Wiele się ostatnio dyskutuje o kulturze dyskusji politycznej w Polsce i nie tylko. Problematyka kultury dyskusji zawitała również na salony międzynarodowe, a to za sprawą Donalda Tuska, który zagroził śmiercią sędziemu Webbowi, za przyznanie Austriakom karnego w meczu z Polską.
Pojawiło się istotne w kontekście wypowiedzi premiera Rządu RP pytanie, czy w świetle międzynarodowego prawa karnego wypowiedź Pana Premiera była groźbą karalną, czy nie. Urzędnicy Pana Premiera uznali wypowiedź swojego pryncypała za swoistą licentia poetica, sugerując, że nie każda wypowiedź publiczna czy publicystyczna powinna być brana serio, a dotyczy to zwłaszcza wypowiedzi potocznych oraz zabarwionych emocjonalnie.
W porządku - nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie podejrzewał Pana Premiera o rzeczywistą chęć pozbawienia życia sędziego piłkarskiego, choćby nie wiem jak skrzywdził drużynę narodową.
Ciekaw jestem, jakie jest zdanie gospodarzy i moderatorów Salonu24?
Zadaję to pytanie gnany niepokojem o los Pana Premiera, jako że mam podstawy żywić uzasadnione podejrzenia, że Salon (w osobie gospodarzy) jednak zwróci się do prokuratury z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, a to w związku z konsekwentnym podtrzymywaniem stanowiska w sprawie gróźb, jakich w stosunku do innego arbitra (tym razem nie sportowego, ale elegancji) dopuścił się Kismet.
Zawsze chciałem poznać osobiście zbrodniarza, a już szczególnie skrytobójcę czyhającego na życie red. Węglarczyka, dlatego niezwłocznie udałem się do miasta Londyn (południowa Anglia) i odnalazłem rzeczonego, co było bajecznie proste. Łatwe "namierzenie" przestępcy pozwoliło mi na wyrobienie sobie poglądu o szczególnej zuchwałości podejrzanego, a w duchu już cieszyłem się, że spotkanie zaowocuje dziełem literackim conajmniej na miarę "Ondraszka" Gustawa Morcinka.
Niestety, zawiodłem się, bo spotkałem życzliwego ludziom i kulturalnego Kismeta, człowieka o dużej wiedzy, skrystalizowanych poglądach, przeszłości naukowej i pozazdroszczenia godnej pozycji w londyńskim City.
I niestroniącego, podobnie jak ja, od kufla zimnego Ale'a w duszne popołudnia.
Bazując na doświadczeniu osobistym, oraz odwołując się do casusu Premiera Rzeczpospolitej, uroczyście zaświadczam, że prędzej Pan Premier Tusk zabije arbitra piłkarskiego Webba, niż Kismet arbitra elegancji Węglarczyka.
Nie ulega również wątpliwości, że istnieje taki nurt tradycji polskiej inteligencji, który poglądy red. Weglarczyka w różnych sprawach dotyczących Polski uznaje za zdradę interesów własnego kraju. Nie mnie oceniać, czy ma rację, ale sądzę, że rozmowa z zamieszkującymi Wielką Brytanię weteranami mogłaby okazać się dla arbitrów elegancji szokująca. Także ze względu na brak dobrych życzeń pod adresem niektórych polskich dziennikarzy opiniotwórczych mediów.
Takie już prawo zasłużonych, żeby osądzać surowo.
Przy czym i w tym przypadku życzeń "darcia pasów", "nagłego pokręcenia", "młyńskiego kamienia u szyi" nie traktowałbym dosłownie.
Mam wrażenie, że kol.Kismet podobnie jak ja życzy redaktorowi Węglarczykowi życia tak długiego, owocnego i bogatego w refleksje, by poglądy redaktora Weglarczyka na większość spraw, które publicystyką swoją porusza uległy zmianie. Zmianie totalnej. Życzymy redaktorowi Weglarczykowi nawrócenia, apokatastazy i zbawieniua wiecznego w przyszłym świecie, amen.
A za życia mądrej i ochoczej służbie Rzeczpospolitej!
No i proszę teraz powiedzieć, czy Donald Tusk odważyłby się na słowa tak pełne miłości bliźniego w stosunku do angielskiego arbitra?
A obiecywał epokę miłości!
A przypomnijmy jeszcze, że sędzia Webb nigdy o naszym kraju złego słowa nie powiedział, na symbole nasze nie pluł, bohaterów narodowych nie odbrązawiał, z historii nie szydził, deszczu nie zaklinał.
Dlatego i w związku z powyższym zwracam się uprzejmie do włodarzy o jedno z dwóch oczywistych i logicznych poosunięć: odbanujmy Kismeta, albo banujmy Tuska!
Pozdrawiam licząc na odpowiedź
Inne tematy w dziale Polityka