"Poznanie dziejów inkwizycji zmusza, by odpowiedzieć na pytania: Czy mamy prawo karać innych ludzi tylko za to, że odstąpili od poglądów, które uważamy za słuszne i ważne?"
My nie niszczymy naszych wrogów;
my ich zmieniamy.
George Orwell – “Rok 1984”
NIEKOŃCZĄCY SIĘ SPÓR
Każda organizacja religijna ma swoje sposoby zwalczania nieprawowiernych, ale tylko jedna powołała w tym celu specjalną instytucję. Inkwizycja katolicka wciąż wywołuje spory i budzi emocje. Ma swoich żarliwych oskarżycieli i równie żarliwych obrońców. Trudno, aby było inaczej. Wnioski na jej temat, do których człowiek dochodzi, mają duże konsekwencje dla jego światopoglądu. A jesteśmy skłonni do dopasowywania faktów, które poznajemy, do światopoglądu, który mamy, a nie odwrotnie.
Ateista najczęściej chce widzieć w działaniach inkwizycji potwierdzenie swego przekonania, że Boga nie ma, bo jeśliby był, to nie pozwoliłby na popełnianie takich zbrodni w swoim imieniu. Im więcej tych zbrodni, tym pewniejszy wydaje się taki wniosek. Dlatego jest skłonny do przesady w opisach jej okrucieństwa i ocenie ilości ofiar.
Protestant będzie twierdzić na ich podstawie, że jego wiara jest lepsza, bo katolicyzm w konfrontacji z nią posługiwał się głównie argumentem siły, a nie siłą argumentów. Często będzie pomijał milczeniem przypadki stosowania podobnych metod przez ludzi twierdzących, że kierują się wyłącznie nakazami Biblii, a mimo to nie szanujących prawa człowieka do posiadania swoich przekonań.
Prawowierny katolik nie może potępić inkwizycji, nie odrzucając jednocześnie swojej religii. Tę instytucję powołał przecież papież. Wielu inkwizytorów zostało papieżami, wielu też ogłoszono świętymi. Może przyznać, że niektórzy z nich ciężko grzeszyli, ale musi wierzyć, że instytucja jako całość była dobra. Problem, czy inkwizycja byłaby dobra dzisiaj, skoro była dobra kiedyś, pozostawi najczęściej nierozstrzygnięty. Będzie starał się wykazać, że walka z herezją wymagała takich metod i pokazać, że miały one dobre skutki.
Poznanie dziejów inkwizycji zmusza, by odpowiedzieć na pytania: Czy mamy prawo karać innych ludzi tylko za to, że odstąpili od poglądów, które uważamy za słuszne i ważne? Czy jakikolwiek człowiek lub instytucja ma takie prawo? Czy są sytuacje, kiedy takie działanie jest słuszne? Dla ludzi, którzy na te pytania odpowiedzieli sobie “tak”, fakty mają całkiem inne znaczenie niż dla tych, którzy na te pytania odpowiadają “nie”.
Dlatego spór o inkwizycję był i jest walką. Ludzie wypowiadający się na ten temat często posługują się stereotypami, które mało mają wspólnego z rzeczywistością, pomijają fakty przeczące tezie, którą chcą udowodnić lub przekręcają je i starają się podważyć wiarygodność i uczciwość osób niezgadzających się z ich poglądami. Trudno jest zachować w tym sporze bezstronność i trudno dotrzeć do prawdy.
Inkwizycja zajmowała się między innymi ludźmi wierzącymi podobnie jak ja. Jeśli nie uciekli przed nią, dawała im tylko dwie możliwości: śmierć lub wyrzeczenie się swojej wiary. Czytelnik będzie musiał ocenić, czy pisząc z takiej perspektywy, przedstawiłem inkwizycję obiektywnie.
USPRAWIEDLIWIENIA
Przez długi czas niemal każde oskarżenie pod adresem inkwizycji przyjmowano za prawdziwe. Instytucja, której celem było łamanie sumienia, narzucanie innym siłą swoich poglądów, budzi u większości ludzi odruchową wrogość. Ostatnio jednak jej obrońcy przeszli do kontrataku, wykazując jak słabo uzasadnione lub zupełnie fałszywe są niektóre zarzuty wobec niej. Twierdzą, że zdecydowana większość zarzucanych jej zbrodni to “czarna legenda” – wymysły ludzi nieprzychylnych katolicyzmowi, że była ona “jedną z najbardziej humanitarnych instytucji średniowiecza”.[1]
Starają się dowieść, że proces inkwizycyjny był w gruncie rzeczy dla heretyka korzystny. Chronił go bowiem przed znacznie surowszym sądem świeckim lub po prostu samosądem sfanatyzowanego ludu. Przypominają, że w tych czasach również protestanci nie byli tolerancyjni wobec tych, których uznali za nieprawowiernych[2], a w przypadku procesów o czary inkwizycja wykazywała więcej zdrowego rozsądku od świeckich sądów zarówno katolickich jak i protestanckich[3]. W głoszonych przez protestantów sądach o inkwizycji upatrują chęć ukrycia niechlubnych kart z własnej historii.
Zwracają uwagę na to, że trybunały inkwizycyjne nikogo nie skazywały na śmierć; heretycy, którzy nie chcieli się wyprzeć swoich przekonań, byli przekazywani “władcom świeckim lub ich urzędnikom dla wymierzenia należnej kary”[4]. Niektórzy z nich przyznają, że takie “przekazanie” równało się w praktyce wyrokowi śmierci, ale nie dostrzegają w tym obłudy i podkreślają, że w taki sposób skończyło się tylko kilka procent procesów, że zdecydowaną większość wyroków stanowiły tak zwane kary kanoniczne (odmawianie modlitw, posty, pielgrzymki, noszenie “pokutnej” odzieży) oraz chłosta lub więzienie.
Starają się także wykazać, że powszechne przekonanie, jakoby inkwizycja pozbawiała podejrzanych wszelkich praw i poddawała szczególnie okrutnym torturom, jest nieprawdziwe lub co najmniej przesadzone. Tortury były przez inkwizytorów stosowane rzadziej niż przez ówczesnych sędziów świeckich, a prawa oskarżonego miały być według nich lepiej zabezpieczone. Zwracają uwagę, że przysługiwał mu obrońca z urzędu, że warunki życia w więzieniach inkwizycji zwykle były znośne, często zapewniano nawet opiekę medyczną. Człowiek skazany na karę więzienia mógł liczyć na skrócenie kary i przepustki w trakcie jej odbywania, co było nie do pomyślenia w przypadku wyroku sądu świeckiego. Jako dowód podają przypadki, gdy oskarżeni o przestępstwa pospolite sami oskarżali się o herezję, by odpowiadać przed trybunałem inkwizycyjnym.
Ponadto obrońcy inkwizycji utrzymują, że heretycy stanowili wielkie zagrożenie dla porządku społecznego[5], a nawet cywilizacji i że tępiąc ich, inkwizycja oszczędziła średniowiecznej Europie wielu cierpień. Powołują się na opinię Józefa de Maistre, że inkwizycja mogłaby zapobiec rewolucji we Francji. Mówią też wiele o “mentalności tamtych czasów” jako okoliczności łagodzącej.
Fakty podawane na obronę inkwizycji w większości wydają się prawdziwe. Obalają one pewne fałszywe wyobrażenia na jej temat. Człowiek jest skłonny uważać, że ten, kto obnażył jakiś fałsz, mówi całą prawdę, ale wcale nie musi tak być.
Trzeba sprawdzić, czy jakichś ważnych okoliczności nie pominięto. Dopiero znając je wszystkie, otrzymamy obraz bliski rzeczywistości.
cdn.
Piotr Setkowicz
Przypisy
1 Roman Konik “W obronie Świętej Inkwizycji” – Te Deum Warszawa 2002, str. 8.
2 Często przypominają wyrok śmierci wydany pod naciskiem Jana Kalwina na Miguela Serweta, a także inne wyroki śmierci i banicji za herezje, które wydano za jego czasów w Genewie.
3 Rzadko kiedy zwraca się uwagę na fakt, że to właśnie Kościół katolicki jako pierwszy zaczął się wycofywać z procesów o czary, upatrując w nich licznych pomyłek sądowych i fałszywych oskarżeń. Co więcej, właśnie w dwu krajach podlegających sądom inkwizycyjnym (Włochy i Hiszpania) polowania na czarownice nigdy nie osiągnęły takich rozmiarów jak np. w Szwajcarii czy w Niemczech – Roman Konik “W obronie Świętej Inkwizycji” – Te Deum Warszawa 2002, str. 127.
4 III kanon soboru laterańskiego IV (De Hereticis) – Roman Konik “W obronie Świętej Inkwizycji” – Te Deum Warszawa 2002, str. 169.
5 “Atak na dogmaty wiary zbiegał się nierozdzielnie z atakiem na króla lub feudalnego pana, towarzyszyły mu zawsze żądania natury politycznej, zazwyczaj także odwieczny postulat wszelkich rewolucji, aby wymordować bogatych i rozdzielić
ich mienie między biednych - czyli samych heretyków”. – Rafał Ziemkiewicz – “Stosy kłamstw o inkwizycji”.
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura