Podczas jednej z dyskusji na moim forum ktoś zadał interesujące pytanie. Poniżej ono i moja na nie odpowiedź:
"A czy możliwe jest życie na innej planecie? Bo jak wiemy, jest tyle planet, że głowa boli."
Wielu teologów uważa, że jest to zupełnie możliwe. Między innymi ksiądz profesor Michał Heller, wielki autorytet w dziedzinie kosmologii i człowiek, który mnie bardzo wiele nauczył. Ja jednak nie mogę się z taką ideą zgodzić. Albo raczej nie mogę się zgodzić z opinią, że jest tam życie rozumne, inteligentne, że są tak jakieś stworzenia posiadające wolną wolę i rozum podobny do ludzkiego. Nie mam natomiast żadnego problemu z koncepcją życia zwierząt i roślin na innych planetach, choć w sumie osobiście i w to nie bardzo wierzę.
Problem z istotami rozumnymi polega na tym, że jeżeli miałyby one wolną wolę, to jest bardzo prawdopodobne, a nawet wręcz pewne, że zgrzeszyły także i że potrzebowały Zbawiciela. I tu mamy teoretycznie kilka możliwości. Albo nikt im zbawienia nie zaoferował, albo śmierć Jezusa na Ziemi odkupiła i ich grzechy, albo Syn Boży stał się także jednym z "Marsjan" i oddał za nich życie na ich planecie. Czy też na każdej z miliardów planet, na których, załóżmy, żyją zielone, inteligentne i mające wolną wolę, ludziki. Mógł też Bóg po prostu zbawić ich, bo miał takie "widzimisię".
Żadna z tych koncepcji, z tych teoretycznych możliwości, moim zdaniem, nie ma zbyt wiele sensu. Pierwsza kłóci się z koncepcją Boga, który jest miłością. Jak miłosierny, kochający Bóg mógłby pozbawić swe ukochane stworzenia możliwości uzyskania zbawienia?
W drugim przypadku niezrozumiałe byłoby dlaczego człowiek miałby odkupić grzechy "Marsjan". Śmierć Jezusa, jedynego pośrednika między Bogiem, a człowiekiem, jest "logiczna" w tym sensie, że On, jako jeden z nas, odpłaca się Bożej Sprawiedliwości, a jako Bóg ma tyle do zaoferowania, że to może usatysfakcjonować Bożą Sprawiedliwość. Ale przecież nie może śmierć człowieka zgładzić grzechów Marsjanina, tak, jak nie może śmierć baranka zgładzić grzechów człowieka.
Musiałby więc Syn Boży stać się także Marsjaninem i na ich planecie umrzeć za ich grzechy. Ale wtedy mamy zupełnie bezsensowną spekulację prowadzącą donikąd. Bo gdy po śmierci pójdziemy do Nieba, to kim będzie Jezus? W poniedziałki człowiekiem, we wtorki Marsjaninem, w środy Wenusjanką? Dochodzimy do jakiejś absurdalnej sytuacji.
Także koncepcja, że Jezus po prostu darował im zbawienie, ze swej własnej woli, jest nie do przyjęcia. Oczywiście, że to możliwe, ale dlaczego by za nas umierał w straszliwych cierpieniach, a za nich po prostu "pstryknął boskimi palcami"? Bóg nie musiał umierać za nikogo, ale wybrał taką formę odkupienia za nasze grzechy, bo nas kocha. Pokazał nam w ten sposób, że nie jest od nas "lepszy", ale że On sam poniósł wszystkie konsekwencje grzechu. Nawet, gdy sam żadnego nie popełnił. Pokazał też jak okropną rzeczą grzech jest. Jak wielką cenę trzeba zapłacić, by uzyskać odkupienie. Nie rozumiem dlaczego więc Bóg miałby postępować w taki sposób z Ziemianami, a Marsjanom dać prezent, "wykręcając się" od tej pięknej i bolesnej drogi, jaką przyniósł zbawienie nam.
Czyli, wracając do Twojego pytania, myślę, że jest możliwe życie na innej planecie, ale ani w to nie wierzę, ani nie uważam, by mogło to być życie istot nam podobnych. Nie zdziwiłoby mnie specjalnie odkrycie jakiejś ameby, czy innego pantofelka, żyjącego w odległej galaktyce, ale jestem przekonany, że zielone ludziki o trójkątnych twarzach żyją tylko w powieściach science fiction.
Inne tematy w dziale Rozmaitości