Ignatius Ignatius
637
BLOG

Jeszcze nie umarli: Perfect - Relacja

Ignatius Ignatius Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

3.06.2018 wystąpił zespół Perfect, w roli gwiazdy zamykającej Dni Sosnowca pardon, teraz na spędy tego typu mówi się Sosnowiec Fun Festiwal. Który odbył się w plenerze Parku Sieleckiego. Wydarzenie przyciągnęła kilka pokoleń słuchaczy weteranów polskiego rocka. Dookoła panowała kiczowata atmosfera festynu - nieopodal stacjonowały wszelkiej maści kolorowe stragany, elementy wesołego miasteczka wyłaniały z korony drzew. W centrum uwagi ziała wielka scena. W tłumie odznaczali się świętujący awans do Ekstraklasy kibice Zagłębia Sosnowiec.

Perfect w tym wszystkim odnalazł się bardzo dobrze. Zwłaszcza, że program koncertu bezwzględnie zdominowany był przez nieśmiertelne szlagiery - publiczność była kupiona i zadowolona a to najważniejsze, zwłaszcza gdy mowa o ludycznym charakterze tego typu wydarzeń. Zespół od lat dba o konkretną oprawę wizualną, którą skutecznie przykuwa wzrok. Muzycy byli bardzo wyluzowani i tak też zagrali. Pomimo takiego scenicznego stażu widać, że poszczególni instrumentaliści nadal z satysfakcją występują. Wisienką na torcie była rozbudowana wersja „Pepe wróć”. Brylował zwłaszcza Dariusz Kozakiewicz – czołowy polski przedstawiciel starej szkoły gitarowego grania. Atrakcyjny był mały popis perkusisty – Piotra Szkudelskiego, który dowiódł, że wciąż wyrabia kondycyjnie. Jak wiadomo u perkusistów w takim wieku to nie jest w cale nic oczywistego. Wszak perkusiści mają wyjątkową tendencję do eksploatacji.

W kwestii muzycznych popisów mocnym punktem okazał się instrumentalny utwór gdzie cały zespół pokazał się od najlepszej strony, w zwartym energetycznym „filmowym” temacie. Niewątpliwie była to chwilą wytchnienia dla Grzegorza Markowskiego ,którego rola ograniczała się do akompaniowania szelestem tamburyna. Tak jak zaznaczyłem już wcześniej nie zabrakło największych przebojów zespołu: „Chcemy być sobą”, najbardziej wyczekiwany przez publikę utwór „Nie płacz Ewka”, „Ale w koło jest wesoło”, „Autobiografia”, „Nie mogę Ci wiele dać”. Set oparty był w większości na materiale z lat 80. Album DaDaDam (2014) reprezentowały trzy utwory, które ciepło zostały przyjęte przez sosnowiecką publiczność. Osobiście najbardziej porwało mnie ostrzejsze oblicze – z mocnym wejściem w postaci „Jeszcze nie umarłem” na czele. Miło było patrzeć jak starsze pokolenie wesoło podrygiwało przy utworach takich jak „Lokomotywa z ogłoszenia” – to tylko pokazuje, że muzyki rockowej czas się nie ima.

Set posiadał dobrze wyreżyserowaną dramaturgię. Dynamiczne utwory przeplatane były balladami. Zabrakło „Adrenaliny” i o dziwo „Niepokonani”- ten drugi zwłaszcza jawił się jako pewniak.

Początkowo kulało brzmienie - strasznie przebasowana była perkusja. Po paru utworach szczęśliwie sytuacja została unormowana. Reszta bez zarzutu optymalne nagłośnienie i selektywność brzmienia. Szkoda tylko, że tak wcześnie zespół zaczął - było widno i dopiero gdzieś w połowie koncertu oprawa wizualna w pełni mogła zabłysnąć w pełnej krasie. Spowodowane to było zapewne niefortunnym dniem tygodnia, jak można takie imprezy organizować w niedziele?

Grzegorz Markowski utrzymywał przyjazną interakcję z publicznością. Dzielił się wspomnieniami, gratulował miejscowej drużynie piłkarskiej awansu. Wśród wielu ciepłych słów skierowanych w stronę publiczności, najbardziej utkwiła mi anegdota o intensywnym koncertowaniu w rejonach Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego – z rozbrajającą szczerością stwierdził, że z zespołem przepili pół wątroby.

W potoku festynowego badziewia, w trakcie przegryzania kiełbasy miło jest dla odmiany posłuchać czegoś bardziej sensownego i prawdziwego.


Ignacy J. Krzemiński

Zobacz galerię zdjęć:

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura