Z jednej strony, skoro wszyscy spodziewają się sezonu ogórkowego, to musi on nadejść. Z drugiej, cicho, pośród ogórkowych liści, następuje przesilenie. To jakby równolegle biegły sobie dwa lipce, siódmy miesiąc i trzynasty, ten (za Schulzem) upchany z dni, które nie zmieściły się w kalendarzu. Ludzie oglądają "szkło kontaktowe", żeby sobie popsioczyć na "tego durnia, co śpiewać nie umie" albo tę "szumowinę z rynsztoka", razem z p.Miecugowem, arbitrem elegancji, a w trzynastym miesiącu, który płynie równolegle, o czym nie wiedzą, właśnie zostali nędzarzami, jako że za piętnascie lat (wlicząjąc trzynaste miesiące) otrzymają 200 euro na przeżycie trzydziestu dni, przy cenie chleba circa 2 euro i cenie litra benzyny 5 euro, o opłatach za prąd, ogrzewanie, gaz nie wspominając.
Nie chcę powiedzieć, że oglądanie "Szkła to strata czasu", broń Boże. każdy powinien mieć prawo do kontaktu ze środowiskiem, z którego sam się wywodzi, jednak na miejscu dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków zamiast kontaktów za pośrednictwem środków masowego rażenia zabrałbym się raczej za szukanie kontaktów bezpośrednich ze swoim kolegami z budowy, spod budki, z jednostki, i z szeregów partyjnych. A wszystko po to, żeby za lat własnie 15 mieć gotowych pięciu przyjaciół do mieszkania na kupie i dzielenia się kosztami. Przy odrobinie szczęścia i skłonności do oszczędzania może nawet wystarczy na ulubiony TVN, w którym Pan Miecugow (wtedy miły, starszy żulik) dzielił się będzie ze wszystkimi komunardami (mieszkańcami wyżej opisanych komun) wrażeniami z młodości, kiedy zwalczał faszyzm na pierwszej linii frontu, w imię zwycięstwa Żulandii.
Trzynasty, równoległy w tym roku do siódmego, miesiąc przyniósł również ostateczne wyjaśnienie kilku spraw. Wydaje się, że dawna nadzieja prawicy, bojownik Mudżahedinów (których dzisiaj nie lubimy, ale kiedyś lubiliśmy), okazał się być zwykłym naiwniakiem. Nie wierzę (w co niektórzy wierzą), że to stalowy polityk, o międzynarodowym obyciu. Miał p.Radek Sikorski zapewne dwa cele: doprowadzić do umowy o instalacji tarczy przy pomocy kumpli z Partii Demokratycznej (i w ten sposób pomóc teściowi) i przygotować sobie grunt pod start w przyszłych wyborach prezydenckich. Dzisiaj wygląda na pętaka, który ze złości za to, że go obsztorcowano ujawnia super tajne szczegóły polskich negocjacji, ZANIM doszło do ich sfinalizowania. Nie wierzę również, że to on stał za przeciekiem. To jego, że tak to ujmę "pocieczono". I dlatego została po nim piana i trochę bulgotu.
Od dnia "przecieku" wszyscy możni i mniej możni tego świata dostali wyraźną instrukcję: nie rozmawiać z prezydentem (zapomnijmy o dywersyfikacji, Ukrainie i budowaniu jakiejkolwiek przeciwwagi dla dominacji rosyjskiej, a własciwie niemiecko-rosyjskiej), bo BOR "wycieknie". Nie rozmawiać z Ministrem Spraw Zagranicznych, bo się złości i klepie. Z kim rozmawiać? Z premierem Tuskiem też raczej nie. On jest od indiańskich czapeczek i kopania gały. Stawiał bym na jakiś taki debel: Schetyna/Dukaczewski, chociaż najprawdopodobniej są i tak tylko reprezentantami.
Kolejnym wydarzeniem XIII 2008 jest zakończenie przez rząd premiera Tuska wszystkich zadań , do zrealizowania których się wywiązał wobec wyborców. Nie, no oczywiście nie wobec tych wszystkich, którzy na niego głosowali. Ci, którzy głosowali, to tak zwany elektorat. Jakby to delikatnie elektoratowi powiedzieć... To taka grupa ludzi, z której zdaniem nikt się nie liczy, bo nikt nie zakłada, że mają jakiś sensowny pomysł na cokolwiek. Sprzedaje im się jakąś brednie, a oni są tym bardziej zachwyceni, im bardziej brednia jest nieprawdopodobna. Tyle o elektoracie, zajmowanie się nim nie ma ponadto sensu, bo tenże żyje w miesiącu VII, a my piszemy o tym, co wydarza się równolegle w miesiącu XIII.
Ci, którzy głosowali na premiera i jego komandę w rozumieniu pojęć XIII miesiąca roku, to ludzie, którzy udzielili mu RZECZYWISTEGO wsparcia, coś REALNIE mogą, a w szczególności mogą wyegzekwować wykonanie zadań, które w zamian za to własnie "RZECZYWISTE" i "REALNE" przekazali do wykonania.
Nie będzie tarczy antyrakietowej. Tarcza antyrakietowa nie podoba się bowiem Rosji, Niemcom i 50% elektoratu (o elektoracie: patrz wyżej). W VII miesiącu bieżącego roku uprawiamy postpolitykę miłości. Nie możemy podejmować decyzji, które mogłyby narazić na smutek 50% elektoratu i dwa państwa ościenne. W miesiącu XIII rozumujemy inaczej, realnie. 50% procent zera, to dalej zero, przyjaźń Angeli Merkel i Władimira Putina/Miedwiediewa nie pozwala co prawda na uszczęśliwienie całego czterdziestomilionowego narodu, ale jego... kilku, powiedzmy, reprezentantów?
Dywersyfikacji dostaw ropy i gazu nie będzie. Tutaj stratega jest prosta. Kończy się koniunktura na takie pomysły, a ktokolwiek wygra wybory w USA, położy lagę na Europie Wschodniej, słusznie wyciągając wnioski z lekcji o "przeciekach". Rura pójdzie przez Turcję i prawdopodobnie przez do reszty spacyfikowaną Serbię. A my będziemy się mogli podłaczyć... Jak się zgodzi Merkel.
Do kontroli polskiej armii powróciła czapa, a że skutecznie, to wiemy po ciszy jaka zapadła ponownie nad polskimi służbami wojskowymi. Ta chakterystyczna cisza towarzyszyła służbom wojskowym przez lata PRL-u i dalej, aż po rok nieszczęsny 2005. Niszczęsny rok przeistoczył się szczęśliwie w 2006 i 2007 i służbom oddano ich cechę konstytutywną, czyli ciszę. Można powiedzieć, że znowu nieistnieją. Restytuowana przez gabinet premiera została również ciągłość instytucji służb wojskowych tajnych, co również powinno skłaniać do radości, jako że jest ślad jakiejś tam polityki historycznej.
Pamietamjmy też, czym były PRL-owskie służby wojskowe. Słuzby cywilne zajmowały się inwigilacją obywateli w imieniu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Służby wojskowe zajmowały się iwigilacją służb cywilnych, funkcjonariuszy Poslkiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i w dalszej kolejności obywateli, w imieniu służb Związku Sowieckiego.
Dzisiaj Związku Sowieckiego nie ma, zostały po nim rura i służby. Nie ulega watpliwości, że wobec wykazania cieknącego, a więc niepoważnego charakteru najwyższych władz państwowych Rzeczpospolitej Polskiej, ktoś ilościa i ceną gazu dopuszczoną do zużycia przez ludność zamieszkującą duży obszar w środku Europy musi kierować, ergo: potrzebna jest po naszej stronie grupa dobrze opłacanych fachowców. To jest.
Wobec zrealizowania wszystkich obietnic rząd polski ogłosił ustami swoich nieprominentych podwładnych, że od dzisiaj zajmie się administrowaniem, skoro na kilkanaście projektów ustaw niepoważny Pan Prezydent zawetował dwie. Dwie, ale istotne, bo miały stanowić jedną z form zapłaty za wytkonanie niewdzięcznej roboty. Na drodze odtworzenia telewizji, którą elektorat lubił (ta z "Misiem Uszatkiem", "Sondą" i "Czterema Pancernymi") stanął Napieralski zwany "Zapateralskim", wbrew serdecznym radom swojego byłego guru p.Millera, a w zgodzie z równie serdecznymi radami innego swojego guru: p.Kwaśniewskiego, który wspomógł nowego lidera lewicy zapewniając publicznie panią Merkel, że niezaleznie od promocji mniejszości i szympansów nowa lewica będzie zarządzała rurą, przy pomocy fachowców, równie dobrze, jak Nisiołowski z Tuskiem, a nawet lepiej, bo Napieralski nie musi zaraz latać do Peru, wystarczy Madryd, a i to raz na jakiś czas, a ponadto Napieralski nie pluje, kiedy mówi.
I tak, z odpowiedzialnego i zatroskanego polityka, popierającego słuszne rozwiązania, co nie oznacza jakichkolwiek politycznych związków, stał się Napieralski dla Niesiołowskich et consortes nieodpowiedzialnym i beztroskim kretynem, psującym państwo, ręka w rękę z faszystami. Prawie jak pakt Ribbentrop-Mołotow. Ale uwaga! Nie ma już powszechnej zgody na takie widzenie Napieralskiego. TVN niby tak, ale niekoniecznie. A Gazeta to już chyba wogóle nie kocha Platformy!
Znaczy się - wracając do normalnego kalendarza - od dziś będą administrować. Będą więc różne uroczystości. Najbliższa, to obchody Powstania Warszawskiego. Bedzie p.Gronkiewicz Waltz na trybunie, nie będzie Żołnierzy Powstania w sekcji dla VIP-ów, ale to zrozumiałe, bo oni jednak, wicie, strzelali do Niemców i nie lubili Ruskich. W nagrodę bedzie być może p.Schetyna, wszak Minister Spraw Wewnetrznych i ADMNINISTRACJI, więc czołowa postać, pewnie wpadną jacyś żołnierze, może któryś z generałów, wypadałoby... A w przyszłym roku to już na pewno przyjedzie Merkel z Putinem/Miedwiediewem.
Tak się tylko czasem zastanawiam... Ten cały Wrzesień, Powstanie, to w sumie o co? O jakiś KORYTARZ? To co ONI zrobiliby z rurą?
Inne tematy w dziale Polityka