Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd
561
BLOG

MACIEREWICZ KONTRA MIKKE

Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd Polityka Obserwuj notkę 44

Obaj Panowie nie bardzo się lubią. JKM ma do Antoniego Macierewicza pretensje o niewłaściwe zrealizowanie JEGO uchwały lustracyjnej. W tym JEGO jest tyle prawdy, że rzeczywiście JKM wszedł z uchwałą na mównicę, ale przygotował ją Lech Pruchno-Wróblewski. Zgłoszenie jej okazało się przedwczesne – spowodowało upadek rządu Olszewskiego i opóźniło, jeśli nie uniemożliwiło, autentyczną lustrację. Kiedy w listopadzie 2005 roku obaj panowie spotkali się podczas debaty zorganizowanej na KUL, Macierewicz skierowałdo Mikkego półoficjalne pytanie: A ty skąd miałeś pieniądze na swoją gazetę? JKM nie podjął tematu.

Jako formę rozrywki intelektualnej proponuję Państwu zestawienie ostatnich wypowiedzi tytułowych autorów (tekst powstał przed katasrofą; decyzja o starcie JKM w wyborach jest w moim przekonaniu kontynuacją zarysowanej poniżej tendencji).


Macierewicz:


ROSYJSKIE CELE I METODY*

Andriej Trietiakow, oficer sowieckiego i rosyjskiego wywiadu, który przeszedł na stronę USA, podkreśla szczególne zainteresowanie służb rosyjskich Polską. "Polska ma bardzo duży wpływ na tradycyjną rosyjską strefę, czyli Ukrainę. Ma też dobre kontakty z Gruzją i popiera rząd Micheila Saakaszwilego, którego w Rosji nie określa się inaczej, jak tylko mianem nielegalnego reżimu. Tak, Polska jest dla rosyjskiego wywiadu niesłychanie interesującym obiektem". Trietiakow mówi to, co już wiemy z Raportu z likwidacji WSI: głównymi instrumentami działania wywiadu rosyjskiego są kontakty z przeszłości, ludzie, którzy byli kształtowani przez służby sowieckie lub byli częścią aparatu sowieckiego. To oni najczęściej stanowią grupę werbunkową, a jeszcze częściej tam właśnie zdobywa się agentów wpływu, poprzez których rozprzestrzenia się inspiracje i dezinformację. (...)

Główny obszar działania wywiadu rosyjskiego w Polsce to dezinformacja, inspiracja i dywersja. Ta struktura działania naszego przeciwnika jest skutecznie ukrywana zarówno przez establishment, jak i służby wywodzące się z sowiecko-rosyjskiego dziedzictwa.

Nie tu miejsce na historię sporu, jaki na ten temat przetaczał się przez politykę polską w ciągu ostatnich 20 lat. Gorzką satysfakcją były publikacje głównych zwolenników oparcia służb na sowieckich kadrach, którzy w kolejnych artykułach zamieszczonych w "Tygodniku Powszechnym" latem ubiegłego roku przyznawali, że po dwudziestu latach ich eksperyment zawiódł, a państwo polskie tak zbudowane nie jest zdolne do obrony własnych interesów.

Szkoda tylko, że za tymi artykułami i prywatnymi opiniami nie idzie całościowa zmiana stanowiska tych środowisk. Przeciwnie, zdają się stosować taktykę nie mniej podstępną, stwierdzając, że dzisiaj na zmianę sytuacji jest już zbyt późno i fakty dokonane skazują Polskę nieuchronnie na status kolonialny, rzecz tylko w tym, którego suwerena Polska powinna wybrać. Ten swoisty defetyzm, który w latach 90. skazywał nas na fachowców z GRU i KGB, a dziś każe w przyspieszonym tempie likwidować aspiracje narodowe i państwowe Polaków, nosi wszelkie cechy zewnętrznej inspiracji. Wmawianie Polakom przez lewicowo-liberalne elity, że nie jesteśmy w stanie być niepodległym narodem, że polski przemysł stoczniowy i polska polityka międzynarodowa są anachronizmem, a bezpieczeństwo energetyczne najlepiej zapewni nam Gazprom, jest oczywistą częścią kampanii dezinformacyjnej. Łatwo można wskazać firmy PR, które brały rosyjskie pieniądze za upowszechnianie podobnych tez. Niezalezna.pl

 

***

Mikke:


LEKKA PO-FILIA*

Wyprzedzanie trupa

Przed wojną Polacy nie mieli lekko. Powstania i Wielka Emigracja zabrała z kraju (a często i ze świata) najbardziej energicznych ludzi, część wsiąkła w organizmy państw zaborczych, a część zamiast pracy organicznej, do której nawoływał śp.Aleksander Głowacki (ps. "Bolesław Prus"), zajęła się polityką. Do tego słynna, pielęgnowana w stosunkach z Rosjanami, "słowiańska dusza"...

Z tym jeszcze nie byłoby poważnego problemu, gdyby działał wolny rynek, firmy prowadzone przez nieudolnych właścicieli w ciągu kilku lat by padły, a gospodarka znalazłaby się w rękach prężnych, wypróbowanych przez rynek businessmanów.

Niestety, II Rzeczpospolita była państwem na wskroś socjalistycznym: rząd popierał przedsiębiorców, pomagał im, udzielał bezzwrotnych pożyczek (kosztem rolnictwa...) - co spowodowało demoralizację tych ludzi. W efekcie "polska gospodarka", czyli "Polnische Wirtschaft", stała się w Niemczech synonimem nieudolności i bałaganu.

To wszystko pogłębiło się po wojnie. PRL rozbudowywała socjalizm, a Niemcom śp.Ludwik Erhardt zaaplikował "ordoliberalizm". Wydawało się, że między naszymi państwami pojawiła się przepaść nie do zasypania.

Tymczasem w Polsce w 1988 roku puszczono gospodarkę na pół gwizdka – a w Niemczech na zmianę rządzili "pobożni socjaliści" zwani, tfu: "ChaDekami" - i zwykli, bezbożni socjaliści, zwani "S-Dekami". Wszyscy, oczywiście, d***kraci pełną gębą.

Na efekt nie trzeba było długo czekać.

Ulokowane w Brukseli Centrum Studiów nad Polityką Europejską (CEPS) sporządziło opracowanie, z którego wynika, że Polska pod okupacją III RP w roku 2040 przegoni Niemcy będące pod okupacją RFN.

Czy mamy się z tego cieszyć? Istnieje cała prawda, półprawda i prawda kaleka, ułamkowa. Otóż, jak łatwo policzyć, nawet przy obecnych trendach Polska powinna dogonić Niemcy najpóźniej w roku 2030 – przy założeniu, że do władzy nie dojdzie, coraz groźniej i wyraźniej się rysująca, koalicja PiS z SLD. Gdyby natomiast WiP i UPR zdołały narzucić Platformie kurs bardziej wolnorynkowy, a doprowadziły do zaprzestania – powszechnych wśród POpaprańców – manipulacyj bezpieczniaków i aferałów, to na pewno przegonilibyśmy Niemcy przed rokiem 2025.

Tylko... co z tego za satysfakcja?

Niemcy są trupem – najdalej za 10 lat nikt nie będzie mówił o rozwoju RFN (ani o tym, czy nie lepsza była NRD) – tylko o tym, jak żywe ciało Niemiec podzielić między Nadreńską Republikę Turecką a Kurdyjski Kalifat Hanoweru. Bawaria, Badenia, Wirtembergia i być może Saksonia zapewne przetrwają. Ciekawie może być w b. NRD – bo narodowcy tam może i wywalczą władzę, ale czy mają po sześcioro dzieci? Nie...

Przyszłość należy do krajów okupowanych przez państwa potrafiące wymóc na nich wzrost 13-17%. Co nie jest trudne.

Ale Niemcy za ostatnie 10 lat miały – (minus) 0,5%.

 

NAJLEPSZY KRÓL POLSKI*

W.Ks.Litewskie – bis

Wielkie Księstwo Litewskie znane jest Polakom bardzo słabo: funkcjonuje najpierw jako następca Prusów napadających na Polskę, a po uniach - jako mało znaczący dodatek do Polski.

W rzeczywistości było to całkiem poważne państwo – mocniejsze w każdym razie od Wielkiego Księstwa Moskiewskiego – i warto by przyjrzeć mu się bliżej.

Bitne plemiona Litwinów i Żmudzinów, gdy już zorganizowały się jako tako w państwo, w ciągu 200 lat podbiły całą dzisiejszą Białoruś, Ukrainę (bez ziem chanatu krymskiego) i spory kawałek Rosji (Księstwo Smoleńskie i Czernihowskie): granice Księstwa przebiegały o niecałe 200 km od Moskwy. W świadomości Polaka ks.Witold był tym, który dopomógł Polsce w pokonaniu pod Grunwaldem Krzyżaków – i tyle. Tymczasem to właśnie On, Witold Wielki, przyłączył do Księstwa Wołyń, Podole i całą Ukrainę!

Plemiona litewskie panowały nad chłopską ludnością słowiańską – jednak kulturowo Słowianie, którzy już od dawna mieli kontakt przez Ruś z Bizancjum i przez Polskę z Rzymem - wyraźnie nad nimi górowali: w Księstwie językiem urzędowym był "białoruski" wariant SCS, czyli języka staro-cerkiewno-słowiańskiego – i, później, łacina.

Mało kto z Polaków potrafi poprawnie odpowiedzieć na pytanie: "Jaki był najczęściej mówiony język we Wilnie?" Polacy na ogół odpowiadają "polski"; czasem: "litewski". W rzeczywistości był to język... białoruski. A jaki był drugi język?

Drugim był żydowski (yiddisch), dopiero trzecim polski. Po litewsku mówiło 7% ludności Wilna.

Księstwo miało obszar, u szczytu rozwoju, dwa razy większy niż Polska – tyle że były to ziemie o znacznie mniejszej liczbie ludności – w dodatku: ludności słabiej wykształconej zawodowo. Dlatego w związku z Polską Litwa była tym mniejszym partnerem. Związek był początkowo personalny – potem kraje się mocno scaliły, a Litwini i Rusini: spolonizowali. Księstwo jednak do końca było jednostką odrębną, z własnymi prawami – a przestało istnieć razem z Królestwem: w 1795 roku (a właściwie w 1791 – bo Konstytucja Trzeciego Maja zniosła jego odrębność).

I tu zaczyna się historia niedoszłego Księstwa – bis.

Na początku XIX wieku spustoszył Europę Napoleon I Bonaparte. Zatrzymany został dopiero przez wojska Aleksandra I Romanowa. Napoleon próbował Go przekupić, oferując Mu w 1806 koronę polską – jednak Aleksander odmówił z uwagi na rozmaite niewygodne dlań warunki. Napoleon utworzył więc Księstwo Warszawskie.

Natomiast Aleksander I chciał dobrze zorganizować swoje państwo. Ponieważ prawosławni Rosjanie mieli inną mentalność niż ludy rzymskokatolickie – chciał wyodrębnić zarządzanie nimi.

W tym celu utworzył był w 1809r. Wielkie Księstwo Fińskie...
...i razem z ks. Adamem Czartoryskim planowali utworzenie analogicznego Wielkiego Księstwa Litewskiego – z tych ziem Księstwa, które podlegały wtedy carowi.

Plany rozsądnych Polaków były wtedy proste i logiczne: W.Księstwo Litewskie zapewni tym ziemiom autonomię – z językiem polskim jako urzędowym. I będą kwitły w unii z Rosją – tak jak kwitło później Królestwo Polskie.
Jeśli natomiast dojdzie do wojny francusko-rosyjskiej, to – w zależności od wyniku – przyłączy się Księstwo Warszawskie do Litewskiego albo odwrotnie – tworząc Królestwo Polskie.

Jednak elity Księstwa Warszawskiego na taki plan odpowiedziały odmownie. W Warszawie myślano, że Napoleon na pewno wygra tę konfrontację – a taka gra na obie strony jest niemoralna (??!?).

Był to doprawdy wielki błąd.

Błąd niezrozumiały - bo francuscy protektorzy wyzyskiwali Księstwo Warszawskie niemiłosiernie – finansowo. Gdy wieści o tym, jak rządzą Francuzi w Warszawie, dotarły na Litwę, tamtejsza szlachta ufundowała dwa pułki do walki z Napoleonem. Adam Mickiewicz w "Panu Tadeuszu" całkowicie fałszywie (z pobudek "patriotycznych") przedstawia nastroje na tych ziemiach!

Po klęsce Napoleona powstało wprawdzie Królestwo Polskie – ale już o wiele słabsze, bez ziem "litewskich" (a za to z ks.Konstantym jako vice-królem...). A potem Aleksander II, najlepszy chyba król Polski, zmarł
– i biurokracja rosyjska rozpoczęła odbieranie autonomii i Polsce, i Finlandii.

Ale to już inna historia.

Janusz Korwin-Mikke

 

***

*Nadtytuły i wyróżnienia moje.

Jako refleksję proponuję obejrzenie relacji z benefisu Jana Pietrzaka będącego swoistym pożegnaniem Polski PRZED.

Paweł Chojecki

kontakt email: knp@knp.lublin.pl Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (44)

Inne tematy w dziale Polityka