Ostatnio Mona stwierdziła, że jedyną rzeczą jaka się udała Jackowi Kuroniowi, to hasło „Zamiast palic komitety wyborcze, zakładajmy nowe”. Jednak moim zdaniem i to panu Jackowi się nie udało. Pan Jacek wyraża tym hasłem swoje głębokie przekonanie, że demokracja przedstawicielska jest czymś wzniosłym i bez wad. Nie byłoby w sumie o czym pisac, gdyby nie najnowszy amerykański wynalazek – demokracja delibaracyjna, mająca wyeliminowac wszystkie wady demokracji.
Wielu ludzi jest rozgoryczonych działaniem współczesnej demokracji. Oddają głos na daną partię, a jej szef i tak potem zachowuje się jak udzielny książę. Przeciętny człowiek, czuje się więc oszukany. I w tym momencie w sukurs przychodzi demokracja deliberacyjna. Władza wychodzi frontem do narodu i zadaje pytanie, czego tak naprawdę chce naród. Ale skoro nie może zapytac się każdego obywatela z osobna, to będzie się pytac przedstawicieli narodu… Ale zaraz, zaraz przecież naród już wybrał przedstawicieli (do parlamentu)… to po co mu jacyś para- czy metaprzedstawiciele?
Odpowiedź jest bardzo prosta – rząd jest jak rak rozrastający się na zdrowej liberalnej tkance. Chodzi o to, żeby jak największą częśc społeczeństwa wciągnąc w orbitę władzy i dac tej części para- czy nibywładzę, po to by zbliżyc się do idealnego państwa totalitarnego.
Zapewniam Was, że to będzie hit, bo amerykańskie wykształciuchy już piszą prace naukowe, prawdopodobnie licząc na znalezienie się w tej rządowej łże-elicie i korzystania z rozlicznych apanaży. De facto cała socjalizacja państw jest winą wykształciuchów. Oczywiście prowodyrem jest rząd, bo to on chce rozszerzyc swoją władzę. Jednak dostaje placet w postaci artykułów naukowych, które tak interpretują konstytucję, by można zrobic z niej co się chce.
W Stanach prekursorem był niejaki Wilson, który wymyślił, że to konstytucja ma być dla człowieka a nie na odwrót. O wielkim planie robót publicznych i leperiadach za Hoovera kiedyś tu wspominałem. Ideałem Roosvelta, była gospodarka socjalistyczna, bo doskwierała mu oligarchia - która wytworzyła się dzięki ręcznemu sterowaniu poprzedników - więc chciał stworzyc własny, Nowy Układ – New Deal. Nie pisząc już o tym, że FDR parł do wojny, bo Sąd Najwyższy nie chciał przyłożyc ręki do jego komunistycznych ustawek. Wiadomo wojna jest stanem wyższej konieczności i ciemny lud kupi, że tak trzeba. Hoover natomiast natomiast rozrzewnieniem wspominał czasy I wojny, bo to były czasy Solidarności, kiedy to wszyscy razem, zusamen do kupy w miestie działali. Ostatnio wykształciuchy tak zinterpretowały Bushowi konstytucję, że może sobie robic wojnę z terrorem, nie bacząc na kongres. Ocień horrorshow.
Z resztą sama konstytucja była obarczona grzechem państwowego interwencjonizmu. USA powstały po to, by istniała wspólna polityka celna. Stanom południowym opłacało się kupowac towary z Europy a nie z północnych stanów. Jednym z motywów powstania Unii było nałożenie ceł na Południe. Jeśli dobrze pamiętam cła były też jednym z powodów secesji Południa i wojny od tej secesji secesyjną zwaną, bo Północ chciała wciskac mu drogie badziewie (teraz wciskają infrastrukturę i budynki Irakijczykom).
Ale mimo wszystko konstytucja, która doprowadziła do ukonstytuowania się Unii była dosyc wolnościowa (Konfederacja działała na bazie The Articles Of Confederation). I żeby wolności zawartych w konstytucji nie umniejszac wahano się czy dołączyc do niej Deklarację Praw, bo prawnicy mogliby dowodzic, że wolności wymienione w Deklaracji praw są najważniejsze i inne wolności można pominąc. Potem na wszelki wypadek dopisano poprawkę, ze żadne wyliczenie w konstytucji praw nie może być powodem do anulowania nie wymienionych. A manipulowanie wolnościami, może być brzemienne w skutkach, bo wspomniany FDR chciał zbudowac Nowy, Lepszy Świat na bazie czterech wolności, ale żadną z nich nie była własnośc prywatna.
W zasadzie nie byłoby tematu, gdyby nie to, że chcą nam wcisnąc Konstytucję_nazwaną_dla_niepoznaki_Traktatem_Konstytucyjnym_nazwanym
_dla_niepoznaki_Traktatem_Reformującym w pakiecie z jakąś Kartą Praw. Jak rozumiem ta Karta Praw ma być taką samą zaciemniającą otoczką, wokół konstytucji jak grono wykształciuchów deliberujących, co naprawdę chce demos.
Tak naprawdę to rząd nie powinien chcieć wiedziec tego, co chce naród. To, czego oczekuje lud, powinni wiedziec przedsiębiorcy. To oni zaspokajają nasze potrzeby i dają nam szeroki wachlarz usług. Nie musimy wybierac przedstawicieli, by odgadywali jaką chcemy jeść czekoladę, bo każdy lubi inną, a częśc nie lubi w ogóle. Nie musimy też wybierac przedstawicieli, by odgadywali w jakich szpitalach chcemy się leczyc, albo do jakich szkół posyłac dzieci i czy w tych szkołach powinny czytac Sienkiewicza czy Gombrowicza.
Nie musimy mieć Unii skoro możemy mieć Konfederację (Niepodległych) Państw. Choc, czy tak naprawdę muszą istniec państwa jeśli usługa polegająca na ochronie, jest takim samym interesem jak sprzedaż czekolady? Dlaczego?
Nie wiecie dlaczego, bo wykształciuchy od dziecka wmawiają Wam, że jak będą prywatne szpitale, to biedni będą umierac na ulicach. A jak będą prywatne firmy ochroniarskie to będą to de facto gangi, tak jakby państwo nie było wielką korupcyjną machiną topiącą pieniądze swoich obywateli.
Oświadczam, że tytuł jest tylko metaforą. Nikogo nie namawiam do palenia czegokolwiek. Przykro mi, że dożyłem czasów, w których powyższe oświadczenie jest konieczne, jednak podobno niektóre służby nie rozumieją metaforycznego przesłania tekstu (tutaj części tekstu zwanej tytułem) i interpretują go explicite. A byłbym zapomniał. Rzeczone służby nie wiedzą, co to jest metafora i co znaczy explicite. No właśnie to, że ja nikogo nie namawiam do palenia, a jest to tylko element ekspresji. A rzeczone służby nie wiedzą, co to jest ekspresja…
No nic w takim razie zapalcie znicz na grobie WOLNOŚCI., bo ten na statui przestał dawno płonąc i oświetlac drogę liberałom.
"The market is a democracy in which every penny gives a right to vote." [Ludwig von Mises]
"The battle is a democracy in which every sword gives a right to vote." [Jerzy hr. Ponimirski]
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka