Nie nasiedziałem się w domu. Po podróży do Oregonu i z powrotem, dziesięć tysięcy kilometrów w dziesięć dni, myślałem, że odpocznę trochę. Nic z tego. Na drugi dzień po przyjeździe kolejny ładunek i znowu przede mną trasa do Oregonu i Waszyngtonu.

Zanim jednak ruszyłem w drogę, we wtorek rano poszedłem na Mszę. Czytania, jak zawsze, bardzo interesujące. W końcu to sam Bóg w Biblii przemawia do nas. Święty Łukasz przytacza nam ślowa samego Jezusa:
Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło.(Łk 13, 20b-21)
Moja żona piecze w domu chleb od dwóch lat. Wtedy właśnie, za stroną chleb.info.pl zrobiła zaczyn, czy też zakwas i do dziś go używa. Trzeba go tylko czasami dokarmiać.

My się kochamy bać. Martwimy się tym, co trzeba i tym, czym nie trzeba. A tymczasem potrzeba tylko odrobina zaczynu. Być może ktoś, z kim porozmawiamy jutro, jakiś młody człowiek, za dwadzieścia lat będzie następnym prezydentem? I być może dzięki rozmowie z nami będzie pierwszym prezydentem, którego wybierzemy nie jako "mniejsze zło", ale jako prawdziwe dobro?

Czasem niektórzy oskarżają mnie o to, że nic nie rozumiem i że bez sensu przygaduję tym, którzy widzą rozwiązanie problemów na drodze politycznej. Tymczasem wcale to nie jest prawda. Zawsze podkreślałem, że uczestnictwo w życiu politycznym jest obowiązkiem każdego chrześcijanina. A jeżeli ktoś może, ale nie chce głosować w wyborach, popełnia, moim zdaniem, grzech. Czasem może to być nawet grzech ciężki. Jednak gdy czytam takie bzdury, jak pewien komentarz na mój komentarz pod pewną notką na Frondzie przestaję być optymistą. Albo raczej przestałbym nim być, gdybym swą nadzieję pokładał w ludziach:
Wszystko,dosłownie wszystko zalezy,cz w pore PIS dojdzie do wladzy.Inaczej-KRWAWA OTWARCIE dyktatura i WIELE krwi i niszczenia ludzi.A co hiopek-Pis nie zmieni wszystkiego.WSZYSTKIEGO ? I juz wszystko jasne.Pamietaj .Bez PISU -NIC,lub coraz mniej.To widzisz.A wtedy Przychodzi meda i ci medzi w glowie.[…]
Polacy,wbrew hiopkom, nie wybraliby tuskow ani komorowskich bez OGROMNYCH pieniedzy finansujacych agentury ,przesylanych z Moskwy i z Berlina.(pomijam inne zrodla,ktorych nie brak.w koncu polska jest obecnie wszedzie uwazana za-do wziecia). […]
DLATEGO.JEDYNA NASZA SZANSA to ogromne zwyciestwo PISU,takie jak FIDESZu na Wegrzech.
Przebrala sie miarka ,glosujemy na jarka.
Gdy tak myślą nasi sprzynierzeńcy, po co nam wrogowie? Pominąwszy już całe to niechlujstwo wpisu, którego wręcz nie sposób zrozumieć, zdumiewa głupota, czy może naiwność jego autora. Czy on naprawdę uważa, że to jest nasza jedyna szansa?

W Stanach wybory są zawsze we wtorek po pierwszym poniedziałku listopada. I nie pytajcie mnie czemu nie mogą być po prostu w pierwszy wtorek listopada. To byłoby zbyt prostackie. Taki termin wymyśliłby co najwyżej jakiś kierowca. Politycy, prawnicy zawsze muszą wymyślać coś znacznie bardziej "mądrego". Zatem najwcześniejszy termin wyborów to jest 2. listopad i tak będzie i w tym roku.

Ponieważ wybory są rzeczą ważną, nie ma jakiś szczególnych powodów, by nie ułatwić ich maksymalnie. Dlatego w USA popularną formą są wcześniejsze głosowania. Bardzo przydatne dla takich osób jak ja. W najbliższy wtorek zapewne będę na Zachodnim Wybrzeżu, zatem poszedłem głosować teraz. Nie trzeba podawać żadnych przyczyn, tłumaczyć się, pisać podań. Wystarczy się pokazać, podać swoje nazwisko i oddać głos.

Głos zatem oddany, choć jestem daleki od twierdzenia, że "Republikanie", czy rodząca się "Tea Party" są naszą jedyną nadzieją. Naszą jedyną nadzieją jest Bóg. Nic zatem dziwnego, że coroczna akcja "40 dni dla życia" akurat kończy się 1. Listopada, w przeddzień wyborów. Nie wiem, czy to było założenie jej organizatorów, czy nie, ale wiem, że nie był to przypadek.

Pewne złe duchy można wypędzić tylko modlitwą i postem. Nie PiSem, nie Jarkiem, nie Republikanami. To jest walka o dusze, nie o stołki w parlamencie. I choć ważne jest, by w tym parlamencie mieć jak najwięcej sojuszników, to dopóki nie wygramy wojny o dusze naszych rodaków, przewaga głosów partii, z którą sympatyzujemy da naprawdę bardzo niewiele.

Jasne, że każdy z nas ma obowiązek mądrze głosować. Mądrze wybierać. Gdy nie ma kandydatów idealnych, trzeba wybierać "mniejsze zło". Ale nie można na tym poprzestać. Naszym celem musi być całkowite zwycięstwo. To znaczy, że naszym celem musi być albo stworzenie zupełnie innej partii, albo odmienienie tych partii, które już się na scenie politycznej znajdują. I w systemie politycznym jaki obowiązuje zarówno w Polsce, jak i w USA można to jedynie zrobić przez oddawanie głosów na odpowiednich kandydatów. A kandydaci będą odpowiedni, gdy się za nich będziemy modlili.

Komentator, którego cytowałem pisze o ogromnych pieniądzach. Zapewne ma rację. Jednak nie jest przecież tak, że nikt o PiSie i o panu Kaczyńskim nie słyszał. Nie jest tak, że ludzie nie mają dostępu do informacji o jego poglądach i o programie jego partii. (o ile w ogóle można tu mówić o jakimkolwiek programie. Pomińmy jednak złośliwości, bo "po sprawiedliwości" u partii rządzącej jest z tym równie źle). Nie ma jednak takich pieniędzy, które by mogły sfinansować kampanię reklamową pro-aborcyjnego kandydata, aby mogła mnie ona przekonać do niego. To chyba oczywiste, prawda? A dlaczego? Bo ja po prostu nigdy nie zagłosowałbym na nikogo popierającego aborcję.

Niezależnie od tego ile mi obieca kiełbasy wyborczej, nie otrzyma mojego głosu. Chodzi tu bowiem o pewne zasady. Uważam aborcję za morderstwo i nie będę popierał polityków, którzy morderstwa promują, finansują i wmawiają mi, że jest to "prawo gwarantowane przez konstytucję". Morderstwa, dodajmy, na najniewinniejszych osobach, które są, wydawałoby się, w najbezpieczniejszym miejscu na świecie. Pod sercem matki.

Na tej podstawie twierdzę, że jedyną drogą jest droga odmiany serc. Droga wyrzeczeń i postów. Popatrzcie na ten chlebek na zdjęciu powyżej. Czy naprawdę tak trudno byłoby przez dwa dni w tygodniu pościć o chlebie i wodzie? To się da zrobić. Tak się robiło przez wieki. Skończyło się poszczenie, skończyło się modlenie i… skończyła się chrześcijańska cywilizacja. "Paciorek" wieczorem, najlepiej na leżąco, po kołderką i to tylko wtedy, gdyi się go nie zapomni i łosoś w piątek, jeżeli się pamięta, to jeszcze nie jest modlitwa i post.

Pierwszy zakwas zrobiony dwa lata temu daje owoce w postaci wspaniałego chleba przez lata. Co więcej, zakwas ten został "posłany w świat". Kilka przyjaciółek żony także piecze teraz domowy chleb. A każdy, kto go spróbuje, zachwyca się, bo my już nie pamiętamy jak smakuje chleb bez przyspieszaczy, polepszaczy, konserwantów, drożdży z fabryki i całej tej chemii. A gdy się już zachwyci, prosi o przepis i odrobinę zakwasu.

My musimy być takim zaczynem. Nikt nie zrobi tego za nas. I nie traćmy ducha. Nie wiemy, jakie łaski czekają ludzkość. Nie wiemy kiedy nas Bóg zaleje ich strumieniami. Święty Paweł nas uczy:
Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska, aby jak grzech zaznaczył swoje królowanie śmiercią, tak łaska przejawiła swe królowanie przez sprawiedliwość wiodącą do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego. (Rz 5, 20b-21)
Boga nie zaskoczyły dzisiejsze czasy. On o nich wiedział przed stworzeniem Wszechświata. Zatem z pewnością ma On doskonały plan. Plan pewny i zwycięski, jednak wymagający naszej kooperacji. Bóg bowiem zawsze wymaga od nas kooperacji. Jednak, zapewniam Was, plan ten nie polega na zwycięstwie wyborczym PiSu, czy też Republikanów. Plan Boga można znaleźć w Biblii, nie w programach politycznych partii i stronnictw. I choć ważne jest, by każdy głosował i to głosował mądrze, to każdy musi sobie zdać sprawę z tego, że to jest jedynie nasz obywatelski obowiązek. Natomiast w walce z kudłatym zwycięstwa odnosi się nie przy urnach wyborczych, ale na kolanach przed Najświętszym Sakramentem.

Bo przecież jest możliwe, że kiedyś pójdziemy głosować nie na "mniejsze zło", ale na "większe dobro". Jest możliwe, że trudno będzie wybrać kandydata, bo wszyscy będą doskonali. By się to jednak stało, musi każdy z nas wreszcie zacząć serio walczyć. Taką bronią, która jest skuteczna, której nasz wróg się boi, a nie pyskówkami i obrzucaniem się epitetami na forach, blogach i "realu" też.
