
http://niewolnik.salon24.pl/
Wypada zacząć od życzeń, a skoro wypada, to zacznijmy: Wszystkim Czytelnikom życzę w nadchodzącym roku wytrwałości, pogody ducha, spokoju, i odnalezienia bądź pogłębienia - jeśli już odnalezione albo nigdy nie zgubione, tych wartości, dzięki którym nasze życie staje się lepsze, bardziej wartościowe i pełne.
A skoro Nowy Rok ruszył nam radośnie z kopyta, to pora na garść pierwszych, związanych z tym faktem, refleksji. Zacznijmy od wywiadu jakiego tandemowi Janke/Kozak udzielił były premier, a dzisiaj doradca premiera J.K. Bielecki. Nie będę się znęcał i komentował wypowiedzi p. byłego premiera, a obecnego doradcy, myślę, że wszyscy wiemy z jakiego rodzaju zjawiskiem tutaj się stykamy. Jest zjawisko uchwycone kamerą przez Marka Piwowskiego, w scenie ze słynnego filmu o potrójnym dnie (aktorzy grali facetów, którzy przez przypadek zostali wzięci za pracowników resortu, a tymczasem z resortu to był reżyser): „Urodziłem się w lipcu... w drugiej połowie lipca... 15 lipca...”
Co do kluczowego zagadnienia, polegającego na próbie (nieudanej z przyczyn podanych powyżej) odpowiedzi na pytanie czy kapitał ma narodowość, pozostaje rzecz sprowadzić do konkretu i zapytać pana premiera/doradcę premiera: jakiej narodowości był kapitał przywieziony w walizce przez p. Wiktora Kubiaka?
To pozwoli nam oderwać się od abstraktu i wrócić do konkretu konstatując, że kapitał to może i nie ma narodowości, natomiast ten kto nam go daje pod konkretnymi warunkami zazwyczaj ma. I reprezentuje jakieś interesy, niekoniecznie indywidualne, zdarza się, że korporacyjne, mafijne, a bywa, że ściśle partyjne bądź służbowe.
Co do tezy, że polski kapitalizm nie mógł się tworzyć bez kapitału, to pragnę przypomnieć, że ludzkość pojawiła się na tym świecie bez niego, a on sam (ten kapitał) nie jest przyczyną powstawania bogactwa, ale skutkiem tego bogactwa powstawania. Przyczynami są: ludzka energia, pomysłowość, zaradność, chęć poprawienia losu sobie i swojej rodzinie, uczciwość, wolna konkurencja, czytelne zasady gry rynkowej, niekiedy cechy negatywne, takie jak chciwość.
Po kolejne chciałbym przypomnieć, że kapitał może mieć różnego rodzaju postać, niekoniecznie walizki pełnej pieniędzy, bo pieniądz jest jedynie miernikiem wartości, a nie wartością samą w sobie. Rozwiązaniem problemu braku kapitału wraz z problemem tak zwanego „nawisu inflacyjnego” mogło być upowszechnienie własności, w miejsce rabunku oszczędności i wyprzedaży dóbr.
Mają rację ci, którzy twierdzą, że do „przesunięcia” własności i tak by doszło, bo część „obdarowanych” zamieniłaby akty własności na dobra konsumpcyjne natychmiast i bez zbędnego zastanawiania się , co czynią; wtedy jednak mielibyśmy do czynienia z niesamowicie pożyteczną lekcją kapitalizmu i to już przy okazji jego startu (a w zasadzie falstartu), około początku lat 90-tych. To znaczy społeczeństwo zaczęło by się dzielić w oparciu o skutki własnych decyzji ekonomicznych, a nie na skutek decyzji urzędniczych. Była szansa na powstanie „mentalności rynkowej”, szansa ostatecznie zmarnowana i zastąpiona skutecznym utrwaleniem mentalności azjatyckiej, gdzie o powodzeniu działań decyduje „dojście”, „układ”, „znajomości”, „łapówka”. W tym sensie transformacja się nie powiodła, a do jej niepowodzenia p. były premier, a obecny doradca, przyczynił się w dużej mierze.
Można oczywiście podnosić głos w dyskusji, w jakim zakresie Polska jest dzisiaj podobna do świata Zachodu - moim zdaniem w znikomym, poza zewnętrznymi atrybutami konsumpcji, choć w Moskwie konsumuje się więcej, szybciej i lepiej. Sytuacja w której (żeby wziąć przykład pierwszy z brzegu) pułkownik ABW w roli szefa NASK (Naukowo-Akademickiej Sieci Komputerowej), instytucji zajmującej się polskim internetem, przekazujący (w oparciu o niejasne kryteria i na niejawnych warunkach) domeny: polska.pl i poland.pl prywatnej spółce medialnej, z natury rzeczy wyklucza zaliczenie współczesnej Polski do tzw. Zachodu, i powoduje, że możemy ze spokojem sumienia zaliczyć nasz kraj do krajów „Wschodu”, obszaru post-sowieckiego, obszaru rosyjskiej (bolszewickiej) kultury politycznej.
Kto, przepraszam bardzo, w sposób inny niż fakt przynależności do świata modelowanego na wzór wytworzony w wyobraźni pułkownika KGB, wytłumaczy mi historię zatrzymania generała, byłego szefa służ specjalnych, oskarżonego o wielomilionowe przywłaszczenia, wypuszczonego za milionową kaucją zebraną w ciągu kilku godzin, którego spraw po kilku tygodniach zostaje umorzona z powodu przedawnienia? Przecież drą z nas mentalnego łacha, przepraszam za kolokwializm. To już nie jest jakiś tam ciemny i nieprzenikniony świat mafijnych porachunków, ale bezczelne postraszenie jednej z opcji ze służb, żeby nie „fikały”. To jest kraj, nazwijmy to wprost, putinowski, a rządzą nim, nie bójmy się tego napisać – putiniści, a pan b. premier, a obecny doradca, odpowiada za ten stan rzeczy w dużym stopniu.
I to się będzie pogłębiać, bo pułkownik Putin jakby nie niepokoił się buntem rosyjskiej ulicy, buntu Dużego i Małego Pałacu w Polsce obawiać się nie musi. Ośrodki władzy w Polsce będą broniły pułkownika Putina i jego archiwów nawet wtedy, kiedy poddadzą się Castro i Chavez, uroczyście obiecuję. A w zasadzie broniłyby, gdyby pułkownikowi Putinowi rzeczywiście coś groziło, a to wcale jeszcze nie jest pewne, chociaż na Nowy Rok możemy sobie życzyć, żeby się uprawdopodobniło.
Tuż przed świętami Bożego Narodzenia media przygotowały kolejny prezent świąteczny dla rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Akcja „Nowe słowa!” posłużyła za kolejne zmieszanie z błotem pamięci przy użyciu rożnych flanelek na kijkach, i dostarczeniu społeczeństwu informacji, że „nowe prawo” może zakazać publikacji, bo to jest dla nas dobre, ale płk. Rzepa ogłosi. Już za chwileczkę, już za momencik... No i co? Ogłosił? A robią szanowną publikę w wielkiego wała, a założę się, że przy tym rechoczą radośnie. I będą rechotać, dopóki im sami tego uśmiechu nie zgasimy, raz a skutecznie.
A w związku z tym, co napisałem powyżej, jest chyba jasne, że rozmowy z b. premierem i obecnym doradcą, jakkolwiek nośne byłoby samo nazwisko, wiele nie wnoszą; ani się nie dowiemy, jakiej narodowości był ten, kto dał Kubiakowi kapitał, żeby przy jego pomocy wytwarzał podstawowe jednostki demokratycznego społeczeństwa, ani co z tą unią, ani co z naszym krajem. Pytać trzeba gdzie indziej. Poczekajmy, może jeszcze będzie szansa na pytanie właściwych osób, czyli tych, które wiedzą najlepiej. Ja w każdym razie tego nam wszystkim życzę. Jako bonus do życzeń ze wstępu.
Inne tematy w dziale Polityka