Przy okazji wpadki z "nieudolną" próbą wprowadzenia zmian w przepisach o przemocy i stosowaniu tzw niebieskiej karty można się zastanowić o co chodzi w tym zmienianiu pojęć. Dlaczego np. utarte pojęcie "przemoc w rodzinie" zostaje zastępowane terminem "przemoc domowa".
Otóż świat, w którym żyjemy, ciągle się zmienia i nagle okazało się, że... Znaczna część naszego społeczeństwa żyje w związkach "nieformalnych", które nie spełniają prawnej, formalnej definicji rodziny. A nie czarujmy i nie manipulujmy jak lewicowe organizacje antyprzemocowe... Patologie i przemoc występują nie tylko w rodzinach i sformalizowanych związkach, a ofiarami tych patologii są nie tylko żony katowane (bite i poniżane) przez swoich mężów.
Lewicowym wrażliwcom zazwyczaj umykają pewne fakty:
- Starają się bardzo omijać problemy najbardziej bezbronnej grupy ofiar przemocy domowej (przemocy w rodzinie). Bo cierpienia dzieci ujawniają, że przemoc ta przejawia się nie tylko w biciu i innych formach przemocy fizycznej. Że znęcanie psychiczne jest równie wyniszczające. Że przemocy wobec dzieci dopuszczają się nie tylko zwyrodniali ojcowie. Dysfunkcyjne matki też potrafią znęcać się nad swoimi dziećmi.
Lewicowi wrażliwcy imo celowo przemilczają fakt, że sprawcami wyjątkowo brutalnych, często kończących się śmiercią dziecka, przypadków przemocy domowej są zazwyczaj mężczyźni niezwiązani w żaden sposób z krzywdzonym dzieckiem, nieformalni konkubenci ich matek.
Bo celem tych lewicowych (a może lewicowo-liberalnych) wrażliwców jest wyłącznie deprecjonowanie roli tradycyjnej rodziny. Tak by jawiła się ona w naszych oczach jako siedlisko zła i patologii.
Dlatego tak ważne jest precyzyjne stosowanie terminów. Przemoc domowa nie jest równoznaczna z patologią w rodzinie.
Prawa dotyczącego rodziny oraz przepisów dotyczących ochrony ofiar przemocy domowej nie można pisać na kolanie gdzieś na korytarzu w przerwie obrad Sejmu. Tu każde sformułowanie może decydować o czymś życiu.
