Dziś mija miesięcznica śmierci Prezydenta. Za życia nie doczekał się
On wielu ciepłych słów. Przypominamy nasze...
BRACIA KACZYŃSCY NOWYM PIŁSUDSKIM?
Prezydent Lech Kaczyński: "Moja żona została obrażona".
Główną wadą ustroju piłsudczykowskiego było umocnienie opresyjnej funkcji państwa, próba administracyjnego narzucenia odnowy moralnej (sanacji). Zamiast zaprowadzić wolność gospodarczą, Piłsudski zakładał coraz to nowe agencje i wyznaczał plany. Nie sposób mu jednak odmówić wielu zasług. Po pierwsze, pokazał, że ktoś tym państwem rządzi, że nie jest to kawał sukna do bezkarnego rozkradania. W polityce międzynarodowej stawał jak równy z równymi wobec możnych tego świata, a interes Polski miał za najważniejszy. Potrafił też usadzić kler katolicki i pokazać mu właściwe miejsce.
Bracia Kaczyńscy dzięki zespoleniu w jedno urzędu Premiera i Prezydenta, które celowo zostały tak skonstruowane przez "Michnika, Kiszczaka i Wojtyłę", by wzajemnie się szachować, zaczęli prowadzić po raz pierwszy w III RP spójną i długodystansową politykę. W sferze wolności gospodarczej i obywatelskiej popełniają błędy swego protoplasty, ale w polityce zagranicznej zyskują pochwałę nie byle kogo, ale samego Janusza Korwin-Mikkego, który komplementuje ich swoim 90% poparciem w tej materii! ("zaś politykę zagraniczną PiS - przynajmniej tę zachodnią, popieram w 90% - www.korwin-mikke.blog.onet.pl). Pięknie też zagrali z Wielgusem, a raczej z Watykanem, pokazując Niemcowi, kto w Polsce rządzi. Teraz wzięli się za swego niedawnego sojusznika, Tadeusza Rydzyka. To, że pomógł im dojść do władzy, nie oznacza, że może sobie bezkarnie hasać. Nie ma w Polsce miejsca dla innej władzy niż Kaczyński i musi o tym pamiętać również Wielki Dyrektor. Jestem przekonany, że dobrze zrozumie tę lekcję pokory i stanie w miejscu, które mu nowy Piłsudski wyznaczy...
Karcenia ciąg dalszy:
"Ojciec Tadeusz Rydzyk też powinien poddać się lustracji" - poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, Radio ZET
iPP, marzec 2007
O CO GRA PREZYDENT?
Dla wielu z nas zaangażowanie Lecha Kaczyńskiego w konflikt rosyjsko-gruziński budzi wiele wątpliwości. By je rozwiać, trzeba postawić sobie pytanie o jego cel. O co toczy się ta gra? Zaryzykuję tezę, że gra toczy się o... niepodległość Polski. Jak to uzasadnić?
UE ewidentnie dąży do wielkiego porozumienia euroazjatyckiego. Za wszelką cenę chce osiągnąć "braterskie" stosunki z Rosją Putina. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by przewidzieć rolę Polski w takim imperialnym porozumieniu. Ciężko doświadczyliśmy skutków jego pierwowzorów - paktu trzech czarnych orłów (Austria, Prusy, Rosja) z 13 grudnia 1732r. czy paktu Ribbentrop-Mołotow z 1939 roku.
W tej sytuacji jedyną szansą Polski jest skłócenie zakochanych w sobie zachodnich i wschodnich sąsiadów lub przynajmniej takie propagandowe ustawienie społeczeństw Zachodu, które odsunie społeczne przyzwolenie na ten alians. Pokazanie wojowniczych zapędów Rosji i jej nieprawdziwych deklaracji pokojowych jest tu jak najbardziej na miejscu. Jeśli dodatkowo konflikt odsunięty jest daleko od naszych granic i możemy zyskać przyjaźń innych narodów walczących o niezależność od rosyjskiego imperium, to można mówić wręcz o wirtuozerii Lecha Kaczyńskiego. Obraz niezbyt gramotnego Kartofla czy Kaczki to wytwory niemieckiej i rosyjskiej propagandy i jej sługusów w polskich mediach, niemający nic wspólnego z rzeczywistością.
Dziwna wojenka Prezydenta Saakaszwilego oskarżanego o samobójczy atak czy prowokację podczas sierpniowej olimpiady też może mieć drugie dno. Być może był to wyprzedzający atak zmuszający Zachód do wzięcia w obronę Gruzję, która w scenariuszu Moskwy miała cichaczem (i za przyzwoleniem Zachodu) powtórnie zostać włączona w rosyjską strefę wpływów.
Wiem, że zaprezentowana teza zakrawa na "spiskową teorię dziejów". Ale po pierwsze, historia pełna jest spisków (to jedno z głównych narzędzi uprawiania polityki), a po drugie, takie wyjaśnienie najlepiej łączy wszystkie dostępne nam fakty w spójną całość. Metodologia naukowa zawsze stawia taką tezę ponad innymi. A więc zaufajmy nauce...
iPP, listopad 2008
OBRONA PREZYDENTA
Ostatnie zdanie mojego poprzedniego wpisu („Na koniec uwaga do patriotów krytykujących Prezydenta Kaczyńskiego za traktat lizboński: gdy nie znamy wszystkich zagrożeń, nie formułujmy zbyt ostrych sądów”) spowodowało ostrą reakcję kilku komentatorów. Czas więc zabrać się za zapowiedziany temat. Prezydent Vaclav Klaus właśnie podpisał akt kapitulacji, więc moment jest ku temu jak najbardziej stosowny.
„Lech Kaczyński zdrajcą!”, „V rozbiór Polski” – takie hasła pojawiały się nie tylko w internetowych komentarzach po prawej stronie sceny publicystycznej. Wypowiadali je zarówno szczerzy patrioci, jak i etatowi antykaczyści.
Gdybym był zwolennikiem UE i traktatu lizbońskiego, nie zabierałbym głosu w tej sprawie. Od 2003r. wziąłem jednak udział w kilkudziesięciu akcjach ulicznych i napisałem wiele artykułów przeciw wstąpieniu do UE i dalszej integracji w jej ramach.
Dzisiaj jednak stanę w obronie Prezydenta Kaczyńskiego, choć wiem, że wielu orzeknie, iż próbując żeglować „między Scyllą włazidupstwa a Charybdą niezłomności” – jak poetycko ujął to Kazjod – wpadłem w szpony tej pierwszej. Wybieram jednak szczerość i nie przybiorę fałszywej maski pogardy dla Lecha Kaczyńskiego.
Moja obrona opiera się na założeniu, że istnieją zagrożenia, których opinia publiczna nie jest do końca świadoma.
Stanisław Michalkiewicz, opisując Inicjatywę Środkowoeuropejską Heksagonale jako próbę zbudowania bloku państw równoważących swym potencjałem potęgę Niemiec, zwrócił uwagę na jej praktyczny koniec – rozpad Jugosławii w krwawej wojnie domowej. Tak się składa, że tamte strony i tamci ludzie są mi dobrze znani. Los Bałkanów nie jest więc dla mnie tylko telewizyjnym newsem, ale współprzeżywaną tragedią bliskich osób, które straciły domy, majątki, posady, dzieci i teraz tułają się po całym świecie. Jeśli więc Niemcy zgotowały taki los Jugosławii, to znaczy, że: mają stosowne możliwości, nie wahają się ich użyć, gdy ich interesy są zagrożone, i mają poparcie wielkich tego świata (są bezkarne).
Znaczna część przeciwników podpisania TL wyraża opinię, że w 1939r. powinniśmy pójść z Niemcami na Rosję, a nie zaczynać beznadziejną wojnę. W moim przekonaniu sytuacja jest analogiczna – zwłoka w ratyfikacji TL oznaczałaby niepotrzebną zemstę Niemiec (zapewne najpierw tylko ekonomiczną), po której i tak podpisalibyśmy traktat, tylko z większymi stratami. Prezydent Klaus też to rozumie i dlatego pomimo swoich poglądów i świadomości końca czeskiej niepodległości traktat skwapliwie podpisał. Argument o winie Lecha Kaczyńskiego („pozostawił Klausa bez pomocy”) odrzucam. Klaus miał poparcie angielskich Torysów i mógł spokojnie wytrwać do wyborów w Anglii (gdyby nie zagrożenia, o których się nie mówi). Skapitulował, a Torysi od razu wycofali się z idei referendum u siebie. Po raz kolejny okazało się, ile warta jest angielska determinacja. Podjudzali tylko nas i Czechów, by odwrócić od siebie gniew Niemiec (powtórka z historii).
Biblia daje strategiczną radę w takich sytuacjach: „Albo, który król, wyruszając na wojnę z drugim królem, nie siądzie najpierw i nie naradzi się, czy będzie w stanie w dziesięć tysięcy zmierzyć się z tym, który z dwudziestoma tysiącami wyrusza przeciwko niemu? Jeśli zaś nie, to gdy tamten jeszcze jest daleko, wysyła poselstwo i zapytuje o warunki pokoju.” Łuk. 14:31-32
Decyzja o niezwłocznym podpisaniu traktatu w Polsce i Czechach zapadła zapewne już 17 września. Nie wątpię w celowy wybór tej daty przez Obamę. Zlekceważenie uroczystości 1 września i ogłoszenie rezygnacji ze współpracy militarnej z Polską i Czechami 17 września to jasny komunikat. Szczególnie dla nas bolesny w perspektywie historycznej. Irlandczycy bezbłędnie odczytali nową sytuację.
Wielu oponentów Kaczyńskiego rozumie tragiczne położenie osamotnionych Czech i Polski, ale oczekiwało przynajmniej symbolicznego oporu, gestu czy czegoś w tym stylu. Ja jednak pytam: po co? Czy Prezydent nie dał pół roku temu w orędziu telewizyjnym z patriotyczną muzyką w tle jasnego komunikatu, że grozi nam bycie europejskim województwem? Czy wtedy „lud” wyszedł na ulice z wyrazami poparcia dla Głowy Państwa? Gdzie „lud” ma niepodległość Polski???
Bez armii, bez służb specjalnych, bez większościowego zaplecza politycznego (proeuropejska i skompromitowana PO ma ciągle 50% poparcia), bez zrozumienia Polaków – i wreszcie bez dotychczasowego sojusznika geopolitycznego… Oczekujecie, że w takich warunkach Prezydent miałby stroić fochy? Realizm polityczny nakazuje, by podpisał traktat z uśmiechem i (zapewne udawaną) radością! Daje to szansę, by niemieckie służby nie prowadziły zbyt ochoczo dywersji propagandowej przeciw PiS. Ks. Rydzyk powiedział jakiś czas temu: „…ale ważne, kto tym województwem będzie administrował” (cytuję z pamięci). I to jest prawdziwa linia dzisiejszej obrony. Musimy sobie jasno powiedzieć: przegraliśmy walkę o państwo, przed nami walka o Naród!
Panie Bogdanie, Pan jest w dalekiej Australii, a ja i moje dzieci żyjemy tu – pomiędzy Rosją a Niemcami. Dopóki była nadzieja, biliśmy się dzielnie. Ale walczyć tylko dla fasonu, powodując straty i sprowadzając wielkie ryzyko na naród, który tak wiele wycierpiał w ostatnim wieku – czy tego Pan od nas oczekuje?
Pisze Pan na Salonie24: „Poza tym sądzę, że w nieodległym czasie w Europie wybuchnie wojna, która może ogarnąć i świat. Ostatecznie już najwyższy czas - uwzględniając przybliżone cykle - aby kolejne pokolenie upuściło sobie krwi...” Ja jednak nie chcę, by znowu zaczęła się w Polsce. Prezydent Kaczyński postąpił właściwie.
Niezalezna.pl, kwiecień 2009
Paweł Chojecki
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka