Rodacy!
Tak zaczynają się manifesty. Uspokajając: niniejszy wpis manifestem nie jest, a wstęp manifestopodobny bierze się stąd, że sytuacja jest manifestopodobna. Otóż chciałbym zadedykować swój wpis wszystkim tym, którzy mają ze mną nie po drodze, róznią się w opiniach, wierzą, w odróżnieniu ode mnie, w nieuchronność postępu, państwo laickie, pozytywizm prawniczy i co tam jeszcze raczą sczerze wyznawać, ale których łaczy to, że mogę w stosunku do nich użyć rzeczownika "rodak". Chciałem się do was zwrócić z prośbą o pozbawioną partyjnego zacietrzewienia refleksję na temat tego, w jakim kierunku zmierza nasze państwo; sam nie przynależę partyjnie, partii jako takich nie lubię, mój "baśniowy monarchizm" sytuuje mnie raczej na pozycjach outsidera jakiejkolwiek współczesnej sceny politycznej. Niemniej staram się, podobnie jak w przypadku wszystkich innych działań podejmowanych w realnym świecie, analizować pragmatycznie i staram się osiągać - i oczekiwać w stosunku od innych - osiągania celów możliwych do osiagnięcia. Ale do rzeczy.
Mija sto dni odkąd dokonała się w Polsce istotna zmiana polityczna. Rząd PiS-u/LPR-u i Samoobrony zastapił rząd nowy, oparty o sojusz Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Zmiana została spowodowana wynikiem wyborów. Znakomita większość głosujących głosowała nie tyle "za", ile "przeciw". Przeciw nieustannej atmosferze zamachu stanu, przecieków prasowych, wskazywania przez autorytety procesu pogarszanie się naszej (polskiej) sytuacji na arenie międzynarodowej, twarzom Samoobrony w rządzie Rzeczpospolitej Polskiej, narastającej, gwałtownej i wywołanej medialnie polaryzacji pogladów politycznych. Lata "kaczyzmu" były naznaczone, przyznaję, nieznanym innym społeczeństwom nagromadzeniem emocji politycznych w stopniu grożącym poważnym mordobiciem. Całkiem właściwe byłoby uzycie tutaj słowa "histeria".
Owszem, żylismy w histerycznych czasach, bo jak inaczej okreslić czasy, w których zasłużony polityk, były Akowiec, obwieszcza publicznie, że w przypadku wygranej jednej z partii opuści Ojczyznę i uda się na emigrację w jesieni wieku, zmuszony do tułaczki przez... No własnie, przez co? Jesli pamiętamy, że nie przedzierał się przez zieloną granicę za Bieruta, Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego musimy uznać, że sytuacja była naprawdę poważna. Jeśli nie protestował głośno w czasie oskarżeń premiera polskiego rządu o szpiegostwo na rzecz Rosji, jesli nie wyrażał zaniepokojenia związkami czołowych polskich biznesmenów i polityków z sowiecką mafią i słuzbami specjalnymi (po liftingu i mafia i służby niczym się nie różnią), to poważnie musimy się zapytać: co takiego działo się w Polsce przez dwa lata, że pozwalało na aż tak radykalne konkluzje?
Jesli nie znamy odpowiedzi na tak postawione pytania, to działalność nowego rządu, kiedy to wszystko, zgodnie z zapewnieniami wielu autorytetów, miało powrócić do normy powinna nam pomóc w jej sformułowaniu.
Problem jest tylko taki, moim zdaniem, że ja nie dostrzegam żadnej istotnej, korzystnej zmiany.
Zapewne wielu z Was, tych o nastawieniu wolnorynkowym, oczekiwało odważnego zwrotu w kierunku wolnego rynku własnie, drastycznego ograniczenia biurokracji, ułatwień w zakładaniu i prowadzeniu firm. Wiem, sto dni to jeszcze za mało... żeby coś zrobić. Ale sensowny i spójny plan wypadałoby... już mieć, jesli nie dało się go mieć przed wyborami. A czy blokowanie dostepu do zawodów (póki co prawniczych), wzmacnianie korporacji - co jest faktem - świadczy o wolnorynkowym nastawieniu nowej ekipy? Czy w słowach "minimalne limity ustalane przez ministerstwo" uspokaja Was - wolnorynkowców słowo "minimalne"? A czy "0" albo "1" mieści się w ramach definicji czegoś, co jest minimalne?
Wielu z Was oczekiwało, że człowiek administrujący wymiarem sprawiedliwości i dowodzący organami ścigania wprowadzi nowy styl działania swojego resortu. Domagaliscie się by wspomniany resort skończył z nieustającym serialem konferencji prasowych i zajął się skutecznym ściganiem przestepców oraz eliminowaniem z polskiego życia publicznego takich patologii jak: wszechobecna w polskich urzedach, słuzbie zdrowia, szkołach wyższych atmosfera przyzwolenia na korupcję, znajomości, układy, czyli coś, co sprawia w najwiekszym stopniu, że nasze państwo sytuuje sie gdzies pomiędzy Albanią a Grecją i Bułgarią, a nie pomiedzy Zjednoczonym Królestwem, Szwecją czy nawet Włochami. Zaprzestanie prezentacji medialnych wydawało się ponadto o tyle uzasadnione, że w odróznieniu od poprzednika nowy człowiek w fotelu Ministra Sprawiedliwości spotkał się z życzliwością środowiska prawniczego (jego dominujacej części),świata mediów, autorytetów róznej masci i proweniencji.
Rozumiem, jak wielkie musiało być Wasze rozczarowanie, kiedy dostrzegliscie, że spektakl trwa, zmieniły się tylko tematy kolejnych odcinków. Wczesniej tematami tymi była korupcja w polskiej piłce, służbie zdrowia, afery paliwowa i weglowa, słowem: mieliśmy niezły spaghetti western. Dzisiaj zajmujemy się laptopem, raportem, który jest tak tajny, że nikt nie może go przeczytać i innymi rzeczami, których - wybaczcie - nie jestem w stanie zapamiętać. Spaghetti western nie jest moim ulubionym gatunkiem filowym, ale obecnie serwowane odcinki przypominają film kryminalny nakręcony w Niemieckiej Republice Demokratycznej: trzy trabanty policyjne osaczyły w szopie na pracowniczych ogródkach działkowych faceta, który wyniósł z zakładu pracy wiertarkę.
Na blogach p.Pawła Paliwody, Maryli, FYM-a, mendy, Chłodnego Żółwia i innych znajdziecie masę doniesień, które powinny Was zaniepokoić, tak jak niepokoją mnie. Jakim cudem p.Kaczmarek uzyskał status pokrzywdzonego w sprawie w której jest oskarzonym i tym samym wgląd do zeznań świadków zeznających na jego niekorzyść? Jak przebiegał będzie proces p. Widackiego prowadzony przez p.sędzię Piwnik? I wiele innych.
Spodziewaliscie się również dramatycznej odmiany naszej polityki zagranicznej. Miejsce bezbarwnej i niekompetentnej (tak sądziła większość opiniotwórczych mediów) pani Fotygi miał zastapić młody, zdolny, wykształcony i pracowity p.min. Sikorski. Dzisiaj ja już wiem, że nominacja tego człowieka była jednym z poważnych błędów poprzedniego i obecnego rządu. W poniedziałek ogłaszamy, że uznajemy nowe państwo, we wtorek już nie jestesmy tacy pewni, a w środę apelujemy o rozwagę i wstrzemięźliwość. Polityka zagraniczna może być taka luba siaka; nie powinna jednak przypominać tańca św. Wita!
A jesli nie my, to kto z działalności tego rządu odnosi korzyści? Ewidentne np. spóła J&S. Wymierne, równe wysokości kary, która spółka miała zapłacić, a nie zapłaciła, nieprawdaż? Tłumaczenia p.ministra Pawlaka są w oczywisty sposób bzdurne, bo poddają w wątpliwość kompetencje do wydawania decycji organu, w sytuacji, kedy urząd nie posiada żadnego innego organu statutowego zdolnego do podjecia jakiejkolwiek decyzji.
Korzyści odnieśli byli żołnierze WSI, którzy - jak gen.Dukaczewski powracają i na stanowiska i do interesów.
Korzyści odnoszą pospolici bandyci zajmujący się wymuszaniem okupu i obcinaniem palców, bo to ich zwalnia się z wiezień w ramach odwilży po "faszyzmie".
A czy Wy odniesliście jakąś korzyść? Przepraszam: czy MY odniesliśmy jakaś korzyść i czy możemy mieć nadziej na korzyści w przyszłości?
EURO2012? A czy Władimir Putin nie byłby szczerze zadowolony, gdyby Polska i Ukraina, a Ukraina zwłaszcza, nie była zdolna do zorganizowania miedzynarodowej imprezy sportowej, co - wobec precedensowej niekompetencji państwa, postawiłoby ją w szeregu państw niepoważnych (sezonowych)?
Bo Rosjanie sami uważają, że mają swojego człowieka w Warszawie. Dlaczego "ich" człowiek miałby nie zrobić czegoś, co wielkim zadowoleniem powitane zostałoby w Moskwie? A w zasadzie wystarczyłoby, żeby nie zrobił niczego. Przecież lubiliby nas jeszcze bardziej, a w polityce o to chodzi?
Nie nalegam, sami odpowiedzcie sobie na te pytania, bądź zignorujcie je; tak się złożyło, że zaplanowałem sobie życie zawodowe poza granicami mojego kraju. Dla mnie czas przez Was stracony będzie niekoniecznie czasem straconym przeze mnie. Ale o Wasz Czas też się martwię. Taki już urok bycia Polakiem, rodacy.
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka