Ostatnio rozważałem problem frustracji sprawujących władzę, gdy nie można jej egzekwowac. Chciałbym jednak rozwinąc sam problem zdobywania władzy i utrzymywania się przy niej. Skupię się na aspektach "dostępu do michy" i "inicjacji zabawy", z rozwinięciem tego drugiego, także w sferze socjologicznej.
Jedno z praw posiadania władzy brzmi:
Kto kontroluje michę ten ma władzę.
Książki dotyczące wychowywania psów sugerują, by za nim się psu da jedzenie, najpierw udawac, że się samemu je z jego miski. Na pewno nie wolno dac psu michy, a potem samemu siąśc do obiadu. Powinno też się zabierac psu miskę, gdy je. Pies może warczec, ale trzeba go wtedy natychmiast skarcic. Pies musi byc gotowy oddania nam w każdej chwili jedzenia.
Z punktu widzenia władzy taką michą są nasze zarobki. Trzeba najpierw zabrac ich częśc w postaci podatku dochodowego. Natomiast, gdy obywatel konsumuje musi wykazywac gotowośc zapłacenia podatków pośrednich VATu, akcyzy, etc. W każdej chwili obywatel może byc obciążony nowym podatkiem. Jeżeli obywatel wykaże niesubordynację, zacznie warczec, należy go skarcic przy pomocy aparatu przymusu.
Abstrahując od rządu w życiu społecznym ludzie też próbują wywrzec presję za pomocą jedzenia. Znane jest powiedzenie "przez żołądek do serca", czy atawistyczne zachowanie "daj gryza".
Nie mniej ważnym prawem władzy jest:
Kto inicjuje zabawę ten ma władzę.
Podbiega do nas pies z piłką, macha ogonem i chce się bawic. Nie możemy jednak jej podjąc, nawet jeśli się nudzimy. Trzeba chwilę odczekac, a w międzyczasie wydac kilka idiotycznych komend typu siad-waruj. A potem my bierzemy piłeczkę i rzucamy. To my musimy zainicjowac zabawę inaczej pies, by sobie pomyślał, że to on wydał nam komendę zabawy i mógłby poczuc, że ma nad nami władzę.
Wyobraźmy sobie kandydata na przedsiębiorcę wymachującego teczką pomysłów na biznes. Czy szanująca się władza może przyjąc taką inicjatywę gospodarczą? No nie. Władza musi wydac kilka idiotycznych biurokratycznych komend i dopiero wtedy powiedziec przedsiębiorcy, że ma to robic, co początkowo chciał.
W życiu społecznym także są podobne sytuacje. Skrytykowanie przez kierownika pomysłu podwładnego, a potem przedłożenie przełożonemu jako swój jest oczywiście przykładem drastycznym. Wyobraźmy jednak sobie, że chcemy zaprosic koleżankę do jakiegoś klubu, by potańczyc. (Wyobraźcie sobie dziewczyny, że kolega chce Was zaprosic...) Koleżanka mówi, że ten lokal jest słaby i że woli inny. My się godzimy, bo taniec to tylko wertykalna frustracja horyzontalnego pożądania i w dłuższej perspektywie to wszystko jedno jaka to będzie tancbuda. Za tydzień zapraszamy ją znowu, do tego lokalu, do którego chciała ostatnio pójśc i poszliśmy. Ale koleżanka chce iśc do tego lokalu, który proponowaliśmy na początku. Wniosek: koleżanka prawdopodobnie od razu chciała iśc do tego samego klubu, co my, ale nie mogła pozwolic nam na inicjatywę. OK, możemy byc głową, ale przecież to ona musi byc szyją.
Staliśmy kiedyś z kumplami na balkonie i popijaliśmy piwko. Patrzyliśmy, jak dzieciaki bawiły się na karuzeli biegając wkoło. Kumpel mówi, że to strasznie idiotyczna zabawa. W szczególności, że jeden chłopaczek zupełnie sobie nie radził. Kumpel mówi, a on jest podwójnym idiotą, bo niedośc, że mu nie idzie to się jeszcze dał w to wciągnąc. Ja mu mówię, że on nie ma specjalnie wyboru. Albo będzie się z nimi bawił, albo nie będzie się bawił w ogóle. Na to kumpel mówi, że przecież może zaproponowac inną zabawę i przekonac kumpli. A ja, że nie, bo niezależnie jak genialną wymyśli zabawę tamci ją odrzucą z irracjonalnych przyczyn. Wtedy to była tylko obserwacja. Teraz mogę powiedziec, że to była brutalna [jak na standardy dziecięce] rozgrywka o władzę.
Więc jak ktoś Wam coś proponuje to się nie zgadzajcie. Odczekajcie jakiś czas, zróbcie coś dla zmyły i sami zaproponujcie. Np. dzwoni ktoś do Was i chce pogadac, powiedzcie mu, że jesteście bardzo zajęci i zadzwonicie za 10 min. Zadzwońcie za pół godziny z kokieteryjnymi pretensjami - "stary dlaczego się tak długo nie odzywasz, już z tydzień"? Szef Wam proponuje, żebyście coś zrobili, powiedzcie, że z Waszą fachową wiedzą, doświadczeniem, erudycją [tu wymieniacie szereg artykułów naukowych] to się nie powiedzie. Za tydzień idziecie i mówicie, że właśnie przeczytaliście w piśmie fachowym super rozwiązanie tego problemu. Etc...
Róbcie piekło na ziemi - w ramach walki o przewodnictwo w stadzie - w kwestiach, w których jesteście kompletnymi dyletantami albo macie świra, którego chcecie narzucic innym.
Czy Gombrowicz nie napisał, że wyższa forma podporządkowuje się niższej? Na pewno Wam się uda.
"The market is a democracy in which every penny gives a right to vote." [Ludwig von Mises]
"The battle is a democracy in which every sword gives a right to vote." [Jerzy hr. Ponimirski]
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka