Kanibalizm, usiłowanie zabójstwa dzieci – to treść bajki o Jasiu i Małgosi.
W oparciu o jej sens i istotę, oraz piosenkę H. Ożogowskiej (słowa) i T. Mayznera (muzyka), przeprowadziłam lekcje z rytmiki z dziećmi 5 i 6 letnimi w katolickim przedszkolu prowadzonym przez siostry zakonne. Przebieg zajęć:
- Zaśpiewam wam dziś piosenkę – rozpoczęłam zajęcia - To będzie śpiewana bajka. Znana bajka. Posłuchajcie uważnie i jak ktoś już odgadnie jej tytuł – podnosi rączkę w górę. Zapytam i zobaczymy, czy odgadł.
Malowany wózek, para siwych koni.
Pojadę daleko nikt mnie nie dogoni.
Pojadę daleko po ubitej dróżce,
Tam gdzie stoi mała chatka na koguciej nóżce.
(Zwalniam tempo i robię duże oczy z uśmiechem na twarzy na słowa „mała chatka na koguciej nóżce”)
Kilkoro dzieci natychmiast podniosło rączki w górę:
- O Jasiu i Małgosi!
- Doskonale – odpowiadam. A teraz posłuchajcie dalej, bo wydarzenia w tej muzycznej bajce są troszkę inne i inaczej się ona kończy. Waszym zadaniem będzie, po wysłuchaniu, powiedzieć mi czym ona różni się od tej pierwszej bajeczki, czytanej z książeczek.
Stanę przed tą chatką, będę z bicza trzaskał.
Wyjdźże Babo Jago, wyjdźże jeśli łaska.
Wyjdzie Baba Jaga, stara całkiem siwa
I zapyta grubym głosem: ‘Kto mnie tutaj wzywa?’
To ja Babo Jago, chciałem ciebie prosić,
Żebyś nie więziła Jasia i Małgosi,
Bo jak nie to powiem rzecz ci nieprzyjemną,
Będziesz miała Babo Jago do czynienia ze mną!
Strzeż się czarownico – krzyknę w niegogłosy,
Że aż Babie Jadze dęba staną włosy.
I koniki pognam, hep hep – krzyknę na nie
I powrócę do swej mamy na drugie śniadanie.
- I gdy Baba Jaga przestraszona uciekła – kontynuuję po zaśpiewaniu piosenki - Jaś z Małgosią wsiedli do powozu chłopca, który przyjechał ich uratować i odjechali. No dobrze. A teraz porównujemy. Jak zakończyła się bajka, którą czytaliśmy z książeczki? Baba Jaga karmiła dzieci słodyczami, żeby się upasły i…?
- Żeby Baba Jaga mogła je zjeść – mówi jedno z dzieci.
- Dobrze. A jak je chciała zjeść? Tak od razu połknąć jak smok wawelski?
- Noooo... że chciała je wrzucić do pieca i upiec – kontynuuje następne dziecko, które zgłosiło się do odpowiedzi.
- Tak. Chciała je upiec i kazała im usiąść na łopacie. Ale czy dzieci usiadły?
- Nieeee…
- Właśnie. Jaś domyślił się, że Baba Jaga chce ich skrzywdzić, oszukał ją, że nie umie usiąść na łopacie i poprosił, żeby pokazała jak to się robi. Baba Jaga pokazała i…?
- I dzieci wrzuciły ją łopatą do pieca, a potem uciekły – wykrzyknęły dzieci chórem.
- Tak. A jak kończy się bajka, którą zaśpiewałam? Czy Babie Jadze lub dzieciom stała się jakaś krzywda?
- Nieeee…
- No właśnie. Chłopiec tylko ją postraszył, trzaskał z bicza, Baba Jaga myślała, że spuści jej manto, przestraszona uciekła, a on co zrobił z Jasiem i Małgosią?
- Zabrał do powozu i zawiózł do mamy.
- Tak. Dał Babie Jadze jeszcze jedną szansę, żeby stała się lepszym człowiekiem i nigdy już nie krzywdziła dzieci. Czyli chyba dobry był z niego chłopczyk, nie sądzicie? Która bajka wg was lepiej się kończy i jest ładniejsza?
Chwila zadumy. I w tym miejscu zdania dzieci podzieliły się.Połowa stwierdziła, że lepsza jest bajka oryginalna i dobrze się stało, że Jaś wrzucił Babę Jagę do pieca. Druga połowa dzieci obstawała, że bohater, który przyjechał dobrze zrobił dając jej jeszcze jedną szansę na poprawę.
- Ja uważam, że bardziej szczęśliwe zakończenie ma ta bajka śpiewana – na koniec rozmowy oznajmiłam dzieciom - Myślę, że warto dać człowiekowi drugą szansę na poprawę swojego życia. No ale każdy ma prawo mieć własne zdanie i nikt nie może gniewać się na drugich, że mają inne – uśmiechnęłam się.
- A teraz zabawimy się w mini teatr. Wybierzemy aktorów do występu. Które dzieci chciałyby być konikami i ciągnąć powóz? – pytam i pokazuję dużą obręcz hula hop, która będzie imitować powóz. Zgłosili się chętni. Następnie wybrałam bohatera, który uratował Jasia I Małgosię. Chłopiec stanął po drugiej stronie hula hop jako woźnica. Dzieci złapały rączkami obręcz i powóz stanął gotowy. W prowizorycznej chatce osadziliśmy Jasia, Małgosię i Babę Jagę – wszyscy wybrani spośród ochotników. Czarownica dostała do ręki szczotkę do zamiatania podłogi. Pozostałe dzieci usiadły na ‘widowni’, czyli krzesełkach pod ścianą.
Przez pierwszą zwrotkę piosenki powóz jechał dookoła sali, śpiewali wszyscy. W drugiej zwrotce powóz zatrzymał się przed chatką, a bohater śpiewał solo. Na słowa „Wyjdzie Baba Jaga, stara całkiem siwa” – wychodził/a z chatki na środek sali aktor/aktorka naśladując zgarbioną staruszkę i śpiewając solo: „Kto mnie tutaj wzywał?”
Dalej na zasadzie dialogu śpiewał bohater i groził paluszkiem na słowa: „będziesz miała Babo Jago do czynienia ze mną”. W następnym zdaniu tupał nóżką z groźną miną, a Baba Jaga miała za zadanie udać przestraszoną i uciec w drugi kąt sali. W tym czasie Jaś i Małgosia wchodzili do wnętrza koła i na słowa „I koniki pognam, hep hep krzyknę na nie…” – powóz odjeżdżał.
Dla zabawy i śmiechu powiedziałam, że Baba Jaga, gdy zorientuje się, że dzieci uciekają – może ich gonić na miotle. Ale że jest to tylko przedstawienie, musi udawać, że nie może ich dogonić. To wszystko dlatego, żeby powóz nie jechał za szybko i nie wywrócił się.
Po przedstawieniu aktorzy ustawiali się w rządku i kłaniali a widzowie bili brawo. Potem następowała zamiana dzieci w rolach. Aktorami byli widzowie, a aktorzy – widzami. Potem kolejna wymiana aktorów - Jaś i Małgosia dostawali rolę koników, bohater – czarownicy… etc. Przedstawienie powtarzaliśmy kilkakrotnie. Dziś kontynuowałam zabawę, gdyż od wejścia dzieci przywitały mnie żądaniem: „Dziś też musimy pobawić się w teatrzyk, bo Grześ nie był jeszcze Jasiem, a ja nie byłam Babą Jagą…” etc.
Do roli czarownicy najbardziej entuzjastycznie zgłaszali się chłopcy. Entuzjazm objawiał się wymuszaniem na mnie decyzji o wyborze rączkami podniesionymi do góry, których palce prawie wydłubywały mi oczy. Do roli bohatera ratującego Jasia i Małgosię – najwięcej zgłaszało się dziewczynek. Dzieci chętnie wybierały też role koników. Najmniej entuzjazmu było przy wyborze Jasia i Małgosi. Ale i tak każdy był każdym, bo jak zabawa to zabawa do upadłego. Aby tylko pani Oli nie wypuścić z przedszkola. ;)
W drodze do domu zastanawiałam się, czy opinie dzieci o treści zakończenia jednej i drugiej bajki były podyktowane wychowaniem, czy naturą dzieci? Połowa przecież opowiedziała się za ‘karą śmierci’ dla Baby Jagi, choć nie padło takie sformułowanie. A przypominam, że te dzieci są wychowankami przedszkola katolickiego, gdzie życie jest najwyższą wartością.
Obserwując twarze dzieci przy wypowiadaniu przez nie poglądów zauważyłam, że te obstające za ‘karą śmierci’ miały oblicza pochmurne, wzrok ostry, ton groźny i emocjonalny. Te za szansą dla czarownicy na poprawę – twarze miały rozluźnione, choć zadumane. Wzrok łagodny, choć skupiony. Ton głosu melancholijny.
Co Państwo sądzicie? Natura, czy wychowanie przyczyną takiej a nie innej decyzji?
Inne tematy w dziale Rozmaitości