Rolex Rolex
117
BLOG

NAGRZANI ETOSEM PRAWDZIWI BOHATEROWIE

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 69

      Sporo dzisiaj było o etosie, a raczej o etosach róznych, stąd wpis podsumowjący dyskusje i garść uwag własnych. Ale wypada zacząć od przeprosin. Otóż, zrządzeniem losu i gapiostwem własnym, poprzedni wpis Rolexa zamienił się w antymaterię i zapewne pomyka w Wielkim Zderzaczu Hadronów czekając na Hadrona nadlatującego z przeciwka. W antymaterię zamieniły się również cztery komentarze, za co przepraszam szczególnie. Komentujących.

Ale wróćmy do etosów. Otóż, jak wiemy, każda społeczność wytwarza sobie jakiś etos w oparciu o mity założycielskie stojące u jej podstaw. Takoż i w nadwiślańskiej krainie, z drobną poprawką, że w Polsce istnieje dualizm etosów konstytuujących. To mniej więcej dlatego nie potrafimy budować dróg. Zajęci jesteśmy walką. Wraz z upływem lat cząstki etosów nabierają rozpędu  i jest wielce prawdopodobne, że się zdrzerzą. Powstanie wtedy czarna dziura, ale nie obawiałbym się jej zbytnio, bo naukowcy twierdzą, że takie byty są krótkotrwałe i mają niewielkie rozmiary.

A jeszcze kilka lat temu wcale tak nie było. Był sobie etos jeden. Jednoczący. Polegał on mniej więcej na tym, że tuż po Wielkiej Wojnie (tej drugiej) rozpętała się w Polsce mała wojna domowa, w której jakiś udział miały sowieckie bagnety, ale niedokładnie wiadomo jaki. Obie strony tej wojny miały swoje racje, a etos nie roztrzygał, która z racji była racją świetą, a która gównianą (pardon, pardon, pardon).

Wkrótce po zakończeniu bratobójczych walk, o których nie wiemy dokładnie nic pewnego, powstała PRL. Taki twór. Niby totalitarny, ale jednak nasz, własny. Możliwy do zrealizowania. Jakąś rolę w jego realizacji odegrały rosyjskie bagnety, ale nie do końca wiadomo jaką. Jakąś. Pewne, że twór rozpadał się na tych, którzy rządzili i na tych, którzy byli rządzeni. Rządzeni byli trochę dobrzy, a trochę źli, bo z jednej strony byli uciskani, a z drugiej trudno się dziwić, bo jak tylko przestawali być uciskani to palili Żydów, ewentualnie, w sytuacji braku podpałki, urządzali pogromy bezdymne.

Rządzący też byli trochę źli, a trochę dobrzy, bo z jednej strony byli totalitarystami, z drugiej nie pozwalali na pogromy Żydów, których nie było, bo rządzeni wymordowali ich za okupacji. Jakiś związek z mordowaniem podczas okupacji miała III Rzesza i jej kanclerz, ale to nic pewnego. W każdym razie za III Rzeszy rządzeni mordowali, a pod wpływem nowej władzy (która mogła, ale nie musiała mieć związku z bagnetami) przestali.

Władza niestety się degenerowała i po radosnych latach Walterowców przyszedł taki okrutny dziaduniuo Gomułka, który zrobił dwie rzeczy złe. Po pierwsze zaczął prześladować Żydów, których nie było, bo ich rządzeni wymordowali za okupacji. Po drugie wypuścił Ak-owców, którzy stwarzali niebezpieczeństwo powrotu do stanu przedwalterowskiego.

Od czasów Gomułki wszystko stawał się znów proste. Oni - byli źli, a my bylismy dobrzy. Dlatego wydaliśmy im walkę w imię demokracji i postępu. Nie za bardzo wiadomo jak oceniać taki Czerwiec 1956, bo niby trochę dobrze, że klasa robotnicza chciała kiełbasy (bo przecie nie Rzeczpospolitej, w której mordowało się Żydów), z drugiej wyniosła do władzy dziadunia, który był Gnomem i był Zły, jako się napisało.

W każdym razie, Poznański Czerwiec to sprawa dla historyków.

A wszystko, co potem, dla etosu.

Dobrzy nie byli jednolici. Łączyło ich wszakże to, że byli dobrzy. Ale dobrzy nierówno, bo w rózny sposób przysłużyli się sprawie. Zdecydowanie byli dobrzy Ci, którzy walczyli z odchyleniem w imię powrotu do stanu równowagi. Czy stan równowagi miał, podobnie jak odchylenie, jakiś związek z bagnetami nie wiemy, bo i skąd mamy wiedzieć, skoro wszystkie dokumenty rąbnął IPN i wykoślawia? Zdani jesteśmy na własny osąd prawidłowo kształtowany przy pomocy Największego Dziennika w Kraju i Jego Naczelnych Ostatecznych Arbitrów Etosu.

Do stuprocentowo dobrych bojowników z odchyleniem poprzyklejali się niestety różni popaprańcy. Jakieś tam Gwiazdy z Waletynowiczową i inni, nie warci pamięci. To byli nieudacznicy, którzy przewidzieli, że kiedyś ze swojego przylepienia się do Garstki Prawdziwych Intelektualistów plus Wałęsa z Frasyniukiem będą czerpać profity. I czerpią. Do dzisiaj, bo się ich zaprasza na bale, a nawet daje synekury w postaci stołków w IPN-ie, który wykoślawia i opluwa.

Pojawia się pytanie, jak odróżnić prawdziwego bohatera etosu od bohatera przylepionego? To jasne. Po pierwsze bohaterowie prawdziwi mają dowody. Na przykład nagrania, na których jasno widać, jak ich się martyruje, a oni się bohatersko opierają. Przylepieni nie mają żadnych dowodów, bo byli tchórzami, a tchórzy bezpieka nie nakręcała na kamery, bo i po co?

Po drugie prawdziwych bohaterów łaczy język. Jak ktoś był na prawdziwej wojnie to wie, że żołnierz nie przebiera w słowach, bo nie jest jakimś tam mydłkiem. Dlatego w stosunku do kobiet czuje się często "nagrzany", jak widzi kogoś, kogo nie lubi, to jest to: "szumowina, kanalia, głupek, oszołom", a jak kogoś lubi, to publika ma się od niego odpieprzyć.

Jest jeszcze jedna grupa, dość liczna, której do grona bohaterów zaliczyć się tak wprost nie da. Ale do grona ofiar już tak. To są te wszystkie ketmany i ewangelie judasza, którzy coś tam podpisali, na kogoś donosili, czasami przytulili jakiś tam srebrniczek, ale też przysłużyli się sprawie demokracji, bo tworzyli nitki porozumienia pomiędzy NIMI a NAMI. Dzięki nim mozliwy był dialog i przepływ informacji, którego inaczej nie byłoby wcale. Można więc zaryzykować twierdzenie, że byli również bohaterami, tyle że nieświadomymi, stąd nie przysługuje im aura niepokalanego poczęcia.

Z zastrzeżeniem, że jeśli byli ofiarami, a potem postanowili zostać bohaterami, to już im ta aura przysługuje, a IPN jest głupi.

W dalszym biegu historii w szeregach władzy nastąpiło otrzeźwienie i władza, podobnie jak bohaterowie, zapragnęła mieć aurę wraz z certfikatem niepokalaności. "Proście, a będzie wam dane" mówi niemodne pismo, ale prawdziwie, bo skoro władza błagała, to dostała i dlatego dzisiaj możemy postawić pomniki byłej władzy obok pomników bohaterów wspierających się na ofiarach (z uzyskaną aurą, bądź bez niej).

Problemem etosowców był jednak brak historii. No bo jak to tak, pojawić się dopiero wraz z Walterowcami? Znikąd (bo bez związku z bagnetami)?

Dlatego trzeba było poszukać duchowych przodków. Tyle, że za cholerę nie można było ich znaleźć, bo jak szukać przodków pośród tłuszczy mordującej Żydów?

Na szczęście znaleźli się twórcy potrafiący pośród narodowych mitów odgrzebać zagrabione postacie bohaterów prawdziwych. Wzieli taki pierwsze z brzegu. Westerplatte. Po bliższym wglądnięciu okazało się, że tam byli bohaterowie! Po pierwsze pili i wyrażali się. Po drugie sikali na portrety władz Rzeczpospolitej, znaczy: też nieodpowiadało im to wieczne urządzanie pogromów. Po trzecie: nie jest wykluczone, że któryś z nich donosil! Po czwarte: jako fajni chłopacy na pewno nie lubiliby Gomułki i Macierewicza, a szanowali Michnika i czytywali Gazetę Wyborczą* w przerwach pomiędzy sikaniem.

Jak się uda z Westerplatte można będzie sięgnąć głębiej! Wykazać niejednoznaczność takich targowiczan, którzy stanęli przed diabelskim wyborem: mordować dalej niewinne mniejszości, czy też połaczyć się w uścisku z Imperatorową, która była trochę tam despotycza i mogła mieć jakiś związek z bagnetami, ale to nie wiadomo na sto procent.

O etosie przeciwnym pisał nie będę. Wiadomo, że to sama swołocz i nawet tak kulturalny człowiek, jak Marszałek Niesiołowski, albo Wałęsofrasyniuki, nie mogą zdzierżyć, jak siem to chamstwo panoszy po salonach i szczeka.

Dlatego, szanowni Państwo, zbliżamy się do Wilekiego Zderzenia. Nie lekajmy się jednak (tak wołał były autorytet moralny). Ze zderzenia wyniknąć mogą tylko rzeczy dobre dla świata, a prawda, ta najprawdziwsza wyłoni się z czarnej dziury w całej krasie.

I staną w jednym szeregu ketman z elektrykiem, generał z kierowcą, a były szef tajnej policji obok prawdziwego autorytetu moralnego. Inaczej być wszak nie może, bo co by to było, gdyby stało się inaczej?

Pogromy, Panowie i Panie, pogromy!!!

 

Pozdrawiam

* Wyborcza jest przykładowa, mogą być inne pisma.

P.S.

 

Napotkałem dzisiaj w salonie na celny argument przeciw tym wszystkim szumowinom i gnojom bezmózgim: "To ci sami ludzie, którzy wyli ze szczęścia gdy zginął Geremek."

Zderzenie jest blisko! Jedyna szansa to zlikwidować IPN i spalić te wszystkie esbeckie papiery! Inaczej do władzy dorwą się ci, co wyli na pogrzebie Geremka zamiast uczciwie wykorzystać taką okazję do "przypieprzenia" gnojom i ponowienia apelu o "odpieprzenie się od Generała"

 

CHAMSTWU PRZECIWSTAWIAMY SIEM GODNOŚCIOM OSOBISTOM, ZAPISZTA W KAJECIE!

 

 

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (69)

Inne tematy w dziale Polityka