. Pozostałe, ciężko bo ciężko ale zmagały się tylko z wodnistym wyciekiem.


- Stado ma problemy z odpornością - oznajmił weterynarz - Koty, które żyją w dobrych warunkach w domu, nawet jak złapią herpesa (wirus kociego kataru), to nie przechodzą tak drastycznie. Robiła pani testy na nosicielstwo innych wirusów jak FeLV i FiV?

- No oczywiście! Każdemu przy przyjęciu! Były ujemne. Płytkowe testy.

- Trzeba zrobić metodą PCR. 150 zł jeden.

- Aha. Całemu stadu. Aha.


Właśnie od ponad roku toczyłam batalię z ZUS, który odebrał mi prawo do renty. A to co udawało mi się dorywczo dorobić w niektórych miesiącach, starczało na...waciki powiedzmy.


Kolejny rok to były nawroty kociego kataru i szukanie środków na wzmocnienie odporności. Suplementy takie jak czystek, cynk, omega kwasy, aminokwasy, Lydium od weterynarza w zastrzykach, itp.

Pomagały. Koty wylizywaly się z nawrotów.


Marzec 2021.

Jedna z kotek w dobrej formie zaczęła co jakiś czas dziwnie "miechowac" brzuszkiem podczas oddychania. Raz była w formie, raz kładła się, wyciągała szyjkę i miechowala. Wyraźne duszności. Astma poinfekcyjna? Steryd nie pomógł.

A potem rentgen wykazał...jelita i kawałek wątroby na płucach. Natychmiast operacja! Guz niezłośliwy wpychał się przez przepuklinę przeponową z jamy brzusznej do klatki piersiowej.


Operacja się udała, tylko pacjentka nie chciała wracać do formy. O jedzeniu nie było mowy, a karmienie kończyło się wymiotami. Ropień się zrobił podskorny i pękł. Było chodzenie na sączki... A potem sperforowal klatkę piersiową i zrobiła się odma opłucnowa. Przez dwie doby - od soboty g. 17.00, do poniedziałku po Niedzieli Palmowej kotka siedziała w szpitalu z dziurą w boku i przez bok zasysała powietrze do klatki. Czekała na chirurga, który umiałby wyciąć obropiałą tkankę i zainstalować dren.

W tym czasie lekarka dyżurna zrobiła badania krwi do operacji i... coś ją podkusiło, żeby zrobić testy na FeLV i FiV...

Wysłała mi zdjęcie płytki na telefon...

FeLV +

- Uśpić. Nie wyliże się z tego z białaczką. A nawet jak teraz przeżyje, to i tak wkrótce umrze w cierpieniach - zapewniali weterynarze.

"Uśpić. Uśpić. Uśpić"...

Ale zadzwoniłam do jeszcze jednej z osiedlowego gabinetu prosząc o opinię. I tylko ta jedna powiedziała:

- Wie pani...my robimy zabiegi bialaczkowcom, zęby rwiemy, szyjemy...nie goi się, nie goi ale potem się goi... Uśpić zawsze można, ale najpierw warto spróbować ratować.


- Ratować! - padła moja decyzja w klinice - Nie ma dyskusji! Ratować! Taka moja wola.


Musiałam napodpisywac oświadczeń, że na moją odpowiedzialność...itd.

Jednocześnie ciągle miałam całe ciało jak z waty i nie mogłam swobodnie czerpać głębszego oddechu. Mam 6 kotów z białaczką... dlatego tak ciągle chorują na infekcje... Boże, ile im życia zostało? Dawaj wertować internet. Koty od odtajnienia się FeLV, a odtajnienie już nie ulegało wątpliwości, dożywają jeszcze 2-3 lata.

2019, 2020, 2021... To już pełne dwa...


Druga operacja udała się, tylko kotka miała już taką anemię, że wymagała transfuzji krwi. Jej małżonek - seniorek rodu - okazało się, że miał taką samą grupę co ona. Jednak lekarka prowadząca wstrzymywała się z transfuzja. Kotka dostawała koci interferon, czyli surowicę na walkę z wirusem. Wiecie, u ludzi z żółtaczką C też stosuje się ludzki interferon.

Wyścig z czasem... Kto zwycięży? Białaczka, czy interferon? A z drenu ciągle wyciekała ropa...

Kotka jednak przez cały czas wykazywała chęć do życia i siły witalne. A jakiego futra dostała! Ho ho!

W końcu w Wielki Piątek po wyjęciu drenu dali mi ją do domu z dziurą w boku i wyciekiem, bo "może w domu się zagoi".

- W domu wśród właścicieli szybciej zwierzęta dochodzą do siebie - usłyszałam.

Nadal jednak miałyśmy codziennie, dwa razy dziennie przychodzić na zastrzyki dożylne i kroplówki oraz płukanie dziury.

Generalnie wszyscy położyli lachę na kotkę i jej pańcię wariatkę. Powiedzieli, że jak znów sperforuje się klatka piersiowa, to trzeciej operacji nie zrobią, bo już będzie za mało tkanki, żeby zszyć.


I wtedy nastąpił cud Wielkiej Nocy. Nocy z Wielkiego Piątku na Wielką Sobotę. Kotka całą noc wyspała się na piersiach mojej mamy. Rano o 9.00 poszłam z nią na kroplówkę, zastrzyki i płukanie dziury.

- A co ja mam tu płukać? - zapytał dyżurny wet po wyjęciu kotki z kaftanika - Przecież tu jest wszystko szczelne. I to jak mocno szczelne. Po której stronie była ta dziura?

- Panie, nie wiem, o takie rzeczy mnie pan pytasz, gdy ja już nie wiem jak mam na nazwisko... Jak to szczelne? Zarosło się? W jedną noc? Przecież jeszcze wczoraj o 20.00 wydawali mi ją z dziurą. Widziałam. Pokazywali.


Zarosło się. Po kilku dniach nawet wyniki krwi wróciły do normy. Tylko kotka nie chciała jeść. Byłam załamana. Dziura się zarosła, wyniki w normie a kocica po prostu zdechnie z głodu, bo karmieniem pluje i warczy.

Wtedy przypomniałam sobie...

Ona lubiła podgryzać świeże oregano z doniczki... To był jej przysmak. Może choć oregano poje? Dawaj lecieć do marketu! Trafiłam ostatnie, bo było już późno w nocy.

Trafiłam w dziesiątkę. Kotka nie odmówiła sobie przysmaku, a po nim w kolejnych dniach zaczęła nabierać apetytu... :)


Maj 2021 był cudowny! Stado szalało po mieszkaniu, koteczka z łysym brzuchem... :)))


A w czerwcu wszystko zaczęło walić się u pozostałych. Zapalenie, zapalenie, zapalenie, płuc, stawów, jelit...

Cała dotychczasowa broń do walki z wirusem - ta domowa i ta od weterynarzy okazała się za słaba.

Drugiej kotce zebrał się płyn w opłucnej. Antybiotyki, sterydy, szczepionka na odporność Zylexis, suplementy...nic nie działało. 5 tygodni walki i tylko gorzej. Gdy już nie mogła wstać do kuwetki i zrobiła kupkę pod siebie... 31.08.2021 zaniosłam przyjaciółkę do weterynarza na... :(((


Przez całą jesień 2021 dwa pozostałe zmagały się z zapaleniem stawów, nie mogły swobodnie chodzić. Leczone też były na nadczynność tarczycy, bo im wywaliła. Natomiast wszystkie pięć męczyły się z zapaleniem jelit. Krew była w kałach.


I przyszła taka chwila, że już nie miałam gdzie i u kogo zadłużyć się. A w długach tonelam po uszy (kilkadziescia tysięcy). Nie stać mnie było, żeby pójść na kolejną wizytę do weta, co to już i tak leczyli mi koty poniżej kosztów własnych dokładając do mnie. Nie stać mnie było, żeby kupić jakiekolwiek suplement. Przed oczami stała groźba, że zaraz nie będę miała za co kupić jedzenia tym stworzeniom.

Co robić? Uśpić, czy patrzeć jak umierają w cierpieniach?


"Pamiętasz? W necie przelatywały artykuły o kurkumie i imbirze, że działają przeciwzapalnie i wirusobójczo. Obijały ci się tytuły o oczy. Odszukaj. Poczytaj." - pojawiła mi się w głowie taka myśl.


Poczytałam. Kurkuma i imbir - dwaj najwięksi bójcy wirusów, bakteri, nawet pasożytów. Dwaj najwięksi likwidatorzy stanów zapalnych. Regenerują wątrobę, nerki, stawy...

Nie działają toksycznie na koty.

Cóż. Wóz albo przewóz. Nie miałam wyjścia. Tylko one mi pozostały. Po 1,50 zł za torebeczkę 20 g w markecie.

Trochę podziabanego, gotowanego mięska, trochę mokrej karmy, posypka... jeszcze trochę posypki...mieszamy, mieszamy, mieszamy...

- Nie chcesz jeść? Nie smakuje? Dawaj dzioba, jedz...! Jedz, bo umrzesz! Połykaj!


To był luty 2022, gdy zaczęłam faszerować koty mieloną kurkumą na przemian z mielonym imbirem. Podawałam też do karmy suszony tymianek lub oregano - też obaj wiruso i bakteriobójcy.


Który dziś mamy? 7 stycznia 2023?

W zasadzie już zapomnieliśmy co to jest wizyta u weterynarza. Niedawno na jesieni seniorek rodu miał lekki incydent z nerkami. 5 dni antybiotyk i po sprawie.

Szaleją. Zapasy, sztuki walki, pieszczochy, pretensje, roszczenia o smaczki do zjedzenia. I znów szaleństwa.

To już prawie 4 lata od odtajnienia się FeLV...


Czy myślę o zabraniu dupy na tamten świat? Nie mogę. Prowadzę wojnę tu na ziemi. 3 bitwy przegrałam. 3 istotki ze stada odeszły. Dwie stare a jedna 6 letnia. Ale pozostałe 5 ma się dobrze. Na razie wygrywamy każdy kolejny "kryzysik". Czwarty rok...


Daj szansę innym. Proszę...!

Przeczytaj opis zbiórki.
Wesprzyj przedsięwzięcie Fundacji chociaż symboliczną złotówką.
Proszę...


https://www.ratujemyzwierzaki.pl/marzeniekotow


Halo
O mnie Halo

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo