Rolex Rolex
441
BLOG

PATTER, BOGSIDE, I CZY WIEMY, CO TO JEST "NEMEZIS"?

Rolex Rolex Kultura Obserwuj notkę 32

 

Motto:

There is grime on my face
There is crust in my eye
There is no one in the place
But no one said goodbye
This is how I start another day in my kingdom

There is hate in my heart
This is how my day starts
There is blood on my hands
From the murder of a man
This is how I start another day in my kingdom*

Bonnie Prince Billy

 

Zgodnie z obietnicą, dziś druga część podróży meandrami wyspiarskiej angielszczyzny, choć dzisiaj będzie częsć dla twardych facetów (i babek:), bo będą moors of Yorkshire, pits of Sheffield, pitch of Millwall, deprived areas of Glasgow and moods of mad Irish :) combined with their twisted history**

Wyspy zawsze będą miały dla mnie dwie twarze, jak Dr.Jekyll and Mr.Hyde, Kubuś Puchatek i Kuba Rozpruwacz, Marylebone and Brixton, Cambridge and Greenock, Alice in Wonderland, malice in East London.***

Ale zacznijmy od soli tej ziemi, a więc od futbolu i jego wiernych kibiców. Dwa główne, brytyjskie nurty polityczne: futbol i rugby, pozostają w wiecznej nieprzyjaźni. Dla klasycznego kibica rugby, gry dla facetów, football zawsze pozostanie „poofball’em”****, grą dla latynoskich laluń.

Brak fizycznego kontaktu na boisku (przynajmniej z punktu widzenia fana rugby) zwolennicy futbolu starali się rekompensować w różnych wydarzeniach pozasportowych, kojarzonych głównie ze sztukami walki. Dżentelmenów na boisku otaczały zwarte szeregi chooligans i dopiero drapieżna era Margaret Thatcher zakończyła dekady ich panowania.

Ale pomimo opresji w Zjednoczonym królestwie zawsze funkcjonowały dwie ligi. Pierwsza, ta w której rządzą pieniądze, gwiazdy i miejsce w tabeli, i druga, gdzie o pozycji w świecie decyduje pozaboiskowa determinacja fanów. Naszą filmową podróż zaczniemy ponownie w Londynie, wśród już znanych nam „Cockneys”, na najstarszym i najbardziej gorącym froncie nad Tamizą – linią demarkacyjną dzielącą Chelsea i Millwall. Chelsea to co prawda klub Premiership, ale to kibice Millwall, jako pierwsi zastosowali piłę spalinową w walkach ulicznych, więc nie jest pewne, kto ostatecznie dzierży palmę pierwszeństwa!

Pod powierzchownościami „total fucking psychos” kryją się jednak czułe serca dobrych obywateli dbających o szkolenie sportowe młodzieży i potrafiących odłożyć spory, gdy idzie o tejże młodzieży pzyszłość. Przynajmniej na moment:

Fe! Strasznie nieodpowiedzialne w kontekście pracy w młodzieżą!

Szczęśliwie, każdy Londyńczyk może w weekend uniknąć tłumów kibiców zmierzających w barwnych pochodach ku świątyniom Millwall, Cheslea, Fulham, Tottenham, Arsenal, West Ham, Charlton, Queen’s Park, czy Crystal Palace i pojechać na wieś, gdzieś w cichy zakątek Essex. Nie... Essex Girls mają już przysłowiowo złą opinię... Może gdzieś dalej, na północ, powiedzmy do Peak District, na pogranicze Derby, Yorkshire, Cheshire i Lancashire!

Senne miasteczka, przytulne puby, mili mieszkańcy, rodzinna atmosfera i pełna dystynkcji rezerwa w stosunkach międzyludzkich...

A skoro jesteśmy blisko South Yorkshire, krainy dawnych kopalń, pomiędzy Barnsley, Doncaster i Sheffield, nie sposób pominąć je największego skarbu, lezącego wbrew tradycjom wydobywczym nad, a nie pod powierzchnią gruntu.

Ten skarb to dialekt.

Pierwszy raz, kiedy oglądałem „Kes” Kena Loacha, po kilku minutach zacząłem manipulacje przy pilocie, bo byłem święcie przekonany, że jakimś cudem włączyła mi się skandynawska wersja językowa. Niestety. To była właściwe wersja językowa...


Powyższy fragment z filmu legendy brytyjskiej kinematografii zadecydowałem się zamieścić z dwóch powodów, estetycznego i praktycznego. Estetyczny realizuje się w możliwości słuchania przepięknej melodii tego języka, praktyczny w możliwości poznania tajników oswajania i polowania z pustułką!

Przyznam się, że po kilkukrotnym zaordynowaniu sobie „Kes'a”, kilku prezentacjach z włączonymi subtitles, i kilku odważnym próbom bez ich włączania, uznałem, że nic i nikt nie jest mnie w stanie zaskoczyć. I tkwiłbym w tym przekonaniu całe życie, gdyby nie wycieczka do Szkocji.

Szkockich dialektów jest mnóstwo, a w poprzedniej notce zarysowaliśmy grubą linią granicę pomiędzy celtyckim północnym-zachodem i anglosaskim południowym wschodem. Recz byłaby prosta, gdyby ludzie nie podróżowali i prowadzili odseparowane życie w w dolinach kultywując miejscowy język i tradycje. Epoka industrialna przyniosła kolejne wędrówki ludów, a kilka miejsc, dzięki dogodnemu położeniu stało się prawdziwymi melting pots, tyglami, w których mieszały się dialekty, języki, tradycje i... powstawały nowe. W Anglii takim miejscem jest w Liverpool, w Szkocji Glasgow, położone przy ujściu rzeki Clyde (albo:Abhainn Chluaidh, jeśli komuś łatwiej przyszłoby zapamiętać te wersję:), a więc położone idealnie dla potrzeb komunikacji, tak drogowej, rzecznej, jak i morskiej.

Miejsce przyciągało ludzi chętnych do pracy (ale i tych, chętnych do wejścia w posiadanie owoców pracy innych w drodze przestępstwa) z Highlands, Lowlands i... Irlandii, jako, że Glasgow dzieli od Belfastu zaledwie 96 mil morskich SW.

Pozostałością po zderzeniu się celtyckiej (i katolickiej) kultury Highlands i Irlandii z anglosaską, protestancką kulturą Lowlands, Anglii, Danii, jest odwieczny podział na „Celtic” i „Rangers”, podział, który znacznie wykracza poza futbolową niszę.

Nazwy, opisujące w języku pierwszego stopnia klubowych kibiców, w meta-języku, wink-wink culture***** doświadczającej kłopotów (The troubles), znajdują o wiele szersze zastosowanie. Wyobraźmy sobie, że znaleźliśmy się w trudnej sytuacji towarzyskiego spotkania z gośćmi z Belfastu. Jakoś tak wypadałoby wiedzieć, czy są... Republicans, czy też może Loyalists, ale głupio (a czasami niebezpiecznie) pytać wprost. I tu z pomocą przychodzi nam język, a w zasadzie meta-jezyk. „Wink-wink” i z głupia frant rzucamy niedbale: „Belfast, Belfast...You have great football clubs in there, haven’t you? What their names are? …Celtic and Rangers… if I’m right...

Oh, no, boyo, you’re all wrong. That’s in Scotland, Glasgow, not in Belfast… but (wink-wink), if I were there I would rather be supporting Rangers than Celtic, to be honest ******

I w ten sposób, w zgodzie z miejscowymi normami grzecznościowymi uzyskaliśmy wiedzę, której nie uzyskalibyśmy w żaden inny sposób.

Ale wróćmy do Glasgow, a w zasadzie lokalizacji bliskiej Glasgow, bo do Greenock. Miejsce dla prawdziwych twardzieli, gdzie łatwiej kokainę niż o sousage and mash*******

Okiem „cytowanego” już Kena Loacha:

Prawda, że proste, łatwe i przyjemne? Prawie, jak życie w blokowiskach Greenock!

Ale zostawmy Glasgow i przenieśmy się te już wspomniane 96 mil morskich SW.

Przybywamy do krainy, w której wiele się zmienia, a pierwsza widoczna zmiana dotyczy języka. Na przykład, słowa powszechnie uznawane za obraźliwe 96 mil NE, są tutaj powszechnie uznawane za przydatne i dopuszczalne w towarzyskiej konwersacji, i choć nie występują jeszcze w dokumentach urzędowych, to wszystko ku temu zmierza, a słowo „fuck” (w złagodzonej formie: „feck”) robi za poręczne wyposażenie językowe, umożliwiające zasygnalizowanie przecinka.

Również i zwykłe słowa potocznego języka mogą nabrać nowych znaczeń, jak z w znanym dowcipie, w którym gość hotelowy z Anglii dzwoni do recepcjonistki ze swojego pokoju.

Ummm... Ehrm... I don’t want to cause any problems, but I think we have some TROUBLE with the shower in the room…

(Oburzona recepcjonistka): You don’t fucking know what real TROUBLES mean!********

Tak, słowo: “kłopoty” nie jest słowem, którego należy używać.

A skoro już o nim mowa, to posłuchajmy pięknej północnoirlandzkiej mowy w rekonstrukcji dramatycznego przemówienia aktywisty ruchu obywatelskiego nieposłuszeństwa i pokojowej walki o prawa człowieka w Irlandii Północnej, Ivana Coopera, z filmu Paula Greengrassa „Bloody Sunday”, odtworzonej brawurowo przez znanego irlandzkiego aktora Jamesa Nesbitta. No tak, zapomniałbym podać czas i miejsce akcji. Z czasem jest prosto. Bloody Sunday (Domhnach na Fola), 30 stycznia 1972 roku, a miejsce... a to już zależy. Dla Irlandczyków odwieczne Derry, dla lojalistów Londonderry. Pomyłki mogą mieć konsekwencje, dlatego warto pytać o Rangers i Celtic, zanim przejdzie się do pytania o drogę :)

A teraz opuśćmy miejsce historycznej “Battle of Bogside” i “Bogside Massacre”, dopóki mamy jeszcze nogi, i przejedźmy granicę. Mińmy Dundalk i skierujmy się wprost do Dublina, gdzie czeka nas zapach wielkiej literatury, upamiętnione w metalu wdzięki Molly Malone i smak... prawdziwego Guinessa.

Dublin! And if we are to talk about it… amn’t here to be your tourist guide, lads, but the language one, and for that reason we must be going to…Brugge! *********

Posłuchajmy, co znany nam dobrze i lubiany Colin Farrell, który raz o mało co nie doprowadził mnie do zgonu na skutek napadu śmiechu, kiedy zobaczyłem Aleksandra Macedońskiego wysławiającego się z gracją pięknym Hibernian English, ma do powiedzenia na temat sztuki, zabytków i zwiedzania (w towarzystwie znakomitych: Brendana Gleesona (Irish English), Ralpha Fiennesa (london accent) i karła (California):

Ale już na sam koniec, żebyście nie pomyśleli sobie, że Wyspy to obszary gwałtu,zbrodni, bezprawia i społecznej katastrofy, dam przykład na to, że Wyspiarze dbają i kultywują humanizm, kulturę europejską w jej najgłębszym sensie, a szczególną miłością, niezależnie od przynależności klasowej, darzą dorobek Antyku:

I to tyle na dzisiaj, mam nadzieję, że udało mi się w miarę zadowalający sposób przedstawić temat niefachowcom.Fachowcy, rzecz jasna, i tak wiedzą więcej ode mnie.

 

Pozdrawiam

 ___________________________________________________________

*There is grime on my face
There is crust in my eye
There is no one in the place
But no one said goodbye
This is how I start another day in my kingdom

There is hate in my heart
This is how my day starts
There is blood on my hands
From the murder of a man
This is how I start another day in my kingdom*

 

( Nie oczekujcie cudów, nie jestem tłumaczem liryki):

Na twarzy mam błoto

W oku ziarno piachu

I nikogo tutaj nie ma

Więc nikt nie powie: żegnaj

Tak zaczynam kolejny dzień w moim Królestwie

 

Noszę nienawiść w moim sercu

Tak zaczyna się mój dzień

Mam na rekach krew

Bo zamordowałem

Tak zaczynam kolejny dzień w moim Królestwie

 

** moors of Yorkshire, pits of Sheffield, pitch of Millwall, deprived areas of Glasgow and moods of mad Irish :) combined with their twisted history

Wrzosowiska Yorkshire, kopalnie Sheffield, boisko Millwall, zdeprawowane dzielnice Glasgow i humory szalonych Irlandczyków, w połączeniu z ich zwichrowaną historią

***Alice in Wonderland, malice in East London.Alicja w krainie czarów, zło we Wschodnim Londynie

****Poofball - gra słów: poof, poofter – homoseksualista, football – wiadomo, razem: gra dla pedałów

*****wink-wink – mryg-mryg (bo jak?)

******Belfast, Belfast... You have great football clubs in there, haven’t you? What their names are? …Celtic and Rangers… if I’m right?

Oh, no, boyo, you’re wrong. That’s in Scotland, Glasgow, not in Belfast… but (wink-wink), if I were there I would rather be supporting Rangers than Celtic, to be honest.

- Belfast, Belfast… Macie tam wielkie kluby piłkarskie, czyż nie? Jak one się nazywają? …. Celtic i Rangers… jeśli się nie mylę?

O nie, chłopcze, To w Szkocji, w Glasgow, nie w Belfaście… ale (mryg-mryg) jeśli bym tam mieszkał (był) raczej kibicowałbym Rangersom niż Celtom, jeśli mam być szczery.

*******sousage and mash – kiełbaska i puree ziemniaczane

 

********„Ummm... Ehrm... I don’t want to cause any problems, but I think we have some TROUBLE with the shower in the room…

(Oburzona recepcjonistka): You don’t fucking know what real TROUBLES mean!

Hmmm… ehm… Nie chcę sprawiać problemów, ale myślę, że mamy tu kłopot z prysznicem w pokoju…

Ty sobie, kurwa, nie zdajesz prawy co znaczy słowo: PROBLEMY!

*********And if we are to talk about it… amn’t here to be your tourist guide, lads, but the language one, and for that reason we must be going to…Brugge!

A jeśli mamy o tym mówić, nie jestem tu po to (amn’t – charakterystyczny skrót dla Hibernians), by być waszym przewodnikiem turystycznym, koledzy, ale językowym, dlatego musimy pojechać do…Brugii!

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Kultura