Nie wiadomo, czy spontanicznie, czy w myśl cichego porozumienia PO i PiS konsekwentnie dążą do amerykańskiego modelu demokracji, gdzie scenę polityczna zdominowały dwie partie: bardziej lewicowa Partia Demokratyczna i bardziej prawicowa Partia Republikańska.
PiS skutecznie zakończył polityczny żywot Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. PO kończy właśnie Polskie Stronnictwo Ludowe. W SLD trwa przeciąganie liny. Hübner i Cimoszewicza PO już połknęła, a Olejniczaka właśnie przeżuwa. PiS też puszcza oko do lewicowego elektoratu troską o socjalne oblicze państwa i otwartymi deklaracjami niektórych swoich polityków o możliwej współpracy z SLD.
Na placu boju pozostają jeszcze mniejsze partie polityczne, zarówno stare (UPR), jak i całkiem świeże (PR, Polska Plus), jednak trudno uwierzyć w ich samodzielną, skuteczną grę w najbliższych wyborach. Jak zatem powinna się zachować w tym kontekście Unia Polityki Realnej, która mnie osobiście najbardziej w tym układzie interesuje?
Co ciekawe wejścia do obozu wielkiej prawicy wraz z PiS nie wykluczał Janusz Korwin-Mikke, kiedy ponad rok temu o tym z nim rozmawiałem:
PCh: Wracając do sytuacji bieżącej - jak Pan ocenia szanse Jarosława Kaczyńskiego na zbudowanie wielkiej prawicowej koalicji na wzór amerykańskich republikanów?
JKM: J. Kaczyński może być ewentualnie przywódcą jednego ze skrzydeł takiej koalicji, natomiast nie może jej scalić. Ja oczywiście też nie mogę tego zrobić, bo plasuję się na przeciwległym jej krańcu. To musi być ktoś nowy, kto się dopiero pojawi. Ktoś, kto nie ma, że tak powiem, spalonej karty ani u jednych, ani u drugich, ani u trzecich i będzie w stanie tego dokonać. Jest oczywiście miejsce na taką partię, która łączyłaby PiS, UPR, LPR (bez narodowych socjalistów), PO (bez aferzystów, ubeków i innych lewicowych demokratów). Oczywiście wtedy mielibyśmy przeciwwagę w postaci lewicowych demokratów - SLD, PD, połowy PiS-u, części narodowych socjalistów, co dałoby normalny system dwupartyjny.
Kiedy jednak we władzach UPR, już niezależnych od Korwina, pojawiła się koncepcja szukania jakiegoś porozumienia z PiS i został nawiązany kontakt z jego władzami, środowisko skupione wokół JKM okrzyknęło to zdradą UPR.
Przejdźmy jednak do chwili obecnej, kiedy zarówno Korwin, jak i jego stronnicy nie mają już nic do powiedzenia w partii. Jak ma się zachować najstarsza partia III RP w obliczu wyraźnego trendu kasowania z realnego życia politycznego wszelkiej drobnicy?
W praktyce stoją przed nami dwie możliwości:
1) budowanie czegoś w rodzaju obozu wolnościowo-patriotycznego wraz z innymi małymi środowiskami (tu za najbardziej realnego partnera od dawna postrzegam prof. Jerzego Roberta Nowaka i jego Ruch Przełomu Narodowego)
2) szukanie korzystnego dla obu stron (czyli luźnego) porozumienia z PiS
(Możliwa jest też kombinacja obu powyższych możliwości – dogadanie się z innymi małymi środowiskami i wspólne negocjowanie warunków współpracy z PiS. Kolejny start samodzielny wykluczam, jako prosta kontynuację linii Korwina. Jeśli mielibyśmy pójść tą drogą, po co było dokonywać ostatnich zmian?)
Opcja pierwsza kusi pewną niezależnością i odcinaniem się od socjalnego i prounijnego garbu PiS. Ma jednak podstawowe wady – słabość medialną, materialną (efekt finansowania partii z budżetu) i kadrową wszystkich środowisk oraz charakterystyczny dla prawicy brak zdolności do kompromisów i trwałego jednoczenia się wokół wspólnych celów. (Smutnym przykładem tej ostatniej przypadłości jest Marek Jurek, który najpierw rozmontował jedność PiS, a potem nie umiał się nawet wkomponować w koalicję jego własnej partii z LPR i UPR i startował samodzielnie). Opcja trzeciej siły mogłaby realnie zaistnieć tylko w obliczu znaczącego słabnięcia PiS rozsadzanego od środka przez wrogą agenturę w obliczu nadchodzących wyborów. Zbliżyłoby nas to do trójpartyjnego systemu Niemiec. Porozumienie wolnościowe odgrywałoby wtedy obecną rolę PSL – partii obrotowej, zdolnej do koalicji z każdym z pozostałych podmiotów. O ile jednak PSL dba przede wszystkim o byt swoich działaczy, to partia wolnościowa mogłaby na takich koalicjach zawsze wytargować coś dla obywateli. Niemieccy wolnościowcy właśnie wywalczyli podczas rozmów koalicyjnych z partią Angeli Merkel prawie dziesięciomiliardową obniżkę podatków.
W chwili obecnej, przy jawnej ekspansji politycznej PO i PiS bardziej realistyczna wydaje się jednak możliwość druga. PO skompromitowała siebie i liberalne idee, którymi szastała w kampanii wyborczej. Pozostało po niej 194 niespełnione obietnice.
PiS, pomimo wielu swoich wad, daje jednak pewną nadzieję na poważne zmiany w Polsce. Stąd osobiście optuję za wybraniem tej właśnie drogi. Wzmocnieniem naszej pozycji przetargowej byłoby występowanie wobec tego hegemona jako większy podmiot – obóz patriotyczno-wolnościowy (lub odwrotnie).
O co się można dopominać? Porozumienie polityczne jest bardzo czasochłonne, a jak wspomniałem, polscy politycy prawicowi nie grzeszą zdolnością do kompromisu. Łatwo też takie porozumienie podważyć. O wiele lepszą opcją wydają się porozumienia personalne. Każde z małych ugrupowań wyłania swoich najzdolniejszych i sprawdzonych działaczy i negocjuje umieszczenie ich na dobrych miejscach list PiS. Jeśli nasza partia niesie w sobie jakiś pierwiastek ideowości, to powinna znaleźć pośród swoich członków i sympatyków grono osób, którym władza nie uderzy do głowy. Taki przyczółek personalny i obecność w mediach, dałyby nam podstawy do rozwijania realnej działalności partyjnej. Nie bez znaczenia jest też dość pokaźna liczba polityków UPR, którzy widząc niemoc swojej partii wstąpili do innych ugrupowań. Widząc nową jakość UPR, zapewne rozważyliby poważnie powrót do swojej macierzystej partii.
Przed UPR stoi wybór – dalsza marginalizacja związana z dogmatycznym przekonaniem o swojej wyższości i unikatowości, które wyklucza współistnienie polityczne z innymi podmiotami albo śmiałe decyzje polityczne wprowadzające konserwatywnych liberałów na orbitę oddziaływania na los Polski. Nowe władze UPR mają na samym starcie poważne wyzwanie. Powtórki zapewne nie będzie, a i czas nagli.
Paweł Chojecki
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka