Cisza przed burzą - tak najkrócej określiłbym dzisiejszą sytuację polityczną. Oczywiście w mediach ciągle bita jest piana i wygląda, jakby ta burza rzeczywiście już tam trwała, w rzeczywistości jednak to są tylko działania pozorne czy pozorowane - jakieś przepychanki personalne, spory o słowa, o zaszłości historyczne związane z Solidarnością. Jest to tylko przykrywka dla czegoś złego, co dzieje się za kulisami medialnych doniesień. Opinia publiczna ma być jak najdłużej nieświadoma prawdy i karmić się tylko tymi małymi, codziennymi sensacyjkami.
Działania prezesa Prawa i Sprawiedliwości są rzeczywiście dla wielu niejasne. Z punktu widzenia marketingu politycznego czy medialnego popełnia on błąd za błędem, tracąc punkty w sondażach i zrozumienie znacznej części elektoratu. Zakładając jednak, że jest on człowiekiem bardzo rozsądnym, niektórzy mówią, że wręcz przebiegłym, podejrzewanie go o działanie pod wpływem emocji czy dla realizacji nieprzemyślanych, krótkoterminowych celów jest po prostu nie na miejscu, uwłacza całemu dorobkowi politycznemu, jaki zgromadził na swoim koncie. Warto więc raczej przyjąć, że robi to świadomie albo że niekiedy jest zmuszony do pewnych działań. Można też śmiało postawić tezę, że przygotowuje się do czego innego niż oczekiwalibyśmy po nim. Wszyscy oczekują, że prezes Kaczyński będzie się przygotowywał do wyborów samorządowych czy zbliżających się wyborów parlamentarnych, będzie szukał sojuszników, będzie chciał jak najlepiej wypadać w mediach, by słupki sondażowe szły w górę. Tymczasem prezes Kaczyński zachowuje się dokładnie odwrotnie. Stąd wniosek, że przygotowuje się zapewne do rozwiązania innego niż demokratyczne, do jakiejś innej próby sił niż zwykła elekcja, w której wyborcy mają zdecydować o tym, komu udzielić poparcia. Oczywiście nie twierdzę, że przygotowuje on zamach stanu czy coś takiego, stawiam raczej tezę, że wie o przygotowaniach drugiej strony do rozwiązań wykraczających poza dotychczas przyjęte metody parlamentarne, demokratyczne, metody tak zwanego państwa prawa.
Jeśli rzeczywiście ekipa rządząca czy grupa trzymająca władzę już doprowadziła państwo polskie do bankructwa, siedzi teraz na beczce prochu, myśląc tylko, jak ukryć ten fakt przed społeczeństwem. Gdyby ludzie się dowiedzieli o prawdziwym stanie państwa, o tym, jaki upadek w stopie życiowej grozi nam w najbliższych miesiącach, mogłoby dojść do zamieszek społecznych czy jakiegoś siłowego, ulicznego kryterium odsunięcia Platformy od władzy. Znając rzeczywisty stan państwa i prognozując nastroje społeczne, Platforma, a dokładniej niekoniecznie Platforma, która może być tylko jakąś polityczną fasadą, ale grupa trzymająca władzę może sięgnąć do jakichś metod niedemokratycznych (na wzór tego, co uczynił Jaruzelski 13 grudnia roku pamiętnego). Jeśli moje przypuszczenia są słuszne, to Jarosław Kaczyński stara się pokazać, że jest twardym politykiem, próbuje zewrzeć szeregi swoich najwierniejszych sojuszników czy członków partii, zweryfikować, na kogo może liczyć w jakimś naprawdę trudnym boju. W takim wypadku jego działania są całkowicie racjonalne. Jeśli ma dojść do poważnego kryzysu, do zapaści państwa i próby destabilizacji społeczeństwa przez grupę trzymającą władzę lub rozwiązań siłowych, jak to zrobił Jaruzelski, to przywódca opozycji musi mieć w społeczeństwie opinię człowieka twardego, konsekwentnego, silnego, który wie, co zrobić i nie zawaha się przyjąć odpowiedzialności za państwo, gdy sytuacja będzie rzeczywiście dramatyczna.
Kampania wyborcza na prezydenta była nacechowana udawanym stonowaniem. Hasło „make PiS, not war” dzisiaj już może być nieaktualne, ponieważ prawda o państwie wyjdzie niebawem na jaw, a strona przeciwna naprawdę nie jest pokojowo nastawiona i nie zawaha się sięgnąć do środków jak najgorszych, by tylko uratować swoją pozycję, a nawet skórę. Dlatego warto, byśmy w tych nadchodzących dniach zachowywali dużą wstrzemięźliwość w wyciąganiu wniosków, nie dawali się ponieść medialnym sugestiom, że Kaczyński zwariował, że PiS to sekta, że to jest największy szkodnik dla państwa, że trzeba zniszczyć PiS, ponieważ zagraża demokracji. Trzeba zachować wielką ostrożność w ocenie i patrzeć na te działania z innej perspektywy, niż próbują nam narzucić media. Warto mieć zaufanie do Jarosława Kaczyńskiego, że wie, co robi. Oczywiście od wszystkich takiego zaufania oczekiwać nie można.
Nie mamy wielkiego bezpośredniego wpływu na politykę. To, co możemy zrobić dzisiaj, to skupić się szczególnie na modlitwie o państwo i o przywódców, którzy chcą jego dobra, którzy chcą je jeszcze ratować. To jest nasz wkład, który dzisiaj możemy dać ojczyźnie. Modlić się, tak jak nakazał Jezus, o przywódców państwa i o jego powodzenie. Oczywiście w tym wszystkim jest też coś więcej. Potrzebujemy modlitwy, ale nie tylko modlitwy. Chcemy widzieć owoce nawrócenia naszego narodu. Jesteśmy wzywani, by zarówno modlitwą, jak i czynem dążyć do tego. Ale na dzisiaj, na chwilę obecną, kiedy zbliżają się te gorące wydarzenia, ważne jest, byśmy pamiętali o nakazie z listu do Tymoteusza: „Przede wszystkim więc napominam, aby zanosić błagania, modlitwy, prośby, dziękczynienia za wszystkich ludzi, za królów i za wszystkich przełożonych, abyśmy ciche i spokojne życie wiedli we wszelkiej pobożności i uczciwości”(1 Tym. 2:1-2).
Paweł Chojecki
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka