Początek lutego zwrócił oczy obserwatorów życia politycznego na Ukrainę. Odbyły się tam wybory prezydenckie zmiatające z piedestału aktorów tzw. Pomarańczowej Rewolucji.
Przed pięciu laty na ulice Kijowa wyległy "spontanicznie" tłumy obywateli, by domagać się czegoś tam. Na Ukrainę pojechali krzepić dusze tacy tuzowie, jak Wałęsa i Kwaśniewski oraz Buzek. To dziwaczne trio było wówczas tak lubiane w Polsce, że nic tylko wyjeżdżać i nie wracać. Ogłupienie dopadło także niektórych polityków tzw. prawicy. Owa rewolucja wyniosła do władzy odchodzącego dziś prezydenta Juszczenkę i panią premier Tymoszenko. Okres ich rządów to ciągłe wzajemne flekowanie i swary oraz brak jakichkolwiek zmian na lepsze dla zwykłych ludzi, jak to zwykle bywa z rewolucjami. Skorzystali jedynie miejscowi oligarchowie pragnący się nachapać przy budowie stadionów. Podobnie zresztą jak u nas, prezydent Juszczenko zakończył swe nieudolne rewolucyjne rządy skandalem, wynosząc do rangi bohaterów narodowych bandytów z UPA.
Ukraińska Powstańcza Armia wbrew nazwie nie była powstańcza, bo nie zwalczała w ogóle administracji hitlerowskiej ani sowieckiej, lecz mordowała bestialsko ludność cywilną wszelkich nacji zamieszkujących ziemie Ukrainy, także ludność ukraińską podejrzaną o niewłaściwe poglądy. W pamięci Polaków działalność UPA to bezprzykładne potworności niemające nic wspólnego z walką narodowowyzwoleńczą. Juszczenko durniem nie jest i nawet nie zamierzam dochodzić, na czyje polecenie wykonał to polityczne harakiri. Faktem jest, że nasi politycy powinni na przyszłość skrupulatniej dobierać sobie strategicznych partnerów. Porywy serca tak pasują politykowi, jak kalesony panu młodemu na noc poślubną. A jeśli nie były to porywy serca, lecz dyrektywy, to biada nam.
Ktoś może powiedzieć, że Juszczenko nie miał innych bohaterów pod ręką. Otóż nie. Koniec pierwszej wojny światowej przyniósł narodowi ukraińskiemu atamana Petlurę. Ten wróg bolszewizmu współdziałał z Piłsudskim w wyprawie kijowskiej, a groby jego żołnierzy spoczywają m.in. na lubelskim cmentarzu przy ul. Lipowej. Wprawdzie nie ma zbyt wielu informacji o atamanie, ale przejrzałem dwie encyklopedie z lat sześćdziesiątych - we wszystkich jest określony jako nacjonalista. Wnosić więc należy, że był to porządny gość. Tu ciekawy zbieg okoliczności - dzisiaj "Wyborcza", gdy chce komuś dokopać, nazywa go nacjonalistą. Widać mentalność jej redaktorów wykuwana była w czasach panowania neostalinisty Breżniewa, kiedy to przeglądane przeze mnie encyklopedie powstawały.
Decyzja Juszczenki była dla mnie osobiście policzkiem, gdyż Ukrainę uważam prawie za swoją ojczyznę, biorąc pod uwagę sąsiedztwo, historię i sentyment. Powiem krótko: losy Ukrainy nigdy nie będą mi obojętne. Ukraińców uważam za braci, a Juszczenko - niezależnie od tego, czy jest durniem, czy agentem - dla mnie jest po prostu ŚWINIĄ. Jak zwykle przy takiej okoliczności przepraszam Bogu ducha winne świnki.
Pomarańczowa rewolucja dobiegła końca. Kto miał zarobić, zarobił. Syn pani Tymoszenko zbił mająteczek, produkując słynne pomarańczowe szaliki. Zazdroszczę Ukraińcom rozsądku, połapali się bowiem dość szybko, że stręczeni przez zagranicę politycy to łotry spod ciemnej gwiazdy. My Polacy nadal dajemy się rolować postaciom, które w latach osiemdziesiątych dyskutowały nie wiadomo o czym, popijając wino, a dziś prezentują się jako wielcy opozycjoniści lub występują na tle fotografii przedstawiającej ich w objęciach Papieża Polaka.
Marian Kowalski
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka