Ignatius Ignatius
878
BLOG

OPTYmistyczni PESYmiści: Luxtorpeda - Relacja

Ignatius Ignatius Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

23.08, nawiasem mówiąc w urodziny autora niniejszej relacji (idealny prezent), zrewitalizowany Dziedziniec Fabryki porcelany Bogucice gościł Luxtorpedę, która zagrała po ośmiomiesięcznej pandemicznej przerwie (dziwnie zespół traktuje swój stołeczny występ z przed paru dni sprowadzając go do miana próby). W powietrzu aż czuć było, że Wszyscy byli spragnieni koncertowych emocji: zarówno publiczność i scenicznie wyposzczeni muzycy. Ciekawe kto bardziej… hmm moim ostatnim koncertem przed lockdownem na którym byłem przed był koncert CETI w Leśniczówce (zresztą jak wiadomo ziomków Luxtorpedy).

Wbrew gorącym zapewnieniom z okresu przed pandemicznego, jak to zespól szumnie zapowiadał „nowe otwarcie” na okoliczność nowej płyty - set w zasadzie niczym nie zaskoczył. Dość standardowo Luxtorpeda przeleciała się po swoim dorobku wyjąwszy jedynie EPkę. Mnie w zasadzie to nie przeszkadzało, bo to co chciałem i tak usłyszałem, szkoda tylko, że nie było żadnej niespodzianki w właściwej części programu. Był stare dobre hiciory: mimo upływu lat niestety aktualne „Niezalogowany”, „3000 świń”, „Mowa trawa”, „Pusta studnia”, budujące „Od zera”. Nie mogło zabraknąć autystycznego przeboju o miłości oraz kawałka zaczerpniętego z macierzystej formacji Hansa (zawsze robiącego na mnie ogromne wrażenie) „Gdzie Ty jesteś?”. Koncerty Luxów to zawsze emocjonalny rollercoaster, gdzie obok tych nazwijmy „błahych” przewija się wiele poważnych tematów jak te poświęcone walce o wolność – utwór poprzedzony minutą ciszy „Za wolność”, w kontekście sytuacji na Białorusi posiadał jeszcze większą siłę rażenia. Podobne odczucia wzbudziło we mnie wykonanie tego utworu pod KWK Wujek upamiętniające 30. rocznicę pacyfikacji kopalni.

Skłamałbym sążniście z tym brakiem zaskoczenia, nastąpiło ono później, rzekomo po koncercie. Dyplomatycznie wybrnięto nie do końca wypróbowanym, premierowym wykonaniem: „Na czworakach” - jak na pretensjonalną i przewidywalną tematykę covidowego songu, stwierdzam, że jest niczego sobie. Dopiero drugi pt. „Ekoplan” stanowił próbkę nowości, jeżeli chodzi o brzmienie i sprawia, że chyba warto było czekać na następcę MYWASWYNAS (2016), i to pomimo nieustających wątpliwości, czy to rzeczywiście będzie tak rewolucyjny album w twórczości Litzy i spółki. Ostatecznie Luxtorpeda nagle zatrzymała się w trakcie wykonania „Opty pesy” ze względu na dokuczający Litzy skurcz – i wielka szkoda bo żarło aż miło…

Największym atutem gigu to bardzo luzacka atmosfera. Litza przez cały gig nie mógł się wygadać, co utwór pozdrawiał kolejnych, licznych przyjaciół i znajomych. Koncert dla samych swoich, to było krzepiące. Jeden został nawet zaproszony do wspólnego wykonania utworu „Wilki dwa” i słychać było, że to nie była przypadkowa osoba. Jegomość posiada zacny głos. Podekscytowany Litza był momentami mocno rozkojarzony, co owocowało wesołymi wypadkami jak np. falstart z zapowiedzią utworu który zagrali… dwa kawałki później.

Warto zaznaczyć, że występ Luxtopedy był wyśmienicie nagłośniony, pedanteria Litzy urosła do granic przyzwoitości, kiedy pół żartem pół serio zganił Krzyżyka za zbyt wysuniętą perkusję.

Koncert odbył się oczywiście w stosownym do sytuacji reżimie, to też w oczy rzucały się wszelkiej maści maseczki i kominy. Szczególnie rozbroił mnie jeden osobnik prezentujący uroczą symboliczną aberrację, zestawiając maseczkę z symboliką stosowaną przez zespół Behemoth w zestawieniu z luxtorpedową koszulką. Przyznać trzeba, że zdecydowana większość rzeczywiście starała się zachować, choćby minimalny odstęp. Mimo wszystko w kulminacyjnych momentach, pod sceną młyn musiał być.


Ignacy J. Krzemiński




Zobacz galerię zdjęć:

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura