Rolex Rolex
113
BLOG

UWAGA NA OŚCI W CZASACH MIŁOŚCI!

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 24

W Polityce, panie, nic się nie dzieje, salon zajął się kawiorem. I słusznie. Kawior nie od dziś synonimem luksusu. Kto żre kawior - chce waaadzy. Tak sobie myślę, że egalitaryzacja społeczeństw niesie ze sobą zaskakujace transfery kulinarne, bo tak: jak ktoś kiedyś hodował świnie, to był bogaczem i jadł mięso. Jak bogaczem nie był, żywił się tym, co nie miało szczęścia uciec. Głupi łapał to, co głupsze i uciekało mniej inteligentnie. A ryba, wiadomo, mądra nie jest. A jak był tak głupi, że i ryby nie umiał złapać? Żarł to, czego nie zjadł ten na tyle mądry, który rybę ułowić potrafił. Ogon rybi i rybią watrobę, głowę (od której ryba się psuje) i kawior, czyli ikrę (feee!). Resztki, znaczy się.

Kawior został tematem ważnym, bo nie sposób nie zauważyć , że "w temacie kawioru" wypowiedzieli się nie tylko erudyci - kol.Chevalier, ale i erudyci szczególnie wysoko kształceni, jak p.prof. Sadurski szanowny, który jednak nie potrafił mnie przekonać do liberalizmu (póki co). Kolegi Chevaliera ekspiacyjny (i zabawny) tekst o tym, że można być jednocześnie bogatym i wrażliwym (społecznie) nie dziwi. Szanowny kolega Chevalier musi odczuwać potrzebę ekspiacji, bo postulując egalitaryzm, sam hasa po powierzchniach circa 1.000 m2 minimum. Nie to, żebym się bezczelnie przyglądał po jakiej wielkości komnatach pomyka Chevalier, ale wyszło mi sporo w drodze mnożenia objetości tomów, które Chevalier ma zawsze pod ręką, a nastepnie dzielenia przez standardową wysokość tomu.

Jak "nowej arystokracji" udało się wcisnąć rybie odpady plus rybę na surowo - pożywienie biednych japońskich rybaków, tak klasie robotniczej wykręcono gorszy, kulinarny numer! Nie ma bowiem większego dowodu ucisku nedzarzy przez cwaniaków, niż wmówienie tym pierwszym, że smaczne są plasterkowane i suszone ziemniaki; pokarm, którym amerykańscy farmerzy karmili świnie w długie, zimowe wieczory. Ile, kochani, kosztuje ziemniak? A paczka chipsów powstała z tego jednego ziemniaka? To jest wyzysk na miarę postnowoczesności!

W czasach równości stawia się zresztą zupełnie słusznie kawior obok chipsów (Fish and chips :-), a zapija whisky, bimbrem, znaczy się (też produkt mniej zaradnych).

Ja tam mam swoje przemyślenia dotyczące lewicy i jej pieniędzy. Otóż pomysł, coby klasy dzielić w zalezności od ilosci posiadanych dóbr, sam w sobie jest wybitnie lewicowy. W czasach, kiedy lewici zostawali conajwyżej eremitami*, klasy tworzyły się bez związku z bogactwem. Podporą królestw zostawało się nie dlatego, że miało się zamek i służbę, ale zamek i słuzbe dostawało się po to, aby móc wykonywać swoje obowiązki względem królestwa! Gotowość do nadstawiania łba się liczyła, nie mieszek!

Lewicowość to szczególna odmiana żarliwej wiary. I lewica zawsze naśladowała kościoły. Kościół jest dla lewicy celem ataku, konkurentem w walce o rząd dusz, ale i niedościgłym wzorem organizacyjnym. I tak, jak Kościół żyje z tego, co zbierze "na tacę", tak i lewica chciałaby swoje tace mieć, a na nich grosiwo. Problem w tym, że o ile poważne religie obiecują raj po smierci i w związku z niesprawdzalnością obietnicy zbierają co łaska, lewica obiecuje raj na ziemi jeszcze za naszego żywota. Kazdy rozsądny człowiek na tacę da (albo nie) w zamian za obietnicę nieba, co do istnienia którego przekona się po śmierci (podejmujemy pewne racjonalne ryzyko). Jak mi chcą opędzlować niebo za rogiem, to co jednak zrobię? Wstrzymam się z darowizną, bo będę chciał sprawdzić towar, który sprawdzić mogę! I to jest problem lewicy!

W związku z brakiem chetnych na dawanie na lewicową tacę lewica wymysliła w systemie darowizn na samą siebie drobne modyfikacje. "Co łaska" zastapiła podatkiem, a więc poborem pod przymusem. Nieba za rogiem tylko ni widu, ni słychu.

Na kąpaniu się w szampanie się nie znam, na pogoniach za parobkiem też, więc analizę porzucam pozostawiając znawcom w/w tematów. Co do paniem służebnych a frywolnych, o których ze swadą opowiada Chevalier, muszę przypomnieć pogląd narodowowego i bynajmniej niekonserwatywnego wieszcza. Otóż Wieszcz w swoich dziełach przestrzegał przed zborsuczeniem! Co to dokładnie zborsuczenie, też nie wiem na sto procent, ale - że zauważę - są choroby i choroby, więc uważajcie lewicowcy!

A w związku z arcyciekawą dyskusją o "nowej lewicy", wszystkim aspirantom proponuję codzienne ćwiczenie uszlachetniajace. Paczka chipsów plus rybka z puszki w towarzystwie jakiegoś znanego i cenionego barda z sercem po lewej stronie (może być Czarzasty albo Napieralski), zapijana bimbrem, przy akompaniamencie któregoś z aktów strzelistych deklamowanych przez posłankę Senyszyn.

Tylko uważajcie, kochani, na ości!

P.S.

Wiem, że tekst jest niepoważny i bez sensu (jak wszelkie bajanie o lewicy i lewicowości), ale w czasach miłości to... aż się pisać nie chce!

* taka zabawa słowami, ale wszystkich megawrażliwych uprzedzam: zaprawdę, nie jestem antysemitą!

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Polityka