Bohaterem mojego wpisu jest jeden z największych politycznych realistów naszych czasów, doskonały strateg, człowiek pozbawiony skrupułów, awatar, jak twierdzą niektórzy z jego zwolenników, Drugi Piotr Pierwszy, duma Rosji i przedmiot uwielbienia jej prostych mieszkańców - Władimir Putin Wielki. Wielkość widoczna tym bardziej, że jego przeciwnikami są w doskonałej większości przypadków ludzie mali, przypadkowi, krótkowzroczni i chciwi. Jego atutem są złoża surowców, strach "Zapadników" odziedziczony w spadku po zimnej wojnie, machina propagandowa, umiejętność kalkulowania w perspektywie dziesięcioleci, a nie - jak to ma miejsce w tak hołubionych przez nas systemach demokratycznych - w perspektywie lat czterech, pięciu.
Władmir Putin przejął kraj w głębokim kryzysie, rządzony przez wiecznie pijanego Borysa Jelcyna, a w zasadzie przez tolerowane przez niego gangi różnej maści i autoramentu, mające wspólne, kryminalne i bezpieczniackie korzenie, ale działające każda sobie, przy braku jednolitego dowództwa i słabości państwa.
Władimirowi Putinowi sprzyjało wszystko, ale też i wykorzystał wszystkie nadarzające się do wykorzystania okazje, nie wahał się poświęcać ludzkiego życia dla realizacji nadrzędnego celu, którym jest dążenie do supremacji Rosji na takim obszarze naszego globu, jak to jest tylko mozliwe. Dlaczego podejrzewam Władimira Putina o takie marzenia? Bo takie marzenie jest motorem działania większości mężczyzn (i nierzadko kobiet) . I wiekszość mężczyzn, którzy posiedli mozliwość jego urzeczywistnienia, starało się je własnie urzeczywistnić. Taka... natura ludzka. Nieszczęśliwie narody sprawiają sobie niekiedy przywódców, którzy nie mają tej cechy, a ponieważ nie wyrośli z wieku szkolnego i krótkich majtek, chcą się wszystkim... podobać. I dlatego nikt się z nimi nie liczy.
Prezydentowi Rosji udało się, przy pomocy lojalnego mu aparatu sowieckich służb specjalnych, ująć wszystkie rosyjskie, sprywatyzowane (czyt: ukradzione) biznesy, a także te nieukradzione, w sprawnie działający mechanizm polityczno-gospodarczy i uczynić z niego jedno ze skutecznych działań swojej polityki zagranicznej, której - powtórzę - jedynym celem odbudowa imperium.
Na tej drodze nie wahał się stawić czoła potężnym koncernom amerykańskim i europejskim pozbawiając ich wpływu na gospodarkę rosyjską, co mogłoby osłabić siłę narzędzia. Międzynarodowych hochsztaplerów wsadzał do łagrów, nie bojąc się na przykład oskarżenia o antysemityzm, zdrajców truł, własnych obywateli wysadzał w powietrze, aby zapewnić sobie poparcie dla "wojny z terroryzmem", która jest - w dzisiejszych czasach odwrotu od polityki głupców z pokolenia 68 - wygodnym, wytworzonym medialnie pretekstem dla mas, mającym uzasadnić wojnę i zasłonić realne jej powody.
Udało mu się coś jeszcze. Udało mu się odbudować poczucie rosyjskiej tożsamości w oparciu o mieszankę symboli rosyjskich i sowieckich, resentymentów imperialnych, strachu przed władzą, swoistego rosyjskiego fatalizmu (sud'ba) i poczucia cywilizacyjnej misji. Konsekwentnie odbudował mit "Matuszki Rosij" nie cofając się przed kłamstwem i manipulacją, czego ostatni akord mielismy ostatnio w postaci podważenia już wydawałoby się pewnych ustaleń katyńskich. Według rosyjskiej wersji historii Polsza atakowała Świętą Ruś, mordowała rosyjskich jeńców wojennych w 1920 roku, pomagała hitlerowcom wymordować europejskich Żydów, pod okupacją sowiecką traktowana była dobrze, a co najważniejsze: pod tą własnie okupacją Polacy przestali mordować i grabić. Tak jak do wielu krajów po upadku komunizmu, również i do Rosji zawitali zawodowi i internacjonalni "projektanci kompleksów", ale Putin nie miał najmniejszych problemów z pozbyciem się p.p. Sorosów z Geremkami.
W perspektywie dwudziesto/trzydziestolecia kluczowe dla dominacji na światowej scenie stanie się opanowanie obszarów bogatych w surowce energetyczne, opanowanie i kontrola linii przesyłowych w taki sposób, aby zawsze można było "wyłaczyć światło" niepokornym, nie naruszając ciągłosci dostaw poprawnie zachowującej się klienteli.
Wielkim przeciwnikiem Władimira Putina w realizacji jego snów o odbudowie Imperium były Stany Zjednoczone Ameryki - jedyne mocarstwo globalne po rozpadzie Związku Sowieckiego, lider demokratycznego świata
Dzisiaj jedyne mocarstwo globalne uwięzło w Afganistanie i Iraku, na czele wywiadu stworzonego przez to mocarstwo sojuszu wojskowego własnie stanął kagiebista (kolega!), a to wszystko przy deklaratywnym poparciu Rosji dla "walki z terroryzmem". Antoni Macierewicz stwierdził, że Rosjanie sponsorują antyamerykańską partyzantkę w Afganistanie i zakładam, że ma rację. Robiliby głupio, gdyby nie sponsorowali (po cichu), a afgańscy przywódcy plemienni gdyby nie przyjęli takiej pomocy. Dzisiaj jedene mocarstwo globalne stoi przed perspektywą wyborów i zwrotu w polityce międzynarodowej. Jakkolwiek nie kontynuowana byłaby polityka amerykańska, będzie "bardziej miękka" niż polityka Busha, a to wszystko przy wzrostach cen surowców i recesji w samym "Imperium Americanum".
Jaka jest polityka europejska Prezydenta Putina? Taka jak innego realisty Józefa Stalina, który swojej idei nie zrealizował jedynie z tego powodu, że braki edukacyjne nie pozwoliły mu na dostrzeżenie niewydolności ekonomicznej systemu nakazowo-rodzielczego. Władimir Putin wyedukowany jest i dostrzegł to, a także nie zapomniał, czego uczono w Rosji od czasów najazdu mongolskiego setki lat wcześniej. Zbroja jest droga, człowiek tańszy. Dlatego nie miał najmniejszych skrupułów, żeby za nieduże pieniądze kupić sobie kanclerza Niemiec Schroedera, dzieki czemu precyzyjny plan pozwoli na odzyskanie pierwszego, co utracone: bliskiej zagranicy.
Jest prawdą, że w realizacji jego długoplanowych celów pomogły mu tysiące dobrze wyszkolonych i opłacanych koncesjami w paliwowo-energetycznych biznesach obcokrajowców, ale trzeba było umieć to dostrzec i wykorzystać.
A gdzie jesteśmy my? Porozmawiajmy o faktach zastawiając na boku sympatie. Nie będzie amerykańskiej tarczy, ani rakiet krótkiego i średniego zasięgu, bo porozumienie musiałoby być zawarte z obecną administracją amerykańską i być obowiązujące dla następnej. Każda zmiana warunków wynegocjowanych wcześniej sprawi, że sprawa przeciągnie się do czasu, kiedy Prezydentem USA zostaną sympatyczni p.p. Obama/Clinton. A wtedy na świecie zapanuje odprężenie i wycofywanie, a zdecydowanie nie będzie to etap instalowania. Czegokolwiek oprócz rur. Naftoport nie powstanie teraz (pojawiły się kłopoty), a po ukończeniu nitki północnej rosyjsko-niemieckiego gazociągu nie powstanie nigdy, bo bez dostaw gazu wytrzymamy tydzień (z powodu braku rezerw). Rosyjscy pośrednicy są bezkarni i nie muszą stosować się do polskiego prawa, a wicepremier rządu tak bezczelny, że kłamie w tej sprawie w żywe oczy, przy czym żaden z dziennikarzy i prawników poza blogerami (patrz: komentarz Kate48 pod wpisem p.red. Warzechy) nie potrafi mu tego powiedzieć wprost.
Od wczoraj agenci Moskwy prowadzą frontalne artyleryjskie, medialne bombardowanie przed atakiem na polskie służby specjalne, a 50% Polaków wierzy, że to dla ochrony przed faszyzmem. I ta ostatnia rzecz: sprawa świadomości martwi mnie najbardziej. Cienko to, moi drodzy, widzę. Ale na pocieszenie: w cywilizacji turańsko-biznatyjskiej też daje się żyć! Trzeba tylko przyswoić sobie to jedno magiczne rosyjskie słowo: sud'ba. Potem już z górki.
Poza tym zawsze będziecie mogli sobie poczytać Rolexa ze Zjednoczonego Królestwa albo prof. Sadurskiego z Florencji (który wtedy już przejdzie na pozycje Oriany Fallaci). Tylko nie musicie się czytaniem takich lektur specjalnie obnosić. Tisze jediesz, dalsze budiesz!
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka