Wreszcie dotarłem. Co za cudowne uczucie oddychać polskim, krakowskim powietrzem. Choć to może nie całkiem to powietrze, którym oddychałem 30 lat temu, przed moim wyjazdem, to przecież nikt nie płacze za Skawiną i Hutą Lenina. Zanieczyszczeń mniej, ale atmosfera ta sama.
Lot był spokojny, bez żadnych wydarzeń, które byłyby godne odnotowania. Chmurki za oknami i pola pod nimi bardzo malownicze, turbulencje w normie, a i pogoda lepsza, niż zapowiadali. Kraków przywitał nas piękną pogodą. Pochmurną, ale suchą.
Jadąc z siostrzenicą zatłoczonymi ulicami Krakowa przejechałem obok Wawelu, gdzie dziś o dziewiątej planuję być na Mszy, a potem wziąć udział w procesji na Rynek. Natomiast wczoraj, czyli w środę, (zakładam, że tekst ten większość osób przeczyta w czwartek, w Boże Ciało), poszedłem po południu do Kaplicy Adoracyjnej w Bazylice Serca Jezusowego na ulicy Kopernika.
Czerwiec to miesiąc specjalnego kultu Serca Jezusowego. Bazylika Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie, czyli popularny "kościół Jezuitów" to chyba najodpowiedniejsze miejsce, gdzie mnie Duch Święty mógł wczoraj zaprowadzić. Idąc tam nawet nie pamiętałem o "Nabożeństwie Czerwcowym", które, poza polonijnymi parafiami, jest zupełnie nieznane w USA. Ale "Jezuici" to mój kościół z czasów liceum, tam chodziłem na religię przed maturą i tam jest najbliższa kaplica adoracyjna mieszkania mojej mamy. Dlatego tam skierowałem swoje kroki.
Po różańcu i Nabożeństwie była Msza, już "czwartkowa". Mam nadzieję, że Bóg mi da łaskę być na Mszy każdego dnia mojej pielgrzymki. Zobaczymy. Na razie początek bardzo udany, choć zmęczenie, spowodowane podróżą i łażeniem po Krakowie już daje znać o sobie. W domu, gdy piszę te słowa, już wszyscy śpią, a wstać trzeba o siódmej, więc to na dziś koniec. Parę fotek: Chmurki, Wawel i Bazylika Najświętszego Serca Pana Jezusa: Kaplica adoracyjna i wnętrze świątyni.

A ja zapraszam też do przeczytania TEGO tekstu o Prawdziwym Cudzie Eucharystycznym.
Inne tematy w dziale Rozmaitości