Postanowiłem spróbować swoich sił w konkursie na blog roku. Co prawda nie bardzo wierzę, bym miał jakiekolwiek szanse na zwycięstwo, ale to jest najmniejsza przeszkoda. W wygraną w lotto także nie wierzę, ale ile razy nagroda przekracza 300 milionów dolarów, kupuję jeden los za dolara. Zatem i tutaj nie oddam pola walkowerem.
Wygrana na loterii to szansa jeden do kilku milionów milionów. Wybór bloga roku to wybór jednego z kilku tysięcy. Ten drugi wybór, choć statystycznie dużo bardziej prawdopodobny, jest też w pewnym sensie trudniejszy niż przypadkowy los na loterii. Tu bowiem o wyborze decydują sędziowie, o których przecież wiemy bardzo niewiele. I choć nikt nie wątpi w ich bezstronność, to przecież jest oczywiste, że pewne osobiste preferencje, a czasem może i uprzedzenia, mogą mieć wpływ na to, jak będą oni oceniać zgłoszone blogi.
Ja, pisząc o wierze, o Bogu, a więc o rzeczach ważnych, chciałbym, by to dotarło do jak największej grupy osób. Nie dlatego, że coś z tego mam, ale dlatego, że pragnę, by każdy zobaczył piękno chrześcijaństwa. Piękno prawdziwego chrześcijaństwa, nie lukrowanej i rozwodnionej „bajeczki o Bozi”. Dlatego swoje teksty publikuję w kilku miejscach i dlatego zdecydowałem się na zgłoszenie bloga do konkursu. Myślę, że dzięki temu więcej osób będzie mogło się dowiedzieć o jego istnieniu.
Pewien problem polegał na wybraniu kategorii, w której chciałby startować. Żadna z nich nie dotyczyła wiary. Zdecydowałem się na „Moje zainteresowania i pasje”, bo niewątpliwie apologetyka jest moją pasją. Jedyna niedogodność takiej kategorii polega na tym, że konkuruję z blogami na temat kanarków, gotowania, zbierania znaczków i w ogóle każdego z możliwych „koników”. Ale cóż, to już będzie problem pana Roberta Makłowicza, który musi wymyślić jak porównać i ocenić tak różne tematycznie zainteresowania.
Zdecydowałem się także na tą kategorię właśnie ze względu na pana Makłowicza. Jest on sędzią w tej kategorii i jest on jedną z niewielu osób wśród jurorów, które „kojarzę”. Wyjechałem z Polski niemal 30 lat temu, a wśród jurorów przeważają osoby młode. Nie pamiętam ich z Polski, bo pewnie niektórzy z nich urodzili się już po moim wyjeździe z kraju. A pan Makłowicz, oprócz tego, że go widziałem w TV, podziela moją miłość dla miłościwie nam panującego Franciszka Józefa, (czy też jego ducha unoszącego się nad Krakowem), że nie wspomnę już o tym, że pisywał on dla Tygodnika Powszechnego, a zatem będzie w stanie obiektywnie spojrzeć na taką pasję, jaka mnie ogarnęła.
Wracając do motywacji… By dać dowód swej szczerości, (że nie dla korzyści startuję w konkursie), chciałbym oświadczyć, że gdybym zwyciężył w swej kategorii i wygrał laptopa, przekażę go jakiejś niezamożnej, wielodzietnej rodzinie, dla której zakup komputera jest zbyt wielkim wydatkiem. Ale ponieważ to ciągle jest dzielenie skóry na niedźwiedziu, więc może trzeba powstrzymać wodze fantazji. Fantazji troszkę rozbudzonej, bo dzięki moim przyjaciołom z forum, w pierwszym dniu prowadzę w głosowaniu czytelników.
Głosowanie jednak będzie trwało jeszcze cały tydzień, do 21 stycznia do godziny dwunastej, zatem potrzebuję Waszej pomocy. Jeżeli uważacie, że warto, jeżeli lubicie czytać moje teksty, bardzo Was proszę o wysłanie SMS-a na numer 7144 o treści H00615 (H zero zero 615 , bez spacji) Koszt 1,22. Szczegóły tutaj: http://www.blogroku.pl/hiob,gw9fn,blog.html Wszystkim z góry serdecznie dziękuję.
Inne tematy w dziale Rozmaitości