Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd
652
BLOG

SĘDZIOWIE MYŚLI - Z DZIEJÓW INKWIZYCJI odc. 3

Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

Konstantyn chciał odbudować świetność imperium rzymskiego, opierając się na chrześcijaństwie. Wyraźnie dążył do nadania mu statusu religii państwowej.

My nie niszczymy naszych wrogów;
my ich zmieniamy.

George Orwell – “Rok 1984”

PRZYJAŹŃ ZE ŚWIATEM

15 czerwca 313 roku wydany został w Mediolanie edykt wprowadzający w Cesarstwie Rzymskim wolność religijną. Podpisali go rządzący jego częścią zachodnią Konstantyn i panujący na wschodzie Licyniusz. Każdy mieszkaniec imperium mógł odtąd wierzyć w takiego Boga, jakiego sobie wybrał. Obydwaj cesarze stwierdzali, że wydają edykt, by zapewnić sobie przychylność Najwyższego Bóstwa, którego łaskawości doświadczali dotąd w wielu sprawach.[1] Skończyło się trwające przez prawie trzysta lat prześladowanie chrześcijaństwa.

Licyniusz był poganinem, nie zamierzał zmieniać swojej wiary i nie zamierzał przyznawać Kościołowi niczego poza prawem do istnienia. Natomiast Konstantyn wiązał z nim wielkie plany. Do tej pory cesarze twierdzili, że sprawują władzę z nadania bogów rzymskich lub że sami są bogami. W jego czasach ludzie nie traktowali już rzymskich bogów poważnie. Konstantyn upatrywał w tym główną przyczynę upadku autorytetu cesarza i władzy w ogóle oraz osłabiającego cesarstwo ogólnego zepsucia. Chciał odbudować świetność imperium rzymskiego, opierając się na chrześcijaństwie. Wyraźnie dążył do nadania mu statusu religii państwowej. Zapewne wierzył, że jest to łatwiejsza droga do naprawy państwa niż zniesienie niemądrych przepisów, zmniejszenie pasożytniczej biurokracji, skończenie z darmowym rozdawnictwem zboża i innymi metodami przekupywania ludu. Okres równouprawnienia wszystkich religii miał być tylko niezbędnym etapem na drodze do tego celu.

Kostantyn powierzał chrześcijanom ważne urzędy państwowe, zwracał mienie skonfiskowane podczas prześladowań, fundował nowe budynki kościelne, dawał do zrozumienia, że sam jest chrześcijaninem, a zaślepieni chciwością i żądzą władzy biskupi chętnie w to uwierzyli. Stwierdził, że uważa się za “biskupa spraw zewnętrznych”, czyli za działającego w imieniu Jezusa Chrystusa i ustanowionego przez niego.[2] Nikt przeciwko tym stwierdzeniom nie protestował. To, że zamordował zdradziecko swego konkurenta do władzy, Licyniusza, i jego syna, a później także swoją żonę i syna,[3] jakoś nie budziło specjalnego sprzeciwu.[4]

DONATYZM

Konstantyn szybko się jednak przekonał, że chrześcijaństwo nie jest zbyt pewnym fundamentem jego władzy. Wkrótce po ogłoszeniu edyktu mediolańskiego musiał rozstrzygnąć spór między dwoma pretendentami do stanowiska biskupa Kartaginy – Cecylianem i Donatem. Wybór Cecyliana zakwestionowano, ponieważ jeden z biskupów wkładających na niego ręce załamał się podczas prześladowań. Jego konkurent Donat twierdził, że tacy duchowni jako zdrajcy utracili prawo do sprawowania swych funkcji. Zyskał wielu zwolenników zwłaszcza w afrykańskich prowincjach cesarstwa. Sprawa ta podzieliła cały Kościół. Gdy cesarz rozstrzygnął spór na korzyść Cecyliana, donatyści, głosząc hasło “Co ma cesarz do Kościoła”, zwrócili się przeciwko sojuszowi chrześcijaństwa z władzą rzymską.

Konstantyn najpierw próbował pogodzić skłócone stronnictwa. Gdy nie dało to efektu, sięgnął po argument siły. Zamierzał wyegzekwować wyrok, który wydał, chodziło o jego autorytet. Poza tym chciał usunąć tych, którzy sprzeciwiali się jego ingerencji w sprawy Kościoła i zrealizować swój plan wobec niego. Religia państwowa musi być silna i jednolita. Rozłamy i spory w jej łonie są niedopuszczalne. Zaczął przywracać jedność tak, jak umiał. Biskupi lojalni wobec Konstantyna pozostawili mu całą brudną robotę i oficjalnie trzymali się z daleka. Bez wątpienia jednak działał on przy ich aprobacie.

Prześladowania donatystów prowadzone przez władze rzymskie rozpoczęły się w roku 317. Policja zaczęła odbierać im kościoły i oddawała je chrześcijanom lojalnym wobec Konstantyna. Donatyści uznali to za dowód, że są prawdziwymi chrześcijanami. Twierdzili, że Kościół prawdziwy to nie ten, który prześladuje, ale ten, który cierpi prześladowania i często stawiali zbrojny opór; do akcji wkroczyło wojsko. Afrykę ogarnęła wojna domowa, która prawdopodobnie spowodowała śmierć większej liczby ludzi uważających się za chrześcijan
niż trzy wieki pogańskich i żydowskich prześladowań. Po raz pierwszy w historii chrześcijaństwa spróbowano rozstrzygnąć spór teologiczny przemocą. Nie udało się jednak złamać fanatycznego oporu donatystów.[5]

Tragiczne jest, że w tym krwawym sporze nikt nie miał racji. Obie strony odeszły daleko od prawd objawionych w Biblii. Wierzyły na przykład, że odpuszczenie grzechów otrzymuje się nie w wyniku uwierzenia w zastępczą śmierć Jezusa na krzyżu, ale przez obrzęd chrztu. Spierały się tylko o to, czy jest on skuteczny niezależnie od tego, jak żyje udzielający go duchowny, czy też nie. Obie strony uważały, że nauczanie biskupa wierni powinni przyjmować bez zastrzeżeń. Prawo wierzącego do indywidualnego osądu nie istniało już ani u donatystów, ani u katolików. Spór dotyczył tylko tego, czy należy ślepo słuchać biskupa, niezależnie od tego, jaką wartość moralną ma jego życie, czy nie.

Wojna zrodziła nienawiść, a podział na katolików i donatystów przetrwał wieki. Kres waśni nastąpił dopiero w VII wieku, gdy Afrykę Północną podbili wyznający islam Arabowie.

W roku 321 Konstantyn przyznał donatystom prawo do istnienia. Przygotowywał się do rozprawy z Licyniuszem [6] i nie zamierzał walczyć na dwa fronty. Zwycięstwo oznaczało nowe przywileje dla chrześcijan lojalnych wobec Konstantyna i dostosowanie prawa i obyczajów rzymskich do chrześcijańskiej moralności. Cesarz utrudnił uzyskanie rozwodu, zakazał rozdzielania rodzin niewolników, walk gladiatorów i kary śmierci przez ukrzyżowanie. Wyciągnął też wnioski z niepowodzenia w sprawie donatystów - zakazał heretykom odbywania spotkań nawet w prywatnych mieszkaniach. Zapewne, opierając się na tym prawie, zamierzał podjąć na nowo walkę z donatystami, ale wtedy pojawiła się nowa, jeszcze groźniejsza herezja – arianizm.

TRYNITARZE I ARIANIE
Ariusz doszedł do wniosku, że Jezus został stworzony z nicości i był czas, kiedy nie istniał. Nietrudno zauważyć, że jest to nauka, którą z pewnymi zmianami do dziś głoszą np. Świadkowie Jehowy.[7] Upadek duchowy ówczesnego chrześcijaństwa był już tak głęboki, że nauka Ariusza zyskała wielu zwolenników i to także wśród biskupów. Duże znaczenie miał jego ascetyczny tryb życia, wielka inteligencja i ujmujący sposób bycia. On sam został ekskomunikowany, ale spory wywołane jego nauką wciąż narastały. Groził podział większy od wywołanego przez donatystów i cesarz znów wziął sprawę w swoje ręce. W 325 roku wezwał wszystkich biskupów imperium do swojej rezydencji w Nicei (w Bitynii), aby przywrócili jedność wiary. Po miesiącu obrad sobór nicejski uznał, że Jezus Chrystus jest jedną z trzech Osób Boskich, o których mówi Pismo Święte. Przeciwko głosowało tylko trzech ludzi – Ariusz i jego dwaj przyjaciele, biskupi Sekundus i Teonas.[8] Zostali skazani na wygnanie. Konstantyn stwierdził: “...obecny w tych ludziach Duch Święty widoczną uczynił wolę Bożą”.[9]

Wydawało się, że problem został rozwiązany, a jedność została przywrócona. W rzeczywistości było inaczej. Obradującym biskupom nie tyle chodziło o ustalenie, czy Bóg jest jeden w trzech Osobach, czy nie, ile o to, by znaleźć się po zwycięskiej stronie. Wiadomo było, że przegrani utracą biskupstwa i związane z nimi przywileje. Dlatego wielu głosujących za potępieniem nauki Ariusza w skrytości popierało ją. Niektórzy po soborze przyznali się do tego i również zostali skazani na wygnanie. Wielu biskupów “dyplomatycznie” nie przybyło na sobór lub wyjechało przed najważniejszym głosowaniem.

Cesarz początkowo zarządził ostrzejsze represje: “W wypadku odkrycia jakiegoś traktatu autorstwa Ariusza należy go oddać na pastwę płomieni, (...) aby nie pozostała po nim pamięć. (...) jeśli ktokolwiek zostanie przyłapany na tym, że ukrywa pisma Ariusza i nie przyniesie ich natychmiast na stos, czeka go kara śmierci; kara zostanie wykonana natychmiast po zapadnięciu wyroku”.[10] Szybko jednak doszedł do wniosku, że jedności tą drogą nie osiągnie i spróbował doprowadzić do zgody między skłóconymi stronnictwami, przechodząc do porządku dziennego nad tą “drobną” kontrowersją, czy Jezus jest Bogiem, czy stworzeniem. Pomału przywracał wygnanych stronników Ariusza na ich dawne stolice biskupie. Jeden z nich został nawet cesarskim doradcą. Ułaskawił też samego Ariusza. Oczywiście o żadnej zgodzie nie mogło być mowy. Stronnictwa intrygowały przeciwko sobie. Arianie byli w tej walce lepsi, doprowadzili do skazania na wygnanie z różnych powodów wielu biskupów uznających Trójcę. W końcu skazany został także główny przeciwnik arianizmu, biskup Aleksandrii Atanazy.[11] Układ sił się zmienił i w 335 roku synod w Tyrze w pełni zrehabilitował Ariusza i jego naukę. Ukoronowaniem tryumfu miało być uroczyste przyjęcie go przez cesarza w nowej stolicy - Konstantynopolu. Bóg zrządził inaczej, Ariusz zmarł na dzień przed wjazdem do miasta.

JEDNOŚĆ ZA WSZELKĄ CENĘ
Walka między trynitarzami i arianami trwała jeszcze długo. Górą była ta strona, która zyskała przychylność kolejnego cesarza. Część biskupów zmieniała zdanie co do natury Jezusa w zależności od tego, jaki wiatr zawiał. Oporni trafiali do kamieniołomów lub szli na wygnanie. Dobrym przykładem jest synod w Sirmium w 359 roku. Początkowo potępił on arianizm. Cesarz Konstancjusz, syn Konstantyna, był jednak zwolennikiem arianizmu, aresztował wszystkich biskupów. Zwalniani byli ci, którzy podpisali ariańską formułę wiary oraz pismo z podziękowaniem dla cesarza za jego troskę o czystość wiary.[12] W ciągu trzech miesięcy 400 biskupów podpisało te dokumenty.

W Afryce w wyniku porachunków między donatystami a katolikami wciąż ginęli ludzie. Podobnie jak wobec arian, władze państwowe często zmieniały swój stosunek do nich. Czasami tolerowały ich, czasamistosowały prawne szykany, czasami stosowały otwartą przemoc.

Jak grzyby po deszczu ujawniały się lub powstawały wciąż nowe nauki pretendujące do miana jedynego prawdziwego chrześcijaństwa: duchoburcy, montaniści, nowacjanie, enkratyci, apotaktyci, sakkoforyci... Proroctwo Piotra się spełniało, coraz więcej było fałszywych nauczycieli. Cesarze spodziewali się od chrześcijaństwa oparcia dla swej władzy, ale coraz trudniej było odpowiedzieć na pytanie, czym to chrześcijaństwo jest. Trudno im było połapać się w tym wszystkim, w religii rzymskiej takie podziały się nie zdarzały. Trudno jednak było im zaradzić. Nie sposób było skłonić wyznających sprzeczne doktryny do zgody, nikt też nie był w stanie przekonać przeciwników do swojej. A religia państwowa musiała być jednolita. Heretycy mogli zakwestionować prawo cesarza do sprawowania władzy. Z pewnością już wtedy zauważono to, co w setki lat później otwarcie napisał jeden z ideologów inkwizycji “Heretyków należy ogniem i mieczem niszczyć, gdyż łatwiej ich zwyciężyć, niż przekonać”. Pozostawały więc tylko represje.

Trudno powiedzieć, jaka była ich skala. Pewne pojęcie daje fragment listu cesarza Juliana zwanego Apostatą, który był ostatnim cesarzem – poganinem. W czasie swojego panowania (360–363) podjął próbę przywrócenia pogańskiej religii państwowej. Zaprzestał, rzecz jasna, ingerencji w wewnętrzne spory chrześcijan. Uzasadniając swoją politykę, napisał: “Liczne społeczności tak zwanych heretyków zostały wyrżnięte w pień, jak to miało miejsce w Samosacie, Cyzycji, w Paflagonii, Bitynii, Galicji i w wielu innych miejscach; za moich czasów natomiast wyroki wygnania zostały odwołane i mienie przywrócone ich właścicielom”.[13]

Jezus powiedział: Królestwo moje nie jest z tego świata. Nie nakazał swoim uczniom budowy państwa teokratycznego.Chrześcijaństwo, w przeciwieństwie do religii mojżeszowej, nie miało być religią państwową. Nieposłuszeństwo Kościoła przyniosło od sporazu straszliwe skutki. Spowodowało cierpienie i śmierć wielu ludzi, a zamiast poprawy sytuacji w państwie, jeszcze większy zamęt.

Podejrzewam, że ten wielki “wysyp” herezji w IV wieku był dziełem Boga. Miał pokazać przywódcom Kościoła i cesarstwa, że idą złą drogą. Niestety, wyciągnęli z tego całkiem inne wnioski.

Rządzący dla uzasadnienia swego prawa do sprawowania władzy muszą się powołać na jakąś Siłę Wyższą. W tych czasach była nią wola jakiegoś boga. Dopiero niedawno i z nie najlepszym skutkiem rolę Siły Wyższej odgrywa Konieczność Historyczna lub Wola Ludu. Cesarze nie zamierzali rezygnować z boskiej legitymacji swojej władzy. Do tego potrzebne było im chrześcijaństwo, w którym panuje jedność. Wiedzieli, że nie osiągną tego bez przemocy. Wiedzieli też, że bez pomocy biskupów nie połapią się w teologicznych zawiłościach i nie będą wiedzieli, kogo należy represjonować i jak.

Biskupi również zrozumieli, że chcąc utrzymać swoją pozycję w państwie, muszą aktywnie i bezwzględnie tępić herezję. Przekonali się, że nie mogą pozostawić tego cesarzowi, bo finał może być taki, jak na przykład w Sirmium. Cesarz zacznie odgrywać rolę głowy Kościoła. Aby do tego nie dopuścić, musieli wyłonić “głowę” ze swego grona i choć mogło się to źle kojarzyć, musieli stać się prześladowcami. Potrzebna była w tym dziele ścisła współpraca władzy świeckiej i duchowieństwa i należało jej nadać odpowiednią formę
 

cdn.

Piotr Setkowicz


Przypisy
1 Ks. Marian Banaszak, Historia Kościoła Katolickiego– Starożytność, Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1986, str. 118.
2 Ks. Marian Banaszak, op. cit., str. 130.
3 Ks. Marian Banaszak, op. cit., str. 130.
4 W religii prawosławnej Konstantyn czczony jest jako święty i “równy Apostołom”, katolicyzm ograniczył się do nadania mu przydomka “Wielki”.
5 “…w pragnieniu męczeństwa za swoją wiarę rzucali się nieraz w przepaść, gdy ich ścigano, albo wpadali nawet do kościołów katolickich podczas nabożeństw, by ponieść śmierć na miejscu.” - Ks. Marian Banaszak, Historia Kościoła Katolickiego – Starożytność, Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1986, str. 124.
6 Wojna między “chrześcijańskim” cesarzem Konstantynem, a pogańskim Licyniuszem wybuchła w roku 323. po zwycięstwach Konstantyna pod Adrianopolem i Chalcedonem Licyniusz poddał się we wrześniu 324 roku. Konstantyn uroczyście obiecał mu życie, ale jeszcze w tym samym roku kazał go zabić. W roku 326 zamordowano z jego rozkazu syna Licyniusza.
7 Ariusz w przeciwieństwie do Świadków Jehowy uznawał Ducha Świętego za osobę.
8 Za nauką o Trójcy głosowało podobno 217 uczestników soboru nicejskiego. Akta soboru nie zachowały się.
9 Ks. Marian Banasza, op. cit, str. 157.
10 Paul Johnson, Historia chrześcijaństwa, Wydawnictwo ATEXT, Gdańsk 1993, str. 117.
11 Został oskarżony o liczne okrucieństwa i o wstrzymanie dostaw zboża do Rzymu, ks. Marian Banaszak – op. cit., str. 158
12 Ks. Marian Banaszak, op. cit., str. 133.
13 Paul Johnson , op. cit., str. 114.   

kontakt email: knp@knp.lublin.pl Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Kultura