Ignatius Ignatius
175
BLOG

U Iscarioty na urodzinach: Iscariota / Basement - Relacja

Ignatius Ignatius Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Gdzie się człowiek nie obejrzy tam wspaniałe jubileusze. Czas wyznaje cnoty demokracji w idealnym wydaniu. Nikt nie może mu się oprzeć i każdy bez wyjątku jest na jego wpływ skazany. W tym roku dwie zagłębiowsko-dąbrowskie ekipy świętują swoje okrągłe urodzinki. Z tej okazji 19.05 w dąbrowskim Rock Out odbył się specjalny koncert. 

Cala ćwiara pękła zasłużonemu zespołowi Iscariota. Zespół ten konsekwentnie dłubie w swoim tradycyjnym melodyjnym metalu. Usytuowanego gdzieś na styku heavy metalu i thrashu. Specyficzna poetyka polskojęzycznych tekstów, wpisuje się w najlepsze tradycje rodzimego metalu. Przez te 25 lat zespół dorobił się kilka krążków, biografia bogata jest w realnie dramatyczne epizody, skomplikowane personalne perturbacje. Przez te wszystkie lata nazbierało się tyle, że jest o czym gawędzić. To też wokalista Piotr Piecak chętnie między utworami dzielił się wspomnieniami opowiadając m.in. o niezliczonej ilości muzyków, jacy przewinęli się w składzie. O genezie utworów a konkretnie poszczególnych elementów, które kiełkowały już u zarania działalności zespołu. Sięgających czasów kilka lat przed wydaniem debiutanckiego albumu Cosmic Paradox (1995) a swą finalną formę uzyskały dopiero w ostatnich latach. Ten aspekt był cenny zwłaszcza dla grupy wiernych fanów, którymi zespół może się szczycić.  

Przyjęcie urodzinowe nie może obyć się bez gości, którzy na deskach razem występowali - w rożnym stanie świadomości, jak na rock and roll przystało. Iscariota zaczęła tak jak zaczyna się album Upadłe królestwo (2016) - czyli od jednego z moich faworytów z tejże płyty pt. „Fora ze dwora!”.

Set jak przystało na taka okazję był przekrojowe nie zabrakło stałych punktów programu głównie z ostatnich płyt, „Koleżanka szklanka”, czy przede wszystkim „Płonę”, który jest żelaznym kandydatem na hymn zespołu, ze względu na fanów, którzy garną się do mikrofonu.

Znalazło się miejsce na czadowe granie jak i bardziej rzewne smutasowanie- tego drugiego było chyba aż nadto pod dostatkiem, przez co całokształt wypadł bardzo sentymentalne i nastrojowo. Uwagę publiczności przykuwały, jak zawsze entuzjastycznie przyjmowane, udane covery Megadeth „She Wolf” (Iscariota wyciąga z tego utworu pierwotną moc, której nie powstydziłby się Rudy i spółka.)– w wyjątkowo chaotycznej, pijackiej wersji i „Diabelski dom cz. I”. Oba uświetnione udziałem zaproszonych gości.

Basement był drugim zespołem, któremu odśpiewano 100 lat. Pod tym szyldem trzaska się w zagłębiowskich piwnicach od dekady. Pamiętać należy jednak, że muzycy wchodzący w skład, pierwsze muzyczne kroki również stawiali na początku lat 90. (Azazel). Basement miał tego wieczora (późnego ze względu na obsówę) podwójną okazję do świętowania - zespół strzelił sobie i fanom prezent w postaci premiery trzeciego albumu pt. Na krawędzi końca (2018) - wypatrujcie na horyzoncie pierwszych recenzji, moja jest wtoku). Sądząc po próbce zapodanej na EPce The B of Spades (2017) i tego co zaprezentowane na żywca muszę stwierdzić, że płyciwo jest godne bliższej konfrontacji. Zespół rozwija konsekwentnie swoją stylistykę implementując swoje ulubione wpływy muzyczne. Dzięki temu Basement wypada niezwykle wiarygodnie. Parę razy zdarzyło mi się być na koncercie jubilatów także mam wyrobione zdanie i punkt odniesienia. Podczas tego występu wyczuwalne było przejęcie żeby nie powiedzieć presję. Nikt się nie oszczędzał każdy szył z pasją. Słowa uznania dla nagłośnieniowca, zespół Wafla brzmiał potężnie i selektywnie (zresztą tyczy się to wszystkich zespołów, które wystąpiły).

Premiera nowej płyty wpłynęła ożywczo na repertuar na długo przed jej ukazaniem się („Elekt”, „Ostatni krok”). Nic dziwnego, że siłą wyższą skrócony set zdominowany był przez jeszcze ciepły krążek. Zaczęto od intrygującego „BHO”, który rozpoczyna również wspomniany nowy album Na krawędzi końca (2018). Nie zabrakło kawałków z poprzedniej płyty Deszcz i krew (2013) takich jak „Ponury żniwiarz”, „Nieumarły”. Wszystko ze sobą bardzo dobrze się zazębiało. Basement zadbał o solidną dawkę dynamicznego i rytmicznego piwnicznego wygaru. O ile mnie pamięć nie myli nie zagrano nic z debiutu? Chyba, że pogrążony w headbangingu coś przeoczyłem. Ze względu na błędy organizacyjne Basement nie mógł sobie niestety pozwolić na wspominki, czy bardziej rozbudowany set. Mam nadzieję, że kolejna okrągła rocznica zrekompensuje ten niedosyt.

Kilka słów należy się gościom. Nie udało mi się zobaczyć wszystkich występów, ale sądząc po komentarzach wypaść musieli niczego sobie. Zaproszone zaprzyjaźnione ekipy z Sosnowca - Post Profession i Krakowa - Heart Attack, które dane mi było zobaczyć zagrały równie mocne sztuki. Krakowianie zapodali ostrego rock and rolla z jajem. Konferansjerka pałkarza co się zowie Hevi rządziła - powinien pełnić funkcję mistrza ceremonii na tego typu spędach. Bardziej srogo i poważnie młócił Post Profession. .

Nie podoba mi się polityka organizacji tego typu wydarzeń w Rock Out. To już drugi raz (o którym wiem) gdzie totalnie rozjechała się czasówka i to nie o pół godziny a bite dwie godziny (sic). Wspaniale, że za półdarmo organizowane są małe lokalne festiwale gdzie występuje po pięć kapel. Jednak w sytuacji braku dyscypliny i jakiejkolwiek koordynacji i logistyki (co w dzisiejszych czasach bardzo razi) cierpią na tym najbardziej same zespoły, które nagle zmuszone są radykalnie ciąć sety, odmawia się możliwości bisowania…

Mimo to sytuacja ta nawet w najmniejszy sposób nieprzysłania wyjątkowości wydarzenia. Najwytrwalsi fani pozostali do końca imprezy a nawet dłużej. Na sam finał zrobiono wspólne pamiątkowe zdjęcia muzyków i fanów. Można było porozmawiać z muzykami, nabyć płyty, koszulki, napić się piwa i przede wszystkim dobrze bawić się przy szczerej muzyce wypływających prosto z metalowych serc.


Zobacz galerię zdjęć:

Basement
Basement Iscariota
Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura