Swoistą cechą polskiej polityki jest to, że partie polityczne zdobywają władzę by popaść w dryft swobodny, mniej więcej po roku jej sprawowania. Inaczej niż w państwach poważnych, do władzy w Polsce dochodzi się nie dlatego, by coś zmienić, ale by nie zmieniać nic. Wyjątki (nie przesądzam tutaj o jakości zmian, ani o ich celowości), rząd Olszewskiego i rząd Kaczyńskiego, a także w kilku obszarach rząd Buzka, dostają się pod zmasowany ostrzał środków masowego rażenia. Nikt nie podejmuje przy tym rzeczowej polemiki z treścią słusznych bądź niesłusznych reform; zarzutami stawianymi tym, którzy chcieliby coś zmienić, są kolory krawata, sposób mówienia, buty, umiejętność (bądź nie) śpiewania, kot, pies, etc... Strzela się starając się odwołać do najniższych instynktów, pobudzić wyrobioną w PRL-u cechę "ciągnięcia za nogi" w dół.
Jest jeden stan jednakże, kiedy życie polityczne uspokaja się, media zajmują się tym, na czym znają się najlepiej, to znaczy kolejnym ślubem jakiegoś piosenkarza bądź biustem piosenkarki. Ten stan to dryf. Dryfował rząd SLD oscylując wokół kilku procent społecznego poparcia, dryfował rząd AWS-u unieruchomiony skutecznie przez prof. Balcerowicza, który w przygotowanym przez siebie budżecie "pomylił się" o kilkanaście milionów złotych po stronie "przychody", dryfowały pociesznie rządy Suchockiej i Mazowieckiego.
Reformy, konieczne i niezbędne, jeśli chcemy dogonić Malezję jeszcze w tym stuleciu, zastępowano "walkami psów", jak w Rzymie, gdzie problemy upadającego cesarstwa zasłaniano przed gawiedzią krwawymi igrzyskami. Czasy się zmieniły i nie są już tak krwawe (albo ludzie mniej odważni), więc odrąbywanie członków zastąpiły obsikiwanie nogawek i ich poszarpywanie, co zazwyczaj pozostaje bez konsekwencji (vide: Milczanowski kontra Oleksy).
Wszyskie opisane powyżej dryfy były jednak niczym, w porównaniu z tym, który nadchodzi. Nadchodzący dryf będzie bowiem dryfem najdłuższym, dryfem przyćmiewającym wszelkie inne dryfy; będzie dryfem wspaniałym, a trwał będzie najbliższe trzy lata, aż do wyborów parlamentarnych. Oprócz przepychu będzie się dryf charakteryzował wagą, bo dzieki niemu osiagnięte zostaną cele prawdziwej władzy, którą niepodzielnie wykonują o dziewiętnastu już lat ludzie, których nigdy byście o to nie podejrzewali. Ludzie skrywający się za mało znanymi nazwami fundacji, firm, organizacji pozarządowych. Większość z nich łaczy wspólne pochodzenie - należeli w dalekiej przyszłości do zrzeszenia tzw. firm polonijnych, ale, rzecz jasna, to tylko przypadek i broń Boże, bym sugerował wspólnotę interesów związaną ze wspólnym pochodzeniem. Zwyczajnie, na drodze przypadku, w Zrzeszeniu znaleźli się osobnicy o szczególnych cechach pozwalających na zdobywanie wszystkiego, co do zdobycia w pewnym środowisku.
Jak rybom w akwarium trzeba zmieniać wodę, tak i ci wybitni potrzebują właściwego otoczenia, by ich talenty mogły się ujawnić w pełnej krasie. I to otoczenie, szczególnie sprzyjające pojawiło się na początku lat dziewięćdziesiątych. Jego cechami są: rozdęte, zawiłe, sprzeczne logicznie i niespójne prawo, wąska i właściwie charakterologicznie dobrana grupa profesjonalistów wykonujących usługi pomocy prawnej i nie dopuszczająca konkurencji, a przy tym czujnie kontrolowana przez "czapy" w postaci korporacji, skrajnie restrykcyjne prawo podatkowe - narzędzie do eliminowania niepokornych, watahy tzw. dziennikarzy, a w zasadzie służby medialne realizujące zadania na odcinku komunikacja społeczna albo zarządzanie masami.
Każdy zamach na bagnisko, którym jest dzisiaj Rzeczpospolita Polska jest traktowany powaznie i karany surowo, kiedyś śmiercią w drodze wypadku samochodowego, dzisiaj już tylko anatemą publicystyczną, jako że nalezy działać racjonalnie, a wynajęcie dziennikarza jest bajecznie tanie w porównaniu z kosztami wynajęcia fachowców od zabijania.
Myli się ten, że w ciągu najbliższych kilku lat coś się w Polsce zmieni. Nic się nie zmieni; a jesli, to bedzie to zupełnie niezależne od formalnie i konstytucyjnie ustanowionych władz. Platforma Obywatelska nie zdobędzie pełni władzy, bo władza prawdziwa własnie pokazała Platformie, gdzie jest jej miejsce - w szopie na narzędzie służące ustawieniu "Wielkiego Dryfu". Klęska ustawy medialnej, która miała oddać PO pełną kontrolę na Telewizją Publiczną i Polskim Radiem, a tym samym dać szansę na uzniezaleznienie się od TVN-u, Agory i innych oczoczułek władzy suwerennej, sprzeciw wobec ustawy blokującej okradanie budżetu Poslki (jej obywateli) na rzecz gangsterki zwanej partiami politycznymi, oraz wyraźne ostrzeżenie Tuska przez narzędzie z Sopotu, stanowi ostateczne określenie pola oddanego politykom miary Schetyny do uprawy i ciagnięcia pożytków.
Pole to niewielkie, ale i to dobre, jako zapłata za świetne prezentowanie się w roli liberalnej przeciwwagi dla faszystów. Reszta pozostanie w rękach suwerena.
Co dostaną chłopcy w krótkich majtkach za nieźle odegrane role? Wygląda na to, że służbę zdrowia i drobne koncesje w miastach, których władze udało się obsadzić własnym aparatem. Bedą więc (to największy sukces) mieli prawo rabować Warszawę, ale Krakowa już nie, bo tam ich delegat okazał się czyimś innym delegatem. Trudno. Warunki brzegowe określone, rozpoczynamy dryf.
Zarządzanie Krajem Nad Wisłą i Wartą przeniosło się do centrali odbudowanej po zniszczeniach dokonanych przez niezrównoważonego Macierewicza, a stamtąd informacji nie otrzymamy, jako że jest ten ośrodek władzy tak niewidoczny, że dziennikarze (nawet Ci najwybitniejsi) nie zauważyli jego istnienia przez lat kilkanaście. Założę się, że przez najbliższe lata też o nim nie usłyszymy. Pojawić się tu może pewien dyskomfort, bo skoro przez miesiące krzyczało się u umierających z głodu pod płotem wybitnych fachowcach, to wypadałoby się zainteresować, jak wygląda ich dzisiajesze menu. No niby wypadałoby, ale z drugiej strony stoi racja stanu, która nie pozwala "tykać" ludzi uosabiających" ideę III RP bezczelnie i po nazwisku, tym bardziej, że chyba już nie potrzebują wsparcia.
Dryf nadchodzi i nic nie jest w stanie go powstrzymąć. Mogła by jakaś rewolta, ale jeden z najwybitniejszych policmajstrów w dziejach - gen. Kiszczak (poważnie tak sądzę) rozbroił możliwość jej powstania na lat kilkadziesiąt.
Pod koniec wielkiego dryfu wieszczę odrodzenie się Samoobrony (czy też innej Samoochrony, Samopomocy), która lansowana przez media na 'wyraz" frustracji ludzi pracy, zdobędzie gdzieś około 15% procent poparcia. Bedzie rzecz jasna chamska, agresywna i radykalna i z nikim nie wejdzie w alianse paraliżując skutecznie powstanie jakiejkolwiek większości, która mogłaby zaszkodzić rybom w zamulonym akwarium. Jestem pewien, że ludzie "władzy prawdziwej" już wertują zniszczone i spalone archiwa w poszukiwaniu nowych elektryków.
Na pocieszenie: dryf jest możliwy na spokojnej wodzie, więc nie będzie kołysać i stanowczo dementuję plotki, jakoby dryf powodował niestrawność i mdłości. Najwyżej u tych przewrażliwonych, ale oni sami sobie winni, skoro tacy wrażliwi.
Miłego pływania, pardon, dryfu!
Inne tematy w dziale Polityka