hrPonimirski hrPonimirski
146
BLOG

Kaczyński - a jednak keynesista...

hrPonimirski hrPonimirski Polityka Obserwuj notkę 7

Jakiś czas temu zastanawiałem się jakim ekonomistom ufa premier Kaczyński. Ponieważ kiedyś jego brat zadeklarował się jako przeciwnik Miltona Friedmana, napisałem że są tylko dwie możliwości - wiara w lorda Johna Maynarda Keynesa lub lub znanie dzieł Ludwiga von Misesa. Marksizm z oczywistych względów odrzuciłem.

Postawiłem żartobliwie na szkołę austriacką związaną z osobą von Misesa, dlatego że lord Keynes krytykował chomikowanie pieniędzy - a przecież premier nie ma konta.

Oczywiście się pomyliłem, bo pan premier w debacie z panem Donaldem powiedział, że cięcia socjalne to cięcia budżetowe, które skutkują obniżeniem płac a co za tym idzie obniżeniem popytu stopy życiowej obywateli, a co za tym idzie obniżeniem wzrostu.

Przede wszystkim nie ma czegoś takiego jak popyt stopy życiowej. Może być co najwyżej popyt na towary.Prostując słowa premiera: cięcia socjalne skutkują obniżeniem popytu [bo ludzie nie dostając zasiłków mają mniej pieniędzy na kupowanie]. Lub: cięcia budżetowe, które skutkują obniżeniem płac [budżetówka dostaje mniej] czego skutkiem jest obniżenie popytu.

Jest to typowe myślenie ekonomii keynesowskiej, według której to państwo swoimi wydatkami powinno generować popyt. Tzn. ludzie dostają od państwa pieniądze, a za te pieniądze chcą kupować produkty. Wzrasta popyt. Ten popyt przekłada się na miejsca pracy, bo ktoś te produkty musi dla tych "chcących" produkować.

Bardzo to mądrze brzmi, jednak jest to sofizmat, bo te pieniądze na państwowe wydatki najpierw trzeba komuś zabrać, czyli obniżyć de facto jego zdolność do generacji popytu. Jest to jak widać nielogiczne. Oczywiście lord Keynes tłumaczył, że bogaci nie są skłonni do takiej generacji popytu jak biedni, bo mają zabezpieczone podstawowe życiowe potrzeby. To prawda, ale bogaci kupują też dobra luksusowe, czyli tworzą rynek na dobra luksusowe, czyli dają ludziom pracę. Jeśli powstrzymują się od kupowania to oszczędzają - a oszczędności to przecież inwestycje, czyli także rozwój gospodarki. Keynes wymyślił wtedy coś takiego jak chomikowanie. Oznacza to, że ludzie mają gotówkę. Gotówka jest to część pieniędzy danego człowieka, która ani nie poszła na inwestycje [bank pośredniczy w pożyczaniu pieniędzy z konta], ani na zakupy. Remedium na chomikowanie gotówki jest podatek progresywny oraz inflacyjna polityka, by chomikowana gotówka się dewaluowała. Tu muszę przyznać plus PiSowi, bo podwyższono ostatnio stopy procentowe, co przynajmniej teoretycznie powinno ograniczyć wzrost cen. Notabene wzrost cen, który zarzucał Tusk Kaczyńskiemu jest kosztem właśnie wzrostu gospodarczego, który jest prawdopodobnie spowodowany inflacyjną polityką poprzedniej władzy. [Na krótką metę można trochę podkręcić gospodarkę polityką inflacyjną - pisałem o tym a propos opisu cyklu koniunkturalnego].

Zarzut o chomikowanie gotówki łatwo obalić. Po pierwsze ludziom potrzebna jest gotówka w zawieraniu transakcji, w których nie można płacić kartą. Jeśli ktoś trzyma pieniądze w skarpecie, to nie jest to powód do dramatu, że pieniędzy nie dostanie biznes. Ponieważ tych pieniędzy nie ma na rynku, to tak jakby ich nie było, czyli de facto zwiększa się siła nabywcza pieniędzy tych, które na rynku krążą.

Według mnie cały problem sprowadza się do jednego pytania:

Kto lepiej potrafi gospodarować moimi pieniędzmi? JA czy PAŃSTWO?

Dlaczego państwo skazuje swoich obywateli na wybór nieefektywnej-państwowej służby zdrowia? Tusk w debacie delikatnie próbował zasugerować, że jest to worek bez dna - "Dał Pan więcej pieniędzy służbie zdrowia. I co z tego?" można by streścić słowa pana Donka. Słowa pana premiera można także rozumieć: podwyżki dla lekarzy to wzrost gospodarczy. Rzeczywiście podczas obliczania PKB dobra wytworzone przez państwo ocenia się na tyle ile kosztuje ich wytworzenie. Więc im więcej płaci się budżetówce, tym większy jest wzrost gospodarczy - niezależnie jakby ona źle nie działała.

Dlaczego państwo skazuje swoich obywateli na szkołę, w której ich dzieci są molestowane przez - jak je pan premier ładnie nazwał - "gorzej wychowane"? [notabene ciekawe dlaczego JKM nie użył ostatnio takiej argumentacji? tylko znów się skompromitował].

Pytania można by mnożyć.

Mnie osobiście szokuje to, że pan premier wierzy, że państwo może efektywnie alokować zasoby po doświadczeniach PRL, które ewidentnie skompromitowały gospodarkę nakazowo-rozdzielczą.

Pan Donald bardzo trafnie znalazł przyczyny korupcji, co prawda odniósł się do urzędników, ale to samo dotyczy służby zdrowia - czy można przekupić prywatnego lekarza? Zresztą sam kiedyś zdiagnozowałem kilka typów korupcji - korupcja lekarza to de facto wyrównanie ceny jego usługi do ceny rynkowej. Korupcja urzędnika, by dostać koncesję, to de facto licytacja wśród przedsiębiorców o dobro rzadkie [co prawda sztucznie wytworzone przez państwo].

Wg mnie - przynajmniej w ocenie statvs qvo oraz patologii - debatę wygrał nieznacznie Tusk.


"The market is a democracy in which every penny gives a right to vote." [Ludwig von Mises] "The battle is a democracy in which every sword gives a right to vote." [Jerzy hr. Ponimirski]

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka