Na Salonie pojawił się wpis blogera Beem.Deep w temacie nielegalnych podsłuchów za czasów rządów PiS, na których mieli się znaleźć również członkowie najbliższej rodziny aktualnego premiera, ówczesnego lidera opozycji, Donalda Tuska. W związku z tym otrzymały one status osób pokrzywdzonych a premier Tusk zbulwersowany tym faktem rzucił oskarżenia w stronę Jarosława Kaczyńskiego i ówczesnego rządu PiS o inwigilowanie jego rodziny. Beem.Deep sprzeciwia się tym sugestiom i usiłuje w tym wpisie zdemaskować ich bezzasadność konstruując taki oto przykład:
otóż, jak pisze, obok siedziby PiS przez jej uliczną kamerę zostaje nagrana przy okazji innego zdarzenia córka i żona premiera Tuska przechodzące akurat tamtędy zupełnym przypadkiem. Policja zabezpiecza nagrania przy okazji tego innego zdarzenia i tak się wydarza, że kopia tych nagrań wycieka do sieci, w której zostają z jakiegoś powodu użyte do skompromitowania tychże osób z rodziny Tuska.
Autor wyśmiewa następnie wniosek, który jacyś przeciwnicy PiS mieliby wyciągać w związku z tym wymyślonym przez niego przypadkiem, że maczał w tym wszystkim palce sam Jarosław Kaczyński tylko dlatego, że nagrania te pochodziły z kamery siedziby PiS. Nie podaje jednak skąd wyciekły te nagrania: z komisariatu, czy może z siedziby PiS? Takie i inne pytanie bez wątpienia by się z miejsca pojawiły. Sytuacja więc nie byłaby już taka prosta jak się jemu wydaje. Zasadne byłyby też pytania kto i komu te nagrania udostępnił.
Co innego też jest zostać nagranym przypadkiem przez uliczną kamerę, nawet jeśli potem te nagrania zostaną użyte bezprawnie, a co innego zostać nagranym, nawet przypadkiem, już w ramach zupełnie nieprzypadkowych podsłuchów, w dodatku nielegalnych, bo żaden sąd chyba nie wydał zgody na podsłuchiwanie Donalda Tuska, chyba, że o czymś nie wiem. A choćby i były legalne, potem zostałyby użyte w sposób nielegalny. W świetle prawa karnego są to zupełnie dwie odmienne sytuacje.
Na dowód tej intencjonalności rozumowania, które przedstawił u siebie Beem.Deep w zamierzeniu zdemaskowania jej po tej drugiej stronie politycznej barykady, podczas gdy sam jej w nim uległ, pozwolę sobie skonstruować taki oto przykład:
Marta, bratanica Jarosława Kaczyńskiego, przechodzi z nieznanym facetem obok siedziby PO i zostaje nagrana na jej uliczną kamerkę. Traf chciał, że w tym samym czasie w pobliżu doszło do napadu na innego przechodnia i policja zabezpieczyła nagrania. Na drugi dzień kopie nagrań z panią Martą i nieznanym facetem pojawiają się w sieci z sugestiami, że łączy ją z nim jakiś romans.
Jakie wnioski w pierwszym rzędzie wyciągają zwolennicy PiS? To chyba oczywiste (oczywiste?): zakładają automatycznie, że nagrania wyciekły z siedziby PO i że było to na zlecenie kierownictwa tej partii, najpewniej samego Donalda Tuska. Nikomu nawet nie przyszłoby na myśl, że nagrania te mogły wyciec z rąk policji, która źle je zabezpieczyła, a nawet jeśli to i tak nie wykluczałoby to, że mogły wyciec na zlecenie kogoś z partii Tuska, czy jego samego. Nikogo tutaj nie dałoby się przekonać do innej wersji tego zdarzenia, a bloger Beem.Deep wyśmiewałby się dzisiaj z tych naiwniaków, którzy usiłowaliby takie inne wyjaśnienia forsować.
I niech mnie kule biją jeśli byłoby inaczej. Jarosław Kaczyński grzmiałby w TVRepublice, że Donald Tusk usiłuje zniesławić jego bratanicę, a Robert Bąkiewicz urządzałby pikiety pod tąże siedzibą PO. Mylę się?
https://www.salon24.pl/u/beem-deep/1469329,kasia-z-mama-malgorzata-przechodzily-obok-siedziby-pis
...
Nie ma potężniejszego władcy od tego, który panuje nad sobą. Nie ma większego niewolnika od tego, który tego nie potrafi.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka