Hyrkan Hyrkan
2040
BLOG

Donald Tusk. Polityk dużego formatu.

Hyrkan Hyrkan PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 177


Gdy w 2005 r. Platforma Obywatelska ramię w ramię z Prawem i Sprawiedliwością montowała koalicję POPiS, a Donald Tusk kandydował na prezydenta RP, wydawał się wschodzącą gwiazdą polskiej polityki. 

Jednak strategia komunikacji wyborczej Tuska nie przewidywała w tym czasie wojny na wyniszczenie z bądź co bądź potencjalnym koalicjantem. Musiał więc polec w rozgrywce z bezwzględnym walcem pisowskich kłamstw.

Po raz pierwszy w polskiej polityce pojawiła się bowiem formacja, która dla partyjnego interesu nie cofała się przed łamaniem podstawowych zasad przyzwoitości, dotychczas obowiązujących w polityce. Symbolem tej bezpardonowej walki stał się słynny dziadek z Wehrmachtu, ohydna kreacja propagandowa dzisiejszego prezesa TVP, mający sugerować niejasne niemieckie (hitlerowskie?) powiązania wnuka.

Na szczęście dla Platformy Obywatelskiej  i jej przewodniczącego PiS oblał z kretesem egzamin z rządzenia i skoncentrował się głównie na żenujących wojenkach z krnąbrnymi koalicjantami.

Przyspieszone wybory wygrywa już PO. Donald Tusk zostaje premierem.

Zaczyna się pasmo wyborczych sukcesów, racjonalna i spokojna polityka rządu PO podoba się ludziom, co skutkuje olbrzymim poparciem społecznym pod koniec pierwszej  kadencji parlamentarnej, w rezultacie zapewniając tej formacji politycznej ponowny triumf wyborczy. Po raz pierwszy po 89 roku mamy ugrupowanie rządzące drugą kadencję.

Jeśli dodamy do tego zwycięstwo w wyborach samorządowych i prezydenckich, formacja prowadzona przez Donalda Tuska staje się politycznym hegemonem. Tusk podoba się również jako człowiek - w przeciwieństwie do Kaczyńskiego nie boi się konfrontacji oko w oko nawet z grupami nastawionymi wrogo ( jak np. strajkujący górnicy), potrafi też przyznać się do błędów i przeprosić za nie.
I bez względu na to, na ile to polityczny PR, a na ile autentyczna cecha charakteru, tego rodzaju postawy nie były dotychczas zbyt popularne u polskich polityków.

Druga kadencja jest trudna. Trwa światowy kryzys gospodarczy, rosną w siłę budowane na religii smoleńskiej, internetowym hejcie i wszelakich formach resentymentu grupy społeczne.

Rozkwita medialna aktywność “niepokorsów”, czyli grona dziennikarzy i publicystów zajadle zwalczających nienależycie doceniającą ich geniusz "pomagdalenkową" rzeczywistość III RP.


PO nie reaguje. Lekceważy też rosnącą siłę internetu w mobilizacji elektoratu.

Do zagrożenia z zewnątrz dochodzi postępujący marazm i brak nowej energii politycznej, władza wydaje sie usypiać rządzących. Trudno nie odnieść wrażenia, że jest to też okres zniżki politycznej formy u samego Tuska.

Popełnia błędy, poważny problem pojawia się jednak dopiero po wybuchu afery taśmowej. I mimo, że dotychczas nie wiemy, kto stał za słynnymi kelnerami, czy i na ile cała akcja miała charakter zorganizowanej prowokacji, nie zmienia to wydźwięku samej afery.


Nawet nie chodzi tu o jakieś rzekome przestępstwa (dotychczas prokuratura nie postawiła nikomu zarzutów).

Polacy usłyszeli po prostu w tych rozmowach taką obrzydliwą knajackość, poczucie wyższości i butę, które wzbudziły niesmak również u zwolenników PO.

Należy przy tym pamiętać, że nawet wtedy, pod koniec drugiej kadencji rządów Platformy, w cieniu afery taśmowej i skandalu z Amber Gold, nawet wtedy poparcie dla niej oscylowało w okolicach 30%.

Inaczej mówiąc wybory nadal były do wygrania, zaryzykuję tutaj stwierdzenie, że głównym powodem klęski nie były te wszystkie powyższe okoliczności.

Według mnie powodem przegrania wyborów (nieznacznego mimo wszystko, o parę punktów procentowych), była rezygnacja Donalda Tuska z fotela premiera i objęcie przez niego stanowiska Szefa Rady Europejskiej.

Ewa Kopacz, z całym szacunkiem, nie zbliżyła się nawet do charyzmy i umiejętności mobilizowania elektoratu, jakimi dysponował Donald Tusk. Nie cieszyła się też odpowiednim autorytetem w szeregach własnej partii.

I mieliśmy sytuację bardzo dziwną wśród wyborców PO. Musieli głosować na partię, której już w zasadzie po aferze taśmowej niespecjalnie lubili, z premierem, którego uznawali za słabego i na prezydenta, którego uważali za bezbarwnego nudziarza.

Czyli motywacją do walki z pisowskim wzmożonym niemal religijnie elektoratem miała być tylko zasada mniejszego zła.

Okazało się to zbyt małą motywacją.


Aktualnie po kilku latach rządów PiS mamy w pewnym sensie podobną sytuację. Elektorat PO sceptycznie podchodzi do liderów swojej partii. Krytycznie postrzega jej działania w opozycji. Rozpaczliwie potrzebuje uwierzyć w plan, w przywódcę, w sens. Rządy PiS są oczywiście dobrą motywacją ze względu na swój wybitnie destrukcyjny i antypaństwowy charakter okraszony retoryką pogardy i wykluczenia i taką zwykłą ludzką podłością.

Ale czy motywacja negatywna okaże się wystarczająca? Niekoniecznie.

Dlatego tak ważna jest obecność niekwestionowanego lidera opozycji.

Któż może być do tego lepiej predestynowany od Donalda Tuska.

Człowiek, który wygrał pod rząd osiem razy z Kaczyńskim, po dwóch kadencjach na najwyższym stanowisku w Unii Europejskiej, z olbrzymim doświadczeniem i znajomościami z największymi przywódcami światowymi.

Ponadto człowiek, którego panicznie boją się politycy PiS i cała ich medialna armia “niepokorsów”, co widać po histerycznych wzmożeniach publicystycznych przy każdym najmniejszym tuskowym tweecie.

Z całą pewnością Tusk stanowi największe zagrożenie dla PiSu.

Jest to aktualnie jedyny bodaj polski polityk światowego formatu, i nie zmienią tego ujadania różnej maści nienawistników.


Jeżeli zdecyduje się na powrót i kandydowanie na prezydenta RP, nie ma raczej legalnej siły, która mogłaby mu przeszkodzić w zwycięstwie.






Hyrkan
O mnie Hyrkan

Ze smutkiem - etyka i uczciwość uległy erozji pod wpływem najstarszego zawodu świata: politycznej prostytucji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka